Media społecznościowe stały się świetnym sposobem na łączenie ludzi, dzielenie się swoimi pasjami i wiedzą. Niestety, choć plusów jest sporo, minusów prawdopodobnie jeszcze więcej, zwłaszcza gdy chodzi o nieletnich użytkowników tych platform. Wszyscy dobrze wiemy, jak uzależniający i destruktywny wpływ mogą mieć social media na młode osoby i pomimo iż z roku na rok mówi się o tym więcej, giganci technologiczni nie podejmują żadnych konkretnych działań, bo im się to zwyczajnie nie opłaca. Młodzież jest grupą odbiorczą, spędzającą najwięcej czasu w mediach społecznościowych, więc generującą najwięcej przychodów. Skoro więc firmy nie robią nic, ktoś inny musi kłaść nacisk na bezpieczeństwo młodych użytkowników.
Teraz gubernator stany Nowy Jork, Kathy Hochul podpisała dwa nowe projekty ustaw, które jednak nie wzbudziły powszechnego entuzjazmu, spotykają się raczej z mieszanym przyjęciem. Pierwsza ustawa zwana Stop Addictive Feeds Exploitation (SAFE) for Kids Act, zakłada, że dzieci będą wymagały zgody rodziców na przeglądanie „uzależniających kanałów” w aplikacjach. Zgodnie z tymi przepisami, nieletni będą widzieć filmy jedynie z kont, które obserwują, chyba że otrzymają od rodziców zgodę na automatyczne sugestie. Prawo zabraniałoby również platformom wysyłania powiadomień o sugerowanych postach do nieletnich między północą a 6 rano, chyba że istnieje możliwa do weryfikacji zgoda rodziców. Następnym krokiem jest zaś stworzenie systemu weryfikującego wiek użytkownika i status zgody rodzicielskiej. Jeśli ustawa wejdzie w życie, firmy stojące za platformami społecznościowymi będą miały 180 dni na dostosowanie się do tych zasad, w przeciwnym razie grozi im grzywna w wysokości 5000 dolarów za każde naruszenie.
Drugi projekt ustawy, New York Child Data Protection Act, ma na celu ograniczenie danych, które platformy mogą zbierać od nieletnich bez ich zgody oraz ograniczenie możliwości sprzedaży takich informacji. Te przepisy mają wejść w życie w przyszłym roku.
Jak można się było spodziewać, nie wszyscy są z tego zadowoleni. Chociaż rządzący chcą działać na rzecz ochrony dzieci, te metody im się nie podobają. Dlaczego? Z jednej strony konserwatyści są obudzeni weryfikacją wieku, która wymaga pokazywania prawdziwych dowodów tożsamości, co może skutkować śledzeniem przez rząd oraz naruszeniem prywatności. Z drugiej natomiast mamy liberałów, którzy obawiają się, że takie przepisy mogą ograniczyć młodym osobom dostęp do istotnych treści, zwłaszcza dla grup zmarginalizowanych. Tu przykładem mogą być na przykład treści edukacyjne dla osób LGBTQ+, których nastolatkowie nie obejrzą bez zgody rodziców. Obawy te są uzasadnione, bo w wielu stanach konserwatywnych doszło już m.in. do zakazu książek o tej tematyce.
Przepisy, choć są na pewno dobre, mogą więc znów utknąć z powodu wewnętrznych przepychanek. Poza tym, szczerze wątpię, by cokolwiek to zmieniło. Jeśli w stanie Nowy Jork zostaną one wprowadzone, to tylko tamtejsze dzieci będą mogły korzystać z tej ochrony. Na dobrą sprawę jakakolwiek zmiana wciąż leży w rękach gigantów technologicznych, co raczej stanie się nieprędko.