Nowe uzbrojenie dla polskiej armii, czyli elektrycerze do boju!

Cywilizacje robotów toczą wojny, walczą z cybersmokami, a ich mędrcy łączą swe głowy, by lepiej poznać świat – to wizja z „Cyberiady” i „Bajek robotów”, stworzona ponad 50 lat temu przez Stanisława Lema. Dziś zbrojne wyprawy elektrycerzy i maszyn cyfrowych przestały być domeną pisarzy. Od ponad 20 lat zmienia się model wojny: gigantyczne armie ustępują miejsca świetnie wyszkolonym wojownikom dysponującym bronią tak drogą i zaawansowaną, że pozwala zdeklasować każdego nieprzygotowanego przeciwnika. Ma to wiele wspólnego ze średniowieczną wojną. Współcześni rycerze, jak u Lema, korzystają jednak z maszyn cyfrowych, zapewniających im błyskawiczną komunikację, precyzyjną nawigację i inne niemal nadprzyrodzone zdolności.

Nowy model prowadzenia wojen to w pewnym sensie powrót do koncepcji średniowiecznego rycerza. Jednak ciężko uzbrojeni żołnierze, którzy za kilka lat znajdą się na polu walki, będą komunikować się między sobą lepiej niż kiedykolwiek w dziejach wojskowości.

Efekty mamy zobaczyć w ciągu kilku najbliższych lat. I nie dotyczy to wyłącznie armii amerykańskiej, tradycyjnie wiodącej prym w dziedzinie innowacji. Nad „żołnierzem przyszłości” pracuje ponad 20 państw – w tym Polska, która od 2007 r. tworzy zintegrowany indywidualny system walki TYTAN. Do 2022 r. armia ma na to wydać prawie 6 mld zł.

Chodzące zbroje

Rycerz musi mieć pancerz, który ochroni jego ciało, nie krępując zbytnio swobody ruchów. Polska zbroja „Ułan 21”, stanowiąca jeden z kluczowych elementów TYTAN-a, wraz z całym wyposażeniem będzie ważyła 20-23 kg. W porównaniu ze współczesnym żołnierskim rynsztunkiem to mniej o prawie połowę, co przełoży się na sprawność wojownika. Amerykańscy wojskowi ustalili, że gdy żołnierz dźwiga na sobie więcej niż 22 kg, wydajność jego organizmu poważnie spada.

Dziś do produkcji kamizelek kuloodpornych i mundurów używa się tkanin termoaktywnych, odpornych na rozdarcia i wycieranie. Niektórzy konstruktorzy pracują też nad zbroją w płynie. Kluczowym jej elementem jest ciecz, która zmienia swoje właściwości pod wpływem silnego pola magnetycznego. Elastyczny kostium wypełniony takim płynem w ciągu milisekund może zamienić się w kuloodporny pancerz.

Istnieją jednak granice zmniejszania wagi zbroi. Stąd pomysł na skorzystanie z egzoszkieletów – pancerzy, które mają własny napęd i wspierają pracę mięśni żołnierza. Taka technologia stanowi element amerykańskiego systemu Future Force Warrior, nad którym pracuje agencja DARPA. Według zapewnień inżynierów dzięki egzoszkieletowi wojownik uniesie przedmioty nawet o 35 proc. cięższe niż normalnie byłby w stanie. Pozwoli mu to zabrać ze sobą o wiele więcej wyposażenia.

 Układanka z akumulatorem

Sporą jego część – przynajmniej wagowo – może stanowić zasilanie, niezbędne do funkcjonowania najnowszych technologii. Pomysłów na dostarczenie energii jest wiele. Polskie konsorcjum opracowujące wyposażenie wojownika przyszłości stawia na baterie litowo-jonowe. Elementem systemu amerykańskiego mają być miniaturowe silniki zasilane gazem, zaś inżynierowie z Indii chcą, żeby żołnierz produkował energię sam – stanowiąca część jego zbroi prądnica miałaby ładować baterie podczas marszu. System zasilający musi też być tak skonstruowany, by mógł bez problemu dostarczać energii różnym elementom wyposażenia, które będzie się zmieniać zależnie od potrzeb.

Konfigurację zbroi będzie się dobierać zarówno dla dowódcy plutonu , jak i dla zwykłego strzelca, a także dostosowywać ją do rodzaju zadania. „Od początku twórcy technologii zakładali jej otwartą architekturę i modułowość. Poszczególne elementy systemu będzie można sprawnie wymieniać jak elementy z klocków Lego” – mówi Dominik Kimla, analityk sektora obronnego w międzynarodowej firmie doradczej Frost&Sullivan.

 

Broń żołnierzy przyszłości będzie bazować na tej używanej przez służby specjalne, które do perfekcji opanowały sztukę „neutralizowania” przeciwnika. Kluczową przewagę będą stanowić systemy wspomagające uzbrojenie, zwiększające jego celność i minimalizujące np. ryzyko postrzelenia kolegi z oddziału. W skład polskiego systemu TYTAN ma wejść modułowy karabinek MSBS, który da się konfigurować na kilka sposobów. Żołnierze dostaną także m.in. granatnik rewolwerowy, celownik noktowizyjny i termowizyjny oraz dalmierz i oświetlacz laserowy.

Wirtualne pole walki

Sercem TYTAN-a będzie wszyty w kamizelkę komputer osobisty z indywidualnym systemem komunikacji, systemem rozpoznania wrogów i przyjaciół oraz nawigacją. Ta ostatnia będzie bazować na GPS i Galileo, ale zostanie też przystosowana do działania w sytuacji, gdy satelity tych systemów przestaną działać. Polscy inżynierowie pracują nad nawigacją 3D, która „namierzy” żołnierza, korzystając z alternatywnych sygnałów, np. z nadajników sieci komórkowych i lokalnych sieci WiFi.

Do żołnierskiego komputera będzie docierać drogą radiową strumień danych, dzięki któremu zorientuje się on w sytuacji.

„Informacja jest najważniejszym nerwem systemu i to ona zadecyduje o skuteczności na polu walki” – podkreśla Dominik Kimla.

Będzie ono monitorowane przez satelity, bezzałogowe pojazdy latające (drony) i kamery umieszczone na hełmach żołnierzy. Jeśli którekolwiek z tych urządzeń zlokalizuje i zidentyfikuje przeciwnika, dowie się o tym cały oddział.

Systemy komunikacyjne muszą być dyskretne i wygodne w użyciu. Amerykański żołnierz nie będzie musiał odkładać broni, ponieważ dane pojawią się na ekranie wbudowanym w jego gogle, a cały system da się obsługiwać głosowo. Armia USA próbuje wykorzystać w ten sposób cyberokulary Google Glass. W Finlandii rozważa się z kolei umieszczenie na nadgarstku żołnierzy zmodyfikowanych smartfonów, które posłużą do odbioru i wprowadzania danych.

Inżynierowie nadal jednak mają wiele do zrobienia. „Systemy łączności są najbardziej wrażliwym elementem wyposażenia wojownika przyszłości. Są podatne na zagłuszanie i podsłuchiwanie. Nie udało nam się jeszcze wymyślić stuprocentowo pewnych sposobów ich ochrony” – przyznaje major Tapio Saarelainen z fińskiej Narodowej Akademii Obrony, która pracuje nad futurystycznym sprzętem.

Anatomia polskiego tytana

System zarządzania działaniami C4I: komunikator z radiostacją, moduł monitorowania życia, skażeń, zestaw mikrofonowo-słuchawkowy, nawigacja GPS i inercyjna, system zarządzania energią, komputer osobisty z oprogramowaniem i mapami, interfejs. Zasilanie zapewni akumulator z zestawem baterii litowo-jonowych. MON bierze pod uwag zintegrowanie systemu z dronami i satelitami obserwacyjnymi.

Nowe uzbrojenie: nodułowy karabinek MSBS 5,56 mm, ? 9-milimetrowy pistolet samopowtarzalny, modułowy granatnik rewolwerowy RGP-40 (40 mm), ręczny granatnik przeciwpancerny jednorazowego użytku, granaty ręczne.

System obrony przed bronią masowego rażenia: m.in. maska przeciwgazowa, ochrona oczu.

System ochrony balistycznej: zbroja/zintegrowana kamizelka taktyczna, która będzie nośnikiem systemu C4I, hełm półotwarty lub zamknięty z detektorem promieni laserowych

System obserwacji i rozpoznania: celownik noktowizyjny, celownik termowizyjny, celownik kolimatorowy, okulary lub wyświetlacz nahełmowy, system kierowania ogniem, system ostrzegania i informacji, system aktywnej ochrony słuchu i wzmacniania słuchu, dalmierz i oświetlacz laserowy, lornetka, identyfikator „swój-obcy”.

Nowy rodzaj umundurowania: nowe materiały, m.in. tkaniny termoaktywne, kilka rodzajów kamuflażu

źródło: Ministerstwo Obrony Narodowej

 

Psy wojny XXI wieku

Nowoczesne wyposażenie trafi do polskiej armii już niedługo. Do 2018 r. kupi ona co najmniej kilkanaście tysięcy kompletów sprzętu (a docelowo nawet 40 tys.), co będzie kosztować ponad 3 mld zł. To stosunkowo niewiele, np. na obronę powietrzną przeznaczymy prawie dziewięć razy więcej. Inwestować jednak trzeba, bo wiele innych państw pracuje nad podobnymi rozwiązaniami.

Chodzi tu nie tylko o to, że będziemy niezależni od zagranicznych dostawców. „Kiedy TYTAN zostanie wdrożony do armii, warto pomyśleć nad jego eksportem” – sugeruje Dominik Kimla. Jeśli nasz system będzie skuteczny, tani i uniwersalny, możemy podbić nim światowe rynki.

Technologia ta zmieni nie tylko układ sił, ale i sam model prowadzenia wojen. Armie w krajach rozwiniętych od dawna rezygnują z masowego poboru i stawiają na żołnierzy kontraktowych, którzy maj ą wyższą wartość na polu walki. „Skoro armia jest nieliczna, trzeba efektywnie wykorzystać żołnierza, zapewniając mu jak najlepsze warunki i świadomość sytuacyjną pola walki” – dodaje Dominik Kimla.

Stąd nacisk na najnowsze technologie i coraz bardziej zaawansowane szkolenia.

„Woj ownicy przyszłości nadal będą musieli znać wszystkie tradycyjne sposoby walki, a przy tym efektywnie wykorzystywać nowe uzbrojenie i informacje dostępne dzięki futurystycznym przyrządom. To znacznie podniesie koszty treningu” – uważa major Saarelainen. Jeśli dodamy do tego rosnące wydatki na uzbrojenie i systemy wspomagające, to może okazać się, że lada moment niektórych państw nie będzie już stać na nowoczesną armię.

W ten sposób wracamy do średniowiecza. Koszt ówczesnej broni i dobrego konia mógł ponieść tylko ktoś bogaty; dobre miecze i zbroje potrafili wykuć tylko najlepsi płatnerze. Na utrzymywanie stałej drużyny rycerskiej stać było tylko najmożniejszych władców, innym pozostawało korzystanie z usług najemników. Zdaniem Dominika Kimli schemat może się powtórzyć. „Wszystko zależy od teatru działań zbrojnych, ale w niektórych wypadkach garstka supernowoczesnych najemników będzie mogła zwyciężyć w starciu z tysiącami kiepsko wyposażonych żołnierzy” – podkreśla.

Pojedynek psychologiczny

Prywatne firmy wojskowe, takie jak brytyjska Aegis czy amerykańska Academi (dawniej znana jako Blackwater), od dawna są zatrudniane przez rządy. Ich pracownicy w pierwszej kolejności mogą stać się „elekt- rycerzami” do wynajęcia. Ich wynajęcie mogłoby być dla uboższych krajów logicznym posunięciem – sama obecność wojowników tej klasy może sprawić, że agresor dwa razy się zastanowi, zanim spróbuje wysłać do walki swoje oddziały.

Czy dzięki temu wojny będą mniej krwawe? W jednym z opowiadań Lema połączone dywizje robotów zyskały tak dużą grupową mądrość, że zaczęły snuć rozważania filozoficzne, a gdy dwie cyberarmie stanęły naprzeciw siebie, doszło jedynie do wymiany uśmiechów. Niestety, ludzie nie są jeszcze na tak wysokim poziomie rozwoju.


DLA GŁODNYCH WIEDZY: