Prasowanie męczy mnie i irytuje, to jedna z najbardziej nielubianych czynności domowych, więc unikam jej jak mogę. W całym swoim życiu wyprasowałam może z 10 rzeczy i to z okazji wielkich uroczystości. Wybrałam zawód, w którym nie obowiązuje dress code, a mój styl to swobodny luz. Gdy kupuję ubrania, wybieram niegniotące się materiały, by zaoszczędzić energię, piorę w niskiej temperaturze, a pranie wiruję na niskich obrotach. Wieszam lekko wilgotne rzeczy, mocno je strzepując, niektóre na wieszakach, najczęściej na balkonie. Mają potem ładny zapach (nie trzeba żadnego płynu do płukania), bo emitowany przez słońce ultrafiolet zabija bakterie. Z kolei w sezonie grzewczym używam stojącej suszarki, bo schnące pranie znakomicie nawilża powietrze (trzeba tylko uważać na dobrą wentylację).
Stosując się do powyższych zasad, prasowania po prostu nie potrzebuję. Wiele osób jednak je kultywuje, często z przyzwyczajenia, nie zastanawiając się ani nad sensem ani nad efektami swoich działań. Zwłaszcza że żelazko wybłyszcza niektóre tkaniny, inne z kolei mogą się niszczyć lub tracić swoje właściwości, gdy są często eksponowane na wysokie temperatury. A to niepotrzebne marnotrawstwo. Szkoda czas i atłasu, zwłaszcza że efekty prasowania i tak są bardzo nietrwałe.
Organizacja WWF wyliczyła, że ludzie, którzy prasują swoje ubrania, w ciągu roku marnują na tę czynność ponad dwie doby. Przy tej częstotliwości każde gospodarstwo domowe podczas samego prasowania rocznie zużywa energię równą 130 kWh, a łączny roczny koszt prasowania przez około 13,6 mln gospodarstw domowych w Polsce szacuje się na 972 mln złotych. A są przecież jeszcze hotele, restauracje, szpitale, sklepy odzieżowe itd. Koszty globalnego prasowania i zużycia energii są niewyobrażalne. Walcząc z katastrofą klimatyczną, wszyscy musimy ograniczać aktywności mające tak niekorzystny wpływ na klimat, do nich należy też prasowanie.
Oczywiście żelazko bywa potrzebne podczas walki z grzybicą lub pasożytami (np. owsikami). Prasowanie bielizny, pościeli, piżam przez okres leczenia to ważny element walki z robakami. Przydaje się też w domu, gdzie mieszka osoba silnie uczulona na odchody roztoczy. Jedna z metod ograniczania populacji tych pajęczaków, pozwalająca zmniejszyć objawy alergii, to właśnie prasowanie. Są też materiały, które po praniu po prostu muszą zostać wyprasowane, aby wyglądać dobrze, jak na przykład jedwab. Wiedzieli o tym dobrze starożytni Chiczycy, którzy do prasowania jedwabiu stosowali rondle wypełnione rozgrzanymi węglami (greckie żelazko przypominało nagrzany wałek; rzymskie młotek, bo tkaniny młotkowano, u wikingów miało kształt odwróconego grzyba, bo pocierano nim wilgotny materiał).
My nie musimy się tak męczyć, większość naszych ubrań jest z bawełny lub tworzyw sztucznych i ich prasowanie nie jest konieczne. Wystarczy odpowiednio je prać, suszyć (nie używać energochłonnych suszarek bębnowych) i przechowywać na wieszakach, by niepotrzebnie się nie gniotły.
A czas nad deską ograniczyć do niezbędnego minimum.