Czy na skalistych planetach pozasłonecznych mogą istnieć organizmy żywe? To jedno z najważniejszych pytań, jakie zadajemy sobie od czasu, gdy odkryliśmy, że w najbliższych Ziemi układach takich jak Proxima Centauri krążą ziemiopodobne globy. Jednym z nich jest Proxima-b, którą od naszej planety dzieli zaledwie 4,24 roku świetlnego (ok. 40 bln km). W skali kosmicznej to niewielka odległość. Jednak nawet gdybyśmy umieli ją pokonać – czy mamy po co?
Wiadomo, że do powierzchni Proximy-b dociera 250 razy więcej promieniowania rentgenowskiego i kilkadziesiąt razy więcej promieniowania UV niż do powierzchni Ziemi. Jego źródłem jest macierzysta gwiazda – Proxima Centauri, która jest czerwonym karłem.
Czerwone karły to najliczniejsze gwiazdy we Wszechświecie. Są mniejsze od Ziemi i mniej jasne, jednak mają jedną zabójczą cechę. Są bardzo aktywne i często rozbłyskują, gwałtownie i nieprzewidywalnie zmieniając swoją jasność w całym widmie. Planety, które znajdują się w pobliżu, są wówczas zalewane wysokoenergetycznym promieniowaniem. I choć nie wiadomo, jakie dokładnie warunki panują na takich globach, nie ma wątpliwości, że silne promieniowanie uszkadza kwasy nukleinowe, które są podstawowym nośnikiem informacji genetycznej we wszystkich ziemskich organizmach.
A jednak to nie oznacza, że planety takie jak Proxima-b, TRAPPIST-1e, Ross-128b czy LHS-1140b są martwe. Lisa Kaltenegger i Jack O’Malley-James przeprowadzili symulacje poziomów promieniowania UV dla tych czterech egzoplanet. Okazało się, że są one wyższe niż dzisiaj na Ziemi – ale znacząco niższe niż na Ziemi sprzed ok. 3,9 mld lat, kiedy zaczęło na niej ewoluować życie.
– Wykazaliśmy, że promieniowanie UV nie przekreśla możliwości rozwijania się życia na pozasłonecznych egzoplanetach – podsumowali naukowcy w pracy opublikowanej w „Monthly Notices of the Royal Astronomical Society”. (ms)