Nowe Starlinki dostarczą internet bezpośrednio do smartfonów. Mają tylko jedną poważną wadę

Kiedy SpaceX kilka lat temu rozpoczął wysyłanie na orbitę pakietów swoich satelitów dostarczających internet w każde miejsce na powierzchni Ziemi, miłośnicy zachwyceni byli widocznymi krótko po starcie „pociągami satelitów” niemo przesuwającymi się po nocnym niebie. Wystarczyło kilka tygodni, aby astronomowie uświadomili sobie, jakim zagrożeniem dla ich pracy są te satelity. Problem ten właśnie powrócił ze zdwojoną siłą.
Nowe Starlinki dostarczą internet bezpośrednio do smartfonów. Mają tylko jedną poważną wadę

Nie ma co ukrywać – widok strumienia kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu satelitów – mknących po nocnym niebie był fascynujący. Nigdy wcześniej niczego takiego na niebie nie dało się zobaczyć. Astronomowie pracującym w mniejszych i większych obserwatoriach na powierzchni naszej planety szybko zauważyli, że blask satelitów wysyłanych na orbitę przez Elona Muska pozostawia istotne ślady w danych obserwacyjnych, znacząco obniżając ich wartość naukową. Mówiąc najprościej, przelatujące nad obserwatoriami satelity oślepiały niezwykle czułe na światło detektory zainstalowane na teleskopach.

Gdy pojawiły się pierwsze zastrzeżenia i obawy na orbicie znajdowało się zaledwie kilkadziesiąt satelitów konstelacji Starlink. Było jednak wiadomo, że liczba ta będzie rosła lawinowo w kolejnych miesiącach i latach. Tak też się stało. Na przestrzeni zaledwie czterech lat na orbicie znalazło się już ponad 5000 satelitów konstelacji, a firma planuje podniesienie tej liczby do nawet 42000 satelitów.

Mało tego, widząc sukces Starlinków, także inne podmioty i państwa zaczęły myśleć o tworzeniu własnych konstelacji, aby choć w części uszczknąć kawałek tortu internetu satelitarnego dla siebie.

Warto tutaj podkreślić, że SpaceX nie pozostał obojętny na zastrzeżenia astronomów i stosunkowo szybko zaczął stosować w Starlinkach powłoki, które znacząco ograniczały ilość światła odbijanego przez nie w stronę Ziemi. Wyglądało zatem na to, że kryzys został zażegnany.

Nowe Starlinki znowu dają się astronomom we znaki

Na początku 2024 roku SpaceX zaczął wysyłać na orbitę satelity DTC, które jako pierwsze Starlinki zdolne są dostarczać internet satelitarny bezpośrednio do smartfonów. Nowe satelity, które mają stać się masztami sieci komórkowej w przestrzeni kosmicznej okrążają Ziemię na wysokości 350 kilometrów, czyli 200 km niżej niż wszystkie wcześniejsze. Efekt mógł być tylko jeden. Szybko okazało się, że są one pięć razy jaśniejsze od dotychczasowych satelitów konstelacji.

Czytaj także: Satelity konstelacji Starlink to problem nie tylko dla astronomów. Atmosfera Ziemi także ich nie cierpi

Owszem, satelity faktycznie już w trakcie testów pozwalały przesyłać wiadomości tekstowe bezpośrednio na telefony. W maju okazało się, że w przyszłości będzie można je wykorzystać nawet do prowadzenia rozmów wideo między smartfonami. Jak dotąd na orbitę trafiło nieco ponad sto satelitów DTC. Nie zmienia to faktu, że firma Elona Muska już złożyła wniosek o zezwolenie na umieszczenie na niskiej orbicie okołoziemskiej 7500 takich aparatów.

Z jednej strony firma uspakaja, że wysoka jasność Starlinków DTC wynika z braku osłon stosowanych na starszych satelitów. Z drugiej jednak strony nawet po ich zastosowaniu, wciąż będą one niemal trzy razy jaśniejsze od nich. Teoretycznie sytuację ratuje fakt, że satelity znajdujące się na niższej wysokości nad Ziemią poruszają się znacznie szybciej po niebie, przez co mają mniej czasu, aby pozostawić po sobie ślad w danych obserwacyjnych. Czy tak jednak faktycznie będzie, zobaczymy dopiero gdy SpaceX wyciemni nowe satelity i zaczną one latać nad obserwatoriami astronomicznymi.

Więcej:starlink