Bolesław I Okrutny dorwał się do władzy w Czechach w 935 r., chociaż wcale mu się nie należała. Na tronie zasiadał jego starszy brat Wacław, dzisiaj znany jako święty (m.in. patron katedry na Wawelu). Męczennika zrobił z niego właśnie Bolesław: napadł z pachołkami na władcę, gdy ten zmierzał na mszę, i zarąbał jak psa.
Czytaj też: Isaac Newton zmarł w 1727 roku. Niemal 300 lat później możemy zobaczyć, jak wyglądał
Swoją najstarszą córkę Dobrawę Bolesław spłodził prawdopodobnie w okresie czystek, walk i egzekucji towarzyszących przejmowaniu władzy po Wacławie. Teksty z epoki podają, że nowy książę bezwzględnie mordował stronników brata. Przeżyli głównie ci, którym udało się zbiec za granicę. Lecz to nie wystarczyło: Bolesław podobno kazał topić ich dzieci w Wełtawie, a wdowy lub porzucone żony przymusowo wydawał za mąż.
Na praskim dworze zapanowała atmosfera strachu. Kronikarz Kosmas odmalował typowy, wręcz trywialny spór na szczytach władzy na początku panowania Bolesława – już po krwawej łaźni, jaką zgotował przeciwnikom, ale jeszcze zanim wszyscy pojęli, jakim zamierza być władcą. Oto w głowie księcia zrodził się pomysł, by przeszczepić do Czech niemieckie rozwiązania architektoniczne i „rzymskim sposobem” wzmocnić fortyfikacje jednego z głównych grodów. „Chcę i rozkazuję, abyście mi tu dookoła zbudowali mur bardzo wysoki” – stwierdził głosem nieznoszącym sprzeciwu podczas narady z urzędnikami. Podkomendni, przyzwyczajeni do otwartego na dyskusje Wacława, zaraz zaczęli krytykować życzenie księcia. Wydawało im się zwyczajną fanaberią – obcą czeskim tradycjom, kosztowną, wymagającą ogromnego wysiłku, a chyba też zwyczajnie głupią. Jednemu z możnych wyrwało się nawet stwierdzenie, że wolałby położyć kark pod książęcy miecz, niż być do czegoś takiego zmuszonym.
Słysząc to, czerwony ze złości Bolesław zerwał się, chwycił za miecz i wrzasnął: „O tchórze i synowie tchórzliwych ojców! Jeżeli nie jesteście półmężczyznami, potwierdźcie słowa czynami i spróbujcie, czy lżej jest poddać karki pod miecz, czy pod jarzmo niewoli!”. Książę doskonale wiedział, że jego wybuch wywołał oczekiwaną reakcję. Kosmas podkreślił, że już te dwa zdania wystarczyły, by „bledsi ze strachu od bukszpanu” urzędnicy zamarli w bezruchu. A Bolesław nie poprzestał na słowach. Chwycił za włosy pierwszego spośród protestujących starców, brutalnie przyciągnął go do siebie, zamachnął się mieczem i odrąbał głowę niczym – to ponownie określenie kronikarza – makówkę. Nikt więcej nie zgłaszał obiekcji.
Czytaj też: Co zabiło Czarnego Księcia? Raczej nie przewlekła czerwonka, jak uważaliśmy do tej pory
Podobne sceny musiały rozgrywać się wielokrotnie, bo Kosmas nazywał władcę „drugim Kainem”, „tyranem okrutniejszym od Heroda, straszniejszym od Nerona, przewyższającym Decjusza niegodziwością zbrodni, Dioklecjana srogością”. W za-łożeniu była to lista obelg. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę realia polityki tej epoki, Bolesław zacznie się jawić niemal jako książę idealny. Bo prawdziwie potężne średniowieczne państwo mógł zbudować tylko „tyran straszniejszy od Nerona”. I rzeczywiście za życia tego księcia Czechy stały się prawdziwym imperium. Bolesław poskramiał sąsiednie plemiona, palił ich grody, eksterminował elity i zapędzał dziesiątki tysięcy niewolników na wielkie targowisko w Pradze. Stał się – i nie jest to w żadnym razie hiperbola – prawdziwym królem europejskiego niewolnictwa. A zarazem zapanował nad mocarstwem obejmującym nawet Małopolskę, Śląsk i pogranicze Rusi.
Wszystko to działo się na oczach dorastającej Dobrawy. Gdy w sali tronowej ojciec rozbijał głowy dworzan, ukryta za kotarą kilkuletnia Dobrawa wyciągała nauki na przyszłość. W 965 r., wyruszając na północ do kraju swojego przyszłego męża – Mieszka, na pewno nie była zahukaną, nieśmiałą służebnicą Pańską, skupioną na ciągłych modlitwach. Jej po-chodzenie i wychowanie nie pozostawiają wątpliwości – to musiała być bezwzględna i ambitna polityczka. Mówiąc krótko: córeczka tatusia.