„Tramwaj zwanym pożądaniem” (1951) – Marlon Brando po raz pierwszy w historii kina paraduje w dżinsach i samym T-shircie. W podkoszulku! Dotychczas podkoszulek, jak sama nazwa wskazuje, noszony był wyłącznie pod koszulą, jako bielizna. Ale to jeszcze nie koniec szaleństw aktora. Dwa lata później, w filmie „Dziki”, w skórzanej kurtce, skórzanych spodniach, skórzanym kaszkiecie, ciężkich butach i ciemnych okularach typu aviator, przewodzi motocyklowej grupie rockersów zakłócających spokój małego miasteczka. Opinający się na bicepsach biały T-shirt podkreśla jego muskulaturę, dzięki czemu Brando momentalnie staje się symbolem seksu. Tak zaczyna się historia współczesnej mody męskiej.
BUNTOWNICY LAT 50.
Urokowi białego T-shirtu ulega także James Dean, który, choć węższy w ramionach niż Brando, w podkoszulku prezentuje się równie seksownie. W filmie „Buntownik bez powodu” (1955) nowoczesny look uzupełnia kurtką typu bomber wymyśloną w latach 20. XX wieku dla pilotów oblatujących Atlantyk. W latach 50. kurtka Jamesa Deana nie jest jednak klasyczna, ciemna i ciepła, tylko – jak na prawdziwego buntownika przystało – czerwona i zamszowa.
„Współczesna moda męska zaczyna się po drugiej wojnie światowej. Nikt wcześniej nie myślał o młodych, projektowano dla ludzi dojrzałych. Po wojnie młodzi ludzie szukają siebie, swojej tożsamości. Dosyć mają wojny, umierania, poczucia zagrożenia” – mówi Krzysztof Łoszewski, stylista, autor kilku książek, m.in. „Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej”. Wraz z takim podejściem do życia zmieniają się również muzyczne upodobania młodych.
W radiowych głośnikach pojawia się rock’n’roll, który stanowi połączenie czarnego bluesa z białą muzyką country. Kawałek Elvisa Presleya „That’s All Right Mama”, puszczony w radiu w lipcu 1954 roku, już w grudniu staje się hitem ogólnokrajowym. Młodzi mężczyźni zaczynają zaczesywać włosy tak jak król rock’n’rolla. Pół wieku później fryzura „na Elvisa” zdobędzie pierwsze miejsce w ankiecie na najbardziej kultowe uczesanie wszech czasów, przeprowadzonej wśród czterech tysięcy dorosłych Brytyjczyków.
Gdy jedni stawiają na głowie charakterystycznego „banana”, inni formują tzw. kaczy kuper. To teddy boys inspirujący się końcem XIX wieku. Noszą długie marynarki wykończone aksamitnym kołnierzem, wąskie przykrótkie spodnie, kolorowe skarpetki, buty na grubej podeszwie, a zamiast krawata pod szyją wiążą skórzany rzemień.
Pod koniec lat 50. do rockersów i teddy boysów dołączają szalejący na skuterach awangardowi modsi, preferujący pedantyczny styl wojskowy, zafascynowani zespołem The Who. Stolicą światowej mody staje się Londyn.
DZIECI KWIATY LAT 60.
Początek kolejnej dekady to czas Beatlesów i Stonesów. Jedni mają wyglądać grzecznie, drudzy – wręcz przeciwnie. Pierre Cardin projektuje dla Beatlesów pierwszą marynarkę, która nie ma klap, nie ma poduszek i jest dopasowana jak kardigan. Do tego krawat, wyprasowane spodnie i równo przycięte grzywki. Zupełnie inaczej, krzykliwie i kolorowo, prezentują się członkowie zespołu The Rolling Stones. Ci noszą długie włosy, barwne koszule i spodnie oraz buty na wysokich obcasach. Od samego początku ich styl jest krytykowany. „To był pomysł czysto marketingowy. Beatlesi i Stonesi przyjaźnili się. Chodziło o to, żeby nie być dla siebie konkurencją. Nawet płyt nie wydawali w tym samym czasie” – zdradza Krzysztof Łoszewski.
Podczas gdy w Londynie króluje czarna skórzana kurtka, w Paryżu hitem staje się czarny golf. Noszą go współcześni młodzi egzystencjaliści, ale także Jean Paul Sartre i Albert Camus. W czarnym golfie i wąskich czarnych spodniach śpiewa ich muza Juliete Greco. „Czarny golf był wtedy symbolem debaty filozoficznej nad sensem życia” – wyjaśnia Łoszewski. „Do rozpoczęcia drugiej wojny światowej popularnością cieszyły się garnitury lniane. W trakcie wojny moda męska stała się bardziej zunifikowana i praktyczna, ale lniane garnitury odzyskały swoją popularność pod koniec lat 60. W ostatnich latach len znów wrócił do łask – zwłaszcza za sprawą letnich kurtek i garniturów, którym len dodaje luzu, ale też wyrafinowanego wyglądu” – pisze Sven Raphael Schneider z „Gentleman’s Gazet e” na łamach portalu details.com.
Połowa lat 60. to apogeum popkultury. Wybucha rewolucja seksualna. „W tym okresie muzycy grup rockowych wyznaczają modowe trendy. Ich fani przychodzą na koncerty słuchać muzyki, ale również uczyć się, jak należy wyglądać. Chodzi o to, żeby się wyróżniać, być zauważonym” – tłumaczy Krzysztof Łoszewski.
Udział Ameryki w wojnie w Wietnamie, a w odpowiedzi na nią ruch hippisów – dzieci kwiatów, jak o sobie mówili – to czas prawdziwej inwazji koloru, który dla nich jest symbolem szczęścia i radości życia.
KOLOROWY MIKS LAT 70.
Na przełomie lat 60. i 70. pojawiają się filmy, których akcja toczy się w czasach wielkiego kryzysu: „Bonnie i Clyde”, „Zmierzch bogów”, „Żądło”, „Chinatown” czy „Wielki Gatsby”. Następuje powrót do mody męskiej z okresu międzywojennego. Młodzi mężczyźni, podobnie jak ich idole – gangsterzy z czasów prohibicji – paradują w szerokich w ramionach, dwurzędowych marynarkach w delikatny prążek, szerokich krawatach, dużych kapeluszach typu borsalino i dwukolorowych butach z perforowanym wzorem. Wraca też styl ubierania się na biało z końca XIX wieku.
Komercjalizacji ulega moda hippisowska. Na ulicy wciąż królują spodnie dzwony, ale już nie ze sztywnego dżinsu, tylko z miękkiej, wygodnej tkaniny. Nosi się też marynarki z szerokimi klapami i usztywnionymi ramionami, koszule z szerokimi kołnierzami, szerokie kolorowe krawaty, wełniane kamizelki z okresu międzywojennego oraz fulary z przełomu lat 50. i 60.Zaczyna się moda disco – z cekinami, bardzo wąskimi spodniami (niemal tak wąskimi jak legginsy) oraz butami na bardzo wysokich koturnach i obcasach. Tak ubierają się m.in. Elton John, David Bowie, członkowie zespołu Bee Gees czy grupy Earth, Wind & Fire w spektakularnych strojach niczym z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. „Lata 70. są ciekawym okresem w modzie męskiej. Z jednej strony mamy inspiracje stylem hippisów, ale w wydaniu klasycznym.
Z drugiej mamy modę retro powstałą pod wpływem filmów, opowiadających historie z okresu prohibicji i wielkiego kryzysu finansowego. Ale jest także disco. Trzy style, które funkcjonują obok siebie. Wyobrażam sobie, jak musiały wyglądać ulice Nowego Jorku czy Paryża” – uśmiecha się Krzysztof Łoszewski. Żeby nie było zbyt nudno, pod koniec lat 70. na ulicach Londynu pojawiają się pierwsi punkowcy. Agresywni, brudni, w czarnych podartych dżinsach i T-shirtach spinanych agrafkami. Z kolorowymi irokezami na głowach i tatuażami na ciele. Fani zespołu Sex Pistols. „O latach 70. mówi się, że to czas antymody. Po raz pierwszy młodzi ludzie powiedzieli: dosyć dyktatu, nie będziemy się ubierać tak, jak wymyślają nam projektanci; będziemy się ubierali tak, jak my chcemy” – mówi Łoszewski.
WYSPORTOWANE LATA 80.
Lata 80. to czas dyskusji na temat zdrowia, dobrej kondycji, wiecznej młodości. „W Brukseli wszyscy popijaliśmy wodę. Trzeba było być szczupłym, wysportowanym i opalonym” – wspomina Krzysztof Łoszewski. Ulicami przechadzają się ludzie w dresach, bawełnianych bluzach z powycinanymi rękawami i kołnierzami. Do tego opaska na głowie i sportowe tenisówki na nogach. Dresowe nogawki mijają się w przestrzeni miejskiej z postpunkowymi dżinsami – wciąż dziurawymi i spranymi – ale przynajmniej już czystymi. Podkreśleniu męskiej sylwetki w kształcie litery A służą także rozszerzane u dołu płaszcze.
Już nie ulica dyktuje modę – do gry wchodzą giganci stylu. Giorgio Armani projektuje nową miękką marynarkę, usuwa podszewkę i wszelkie usztywnienia. Markę promuje Richard Gere w filmie pt. „Amerykański żigolak” (1980). „Kolekcje Armaniego są zawsze monochromatyczne. Jeśli pojawiają się kolory, to są one pudrowe, zszarzałe, przybrudzone. Mocniejsze barwy do mody męskiej wprowadza Versace: rudy, fi olet, róż, żółty, zielony, seledynowy, biały i czarny łączony ze złotem. Jest bardzo kontrowersyjny. Największą furorę robi w Kalifornii. Tam jest inne światło. Tak jak na południu Francji czy Włoch – na opalonej skórze kolory funkcjonują zupełnie inaczej niż na północy Europy” – wyjaśnia Łoszewski.
W 1984 roku świat mody szokuje Jean-Paul Gaultier, który jako pierwszy pokazuje mężczyznę w… spódnicy! Wełniany kilt zestawiony jest ze skórzaną kurtką i ciężkimi butami, więc, o dziwo, stylizacja wypada całkiem męsko. Na modowej scenie występuje także Calvin Klein ze stonowanymi kolorami i bardzo dobrej jakości materiałami. Na paryskich pokazach Japończyków Yamamoto i Comme des Garcons po raz pierwszy pojawia się zestawienie głębokiej czerni z granatem.
„Czarny kolor będzie długo dominował w modzie, bo ogromny wpływ na modę miało wtedy to, co się działo na wschodzie Europy – rozpad Związku Radzieckiego, upadek muru berlińskiego, zmiany systemu politycznego w dawnych krajach Układu Warszawskiego. Czarny był symbolem solidarności z tymi, którzy walczyli o nową przyszłość, co nie przeszkadzało, że płaszcze kreatorów wprawdzie były czarne, ale kosztowały na przykład dwa tysiące euro!” – uśmiecha się Krzysztof Łoszewski.
Szalone lata 80. to także czas serialu „Miami Vice”, czyli paskudnych (kwestia względna, wielu podobają się do dziś – przyp. red.) pastelowych garniturów z niskimi pachami.
MINIMALIZM LAT 90.
Koniec XX wieku to przede wszystkim czas minimalizmu i powrotu do klasyki. Na pokazach mody dominują proste formy i kolory: biały, czarny, beżowy, granatowy, zieleń khaki. Zaczyna się tworzyć styl uniwersalny.
Na muzycznej scenie króluje grunge, Nirvana z Kurtem Cobainem – w długich włosach, starej marynarce, koszuli w kratę i zniszczonych spodniach. „Na targach tkanin w Paryżu można było wtedy kupić materiały, które na pierwszy rzut oka wyglądały jakby lekko sprane, znoszone” – przypomina sobie Krzysztof Łoszewski. Zupełnie inną muzycznie i modowo grupę stanowią hip-hopowcy, wzorujący się na czarnoskórych raperach z USA. Ich znakami rozpoznawczymi stają się czapki bejsbolówki, bluzy z kapturem, obszerne T-shirty z kolorowymi nadrukami czy opuszczone spodnie z wystającymi spod nich bokserkami.
Lata 90. to także czas boysbandów, czyli niekoniecznie dobrze śpiewających, ale za to świetnie lansowanych przez producentów grup młodych przystojnych mężczyzn. Marketingowy trik polega na tym, że każdy członek zespołu ma być inny, tak żeby trafi ć w gust praktycznie wszystkich nastolatek. W najbardziej znanym w tamtym okresie tworze tego typu zwanym Backstreet Boys znajdują się więc: blondwłosy Nick w typie surfera, słodki wrażliwy Brian, wytatuowany bad boy AJ, latynoski kochanek Howie oraz dojrzały i elegancki Kevin.
Poza konkurencją przez całą drugą połowę XX w. pozostaje elegancki styl Jamesa Bonda. Tak elegancki, że nawet podczas skomplikowanych akcji z użyciem środków pirotechnicznych roboczy kombinezon brytyjskiego agenta skrywa biały smoking z czarną muchą. „Garderoba Jamesa Bonda jest w miarę podobna we wszystkich książkach, dlatego ciężko wskazać tę jedną, w której ubrany był najlepiej. Jednak w »Żyje się tylko dwa razy« widać wyraźne odstępstwa od stylu Bonda, ale to dlatego, że w tej części nie jest on sobą. Nosi źle dopasowane czarne spodnie z plastikowym paskiem! »Żyj i pozwól umrzeć« to kolejny słaby punkt w jego stylizacji, ale usprawiedliwiony tym, że miał on wyglądać jak Amerykanin” – mówi Mat Spaiser z portalu The suit’s of James Bond w rozmowie z portalem literary007.com.
DRWALE XXI WIEKU
Początek nowego stulecia to rozkwit stylu smart-casual. Mężczyźni odrzucają krawaty, zamieniając koszule z tradycyjnym kołnierzykiem na koszule ze stójką i kołnierzykami typu but on-down (koniecznie rozpięte pod szyją), garniturowe spodnie zaś na ciemne dżinsy, sztruksy lub spodnie typu chino (o kroju dżinsów, ale materiałowe). Do tego sportowa marynarka lub cienki elegancki sweter i zamszowe buty, ewentualnie mokasyny. Elegancja z odrobiną luzu.
Druga dekada XXI wieku to coraz krótsze marynarki, coraz bardziej obcisłe koszulki i coraz węższe spodnie. Ikoną metroseksualnego stylu staje się emerytowany piłkarz David Beckham.
„Koniec XX wieku był bardzo minimalistyczny i monochromatyczny. Początek XXI zaczął się feerią kolorów, błyszczącymi tkaninami, stylem z pogranicza kiczu. Myślę, że to się za chwilę zmieni. Trochę mamy dość takiego faceta. Wolelibyśmy zobaczyć go w szerszych spodniach, dłuższej marynarce, trochę bardziej męskiego” – twierdzi Krzysztof Łoszewski.
I z całą pewnością ma rację. Pierwsi zarośnięci „lumberseksualni drwale”, zainspirowani wyglądem skandynawskich robotników, już wylegli na ulice i nawet trafili do siłowni…