Księgarniane półki z poradnikami uginają się od życiowych prawd i zajmują niepomiernie więcej miejsca niż taka, na przykład, poezja.
Jest popyt – jest podaż. Nie ma co się dziwić. A jednak czegoś brakuje w tych zgrabnych formułkach, równo przyciętych, skondensowanych, ułożonych w punkty. Brakuje życia, które by za nimi stało. Bohatera, który nie byłby papierowym Johnem ani plastikową Karoliną, gotową zeskoczyć z półki z self-helpem, kiedy tylko czytelnik postanowi udoskonalić swoje życie.
Piękno niedoskonałości. Piękno niejednoznaczności. Wtedy to jest o tobie, o mnie. Tak jest na pięknych obrazach, w wierszach i w powieściach.
Podobno literatura to fikcja. A ja myślę, że każda dobra książka kiedyś się przydarzyła: ktoś żył to życie, takie albo bardzo podobne, tylko nie umiał go opisać. Ktoś inny, kto nigdy go nie poznał, przeczuł to życie i je opisał. Pomiędzy pięknem, dobrem a prawdą zachodzi tajemniczy związek. Pisał o tym Platon, ale ty też to przeczuwasz, prawda? Kiedy wychodzisz z muzeum po napatrzeniu się na Renoira i Turnera, kiedy zamykasz znakomitą książkę – nawet jeśli była smutna – czujesz, że dotknąłeś nie tylko piękna, ale też dobra i prawdy.
Zamieszkują nas bohaterowie naszych ulubionych książek, skrawki wierszy, których autorów nawet nie pamiętamy, obrazy, które lata temu widzieliśmy w muzeum obcego miasta. I to wszystko składa się na jakąś lekcję – nie w punktach, nie w tabelce, nie w ramce, ale jednak lekcję.
Dla mnie kawałkiem tej lekcji był wiersz Miłosza „Przypowieść” .
Podaję co powiedział Meader i morał mam na celu.
Dokuczał mu niedźwiedź grizzly, tak śmiały i złośliwy,
Że porywał mięso karibu spod okapu chaty.
Nie tylko. Człowieka miał za nic i nie bał się ognia.
Aż którejś nocy zaczął walić w drzwi
I rozbił okno łapą, więc oni, skuleni,
Leżeli ze strzelbami i czekali ranka.
Wrócił nazajutrz pod wieczór. I Meader strzelił
Z bliska, pod lewą łopatkę. To był skok i bieg,
Nie bieg, huragan, bo nawet trafiony w serce
Grizzly, jak mówi Meader, biegnie aż upadnie.
Znalazł go potem po śladzie i wtedy zrozumiał
Skąd brało się dziwaczne zachowanie.
Pół szczęki zwierz miał zżarte wrzodem i próchnicą.
Ból zębów, latami. Ból z niepojętej przyczyny,
Który popycha nas nieraz do bezsensownych działań
I daje ślepą odwagę, bo wszystko nam jedno,
Aż wychodzimy z lasu, nie zawsze w nadziei
Że uleczy nas jakiś niebiański dentysta.Czesław Miłosz, Przypowieść
To opowieść, którą poeta usłyszał od trapera o nazwisku Meader. Grizzly z „Przypowieści” jest tylko agresorem, do chwili kiedy jego obraz zostaje przemieniony przez odkrycie bólu, który stał za tą agresją.
Wiem, że to jest wiersz o tobie, bo wielokrotnie widziałeś kogoś takiego jak grizzly. Myślałeś o czyjejś irracjonalnej złości, jakimś idiotycznym, wrogim zachowaniu i stawiałeś kropkę. Ale tam nie ma kropki, nigdy. Bo gdybyś popatrzył uważniej, nad tą kropką zobaczyłbyś drugą kropkę i kropka zamieniłaby się w dwukropek: bo pod złością człowieka prawie zawsze jest coś jeszcze – ból, miłość, krzywda. Atakuję cię, bo kiedyś ty zrobiłaś tak samo. Atakuję cię, bo ktoś inny, komu nie mogłem oddać, wcześniej mnie zranił. Atakuję, bo cię kocham, a ty mnie nie. Atakuję cię wprost, zadając ci ból, albo – tego nie umiałby niedźwiedź, to umie tylko człowiek – atakuję cię moim milczeniem, całymi latami milczenia – tak żebyś poczuł, że dla mnie nie istniejesz. To można zobaczyć, jeśli zajrzy się do środka, między szczęki niedźwiedzia „zżarte wrzodem i próchnicą”. Ale na ogół nie idziemy tak daleko. Poprzestajemy na tym, co widać na pierwszy rzut oka.
Interpretacja: w niej jest wszystko. Nie tylko cały twój obraz świata, ale też wszystko to, co się zdarzy. Bo to, co myślisz, wywołuje ciąg dalszy, samospełnia się. Jeżeli stawiam kropkę po cudzej agresji, daję sobie prawo do własnej agresji. I biznes się kręci. Latami.
Mógłbyś też spróbować inaczej – popatrzyć poza pozór, głębiej. Ale czy to się opłaca? Sam stworzyłbyś sobie kłopot, urobiłbyś się po łokcie, próbując zrozumieć prawdziwe motywy innych. I jeszcze utraciłbyś to cudowne poczucie przewagi, które napełnia nas za każdym razem, kiedy myślimy sobie, jaki ten niedźwiedź (Kazek, Staszek, Marysia, Baśka) fatalny, głupi, bezmyślny, obrzydliwy. W tle jest zawsze kontrast – ja jestem inna, ja jestem inny. Poczucie przewagi, ten fast food dla ego, przez chwilę smakuje naprawdę dobrze. I łatwo się trawi – poczucie, że świat jest be, a my cacy, nie zajmuje wiele miejsca w naszych głowach, lecz porządkuje świat jednym ruchem miotły. I tak mijają lata w upojnym poczuciu, że z nami jest wszystko w porządku.
Czy każdego niedźwiedzia trawi „ból zębów, latami”? Nie sądzę. Osobiście wierzę w szczerych, litych psychopatów. Grizzlich, którzy po prostu odnajdują przyjemność w ranieniu innych – i nie kryje się pod tym żadne własne zranienie, żadna wrażliwa dusza czekająca na to, żeby ktoś ją dostrzegł i wziął w objęcia. Takich ludzi poznać po tym (i tu twoje ego odnajdzie prawdopodobnie przyjemność w poczuciu przewagi, jako że zaraz rozpoznasz w tym opisie kogoś, kogo bardzo nie lubisz) – więc poznać ich po tym, że świat widzą w podziale na silnych i słabych. Przed tymi pierwszymi z wielkim wdziękiem potrafią się kłaniać – tych słabych, kiedy silni odwracają wzrok, z satysfakcją wdeptują w ziemię. Tak bywa. Ale nie każdy, kogo masz przyjemność nie lubić, jest psychopatą – stwierdzono, że jest ich zaledwie 1 proc. Reszta to grizzly, który atakuje, bo zżera go ból.
Nie spędzimy jednak życia, zaglądając głęboko w oczy każdemu, kto potraktuje nas źle. Raczej przeciwnie – będziemy, zgodnie z ekonomią naszego umysłu, stawiać kropki i szufladkować. Ale dziś – z sympatii dla mnie, której nie znasz, i poety, którego może od lat nie czytałeś, zrób wyjątek – rozejrzyj się wokół. Kiedy następnym razem poczujesz na sobie czyjąś agresję, pomyśl, co jest pod spodem. Albo spytaj. Może znajdziesz coś, czego nie podejrzewałeś. Co wtedy? Być może nic, to samo. Gdyby Meader znał przyczynę ataków niedźwiedzia, pewnie i tak wyszedłby na niego ze strzelbą. I miałby rację. Ale rozumiałby więcej, widziałby lepiej. Tak jak my, którzy przeczytaliśmy ten wiersz.