Nowe katastrofy i tragedie powodują, że świat przestaje pamiętać o trzęsieniu ziemi na Haiti. Niestety sami mieszkańcy nie mają szansy o nim zapomnieć. Ich państwo jest w ruinie, warunki życia to istny koszmar. Niektórzy specjaliści twierdzą, że najważniejszym powodem, dla którego Haiti nie potrafi pozbierać się po tragedii, jest brak ziemi pod budowę.Większość powierzchni kraju zajmują góry, toteż nie ma gdzie zbudować miast, zakładów pracy, nie ma gdzie założyć pól, które dałyby żywność. Dlatego amerykański architekt E. Kevin Schopfer proponuje, by Haiti odbudowało się na wodzie, u wybrzeży dotkniętej kataklizmem wyspy. Schopfer, wraz z pracownią Tangram 3ds, przedstawił szczegółową wizję pływającej osady o nazwie Harvest City. Oto jak ma wyglądać.
Krzyż i koło
Miasteczko na planie koła o średnicy 3,2 km ma składać się z pływających modułów, zakotwiczonych i przycumowanych do siebie nawzajem. W samym centrum koła znajdować się będzie wewnętrzny port oraz najważniejsze ośrodki życia miasta: szkoły, urzędy, miejsca spotkań i handlu. W bezpośrednim sąsiedztwie centrum mieszczą się cztery dzielnice mieszkaniowe, które utworzą coś na kształt krzyża. Między jego ramionami znajdzie się miejsce na warsztaty pracy oraz poletka uprawne. Cała pływająca osada ma zostać zbudowana na betonowych kadłubach: elementach prostych i tanich w konstrukcji. Będzie je można odlewać na lądzie, a następnie holować na właściwe miejsce (sprawę utrudnia fakt, że na Haiti nie ma żadnego zakładu, który mógłby takie kadłuby produkować, trzeba więc najpierw wybudować taki zakład). Z betonu będą też odlane okrągłe formy, w których powstaną poletka uprawne. Każde ma mieć powierzchnię jednego akra. Zagony zostaną połączone pływającymi chodnikami. Jak przewiduje Schopfer, wszystkie rośliny w mieście, nawet te w dzielnicach mieszkaniowych, mają dawać plon. Schopfer zaprojektował dla Harvest City fabryczki i warsztaty w formie tak zwanych domków Quonset. Są to stalowe budynki przypominające przekrojoną wzdłuż rurę.
Budyki mieszkalne będą czterokondygnacyjne, skonstruowane z betonowych płyt. Mieszkania typu studio o powierzchni 50 m kw. będzie można aranżować za pomocą ścianek działowych. Łazienki wspólne dla mieszkańców jednego piętra. W każdej z czterech dzielnic znajdzie się 560 mieszkań, co da lokum około 6 tys. ludzi. Energii elektrycznej nie będzie można pobierać ze stałego lądu, gdyż dostawy prądu na Haiti są sporadyczne. Pływające miasto będzie musiało mieć własne źródła zasilania: turbiny wiatrowe na obwodzie wyspy i baterie słoneczne na dachach budynków. Energia z tych źródeł w dużej części zostanie zużyta na odsalanie wody morskiej (deszczówki może nie wystarczyć na wszystkie potrzeby mieszkańców) oraz na obsługę oczyszczalni ścieków: według planów architekta, pływające miasto nie będzie w ogóle produkować zanieczyszczeń. Jak twierdzi Schopfer, miasto na wodzie będzie odporne na klęski żywiołowe: jak huragany, trzęsienia ziemi, tsunami. Z zewnątrz obwiedzione będzie falochronami, a obła forma całości i budynków nie będzie stawiała oporu wiatrom. Zakotwiczona modułowa struktura ma być bardzo elastyczna.
Zalążek nowego
Czy Harvest City ma szansę powstać? Schopfer i pracownia Tangram 3ds opracowali wizualizacje bardzo realistyczne, ale od pomysłu do jego urzeczywistnienia droga daleka. Sam Schopfer uważa, że idea nie tylko jest możliwa do wcielenia w życie, ale także bardzo sensowna. Harvest City jest pomyślane jako tzw. miasto czarterowe (Charter City). Jest to nowa propozycja ekonomiczna dla państw znajdujących się w głębokiej gospodarczej zapaści. Miasto czarterowe ma być budowane przez międzynarodowe instytucje pomocy jako zalążek nowego życia w zrujnowanym kraju. Jednostki i rodziny byłyby wyciągane z nędzy i przenoszone do normalnego otoczenia w takiej właśnie osadzie. Nowe miasto oferowałoby nie tylko pracę, ale porządek społeczny, samorząd itp. Według założeń pomysłodawców wzór lepszego życia z miasta czarterowego mógłby się rozprzestrzeniać na cały kraj.