Na przestrzeni ostatnich ponad sześciu dekad, to aparaty wykonane przez człowieka na Ziemi najczęściej wzruszały i zmieniały powierzchnię Księżyca. Jakby nie patrzeć, do samej powierzchni dotarło ponad sto różnych aparatów będących efektem prac licznych zespołów naukowych. Część z nich rozbiła się o Księżyc, część miękko wylądowała, część była bezzałogowa, a część przywiozła na Księżyc ludzi.
Ten trend wzmógł się jednak ostatnimi czasy i istnieje szansa na to, że w najbliższych latach i dekadach będzie przybierał na sile. Jakby nie patrzeć, na powierzchni Księżyca nie lądują już jedynie radzieckie i amerykańskie statki kosmiczne. Ta era już dawno minęła. Tylko w mijającym 2023 roku na Księżycu próbowały wylądować dwie sondy japońskie, jedna rosyjska i jedna indyjska. W styczniu ponownie spróbuje wylądować kolejna sonda japońska i dwie amerykańskie. W międzyczasie Australia właśnie wybrała nazwę dla swojego własnego łazika księżycowego, a Amerykanie i Chiny już planują kolejną armadę misji księżycowych.
Czytaj także: Astronauci z misji Apollo zostawili na Księżycu te instrumenty. Dane z nich zostały teraz odczytane przez komputer
Mało tego, obecnie zarówno Chiny, jak i Stany Zjednoczone przygotowują się do wysłania przed końcem dekady ludzi na powierzchnię Księżyca. Jeżeli uda się pokonać kluczowe przeszkody, to obydwa kraje we współpracy ze swoimi partnerami będą chciały w latach trzydziestych ustanowić bazy księżycowe w okolicy południowego bieguna Luny. W tych projektach będą brały zarówno te kraje, ale także takie egzotyczne kraje jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt, czy kraju Unii Europejskiej.
Biorąc to wszystko pod uwagę, naukowcy z Uniwersytetu w Kansas wskazują, że czas już najwyższy ogłosić nową epokę geologiczną: antropocen księżycowy. Wszak, jakby nie patrzeć, to ludzie lub też wytwory ich rąk najczęściej zmieniają w ostatnich latach powierzchnię Księżyca. W swoim najnowszym artykule opublikowanym na łamach periodyku Nature Geoscience badacze wskazują, że nową epokę w ewolucji Luny powinniśmy rozpocząć wstecznie w 1959 roku, kiedy to do Księżyca zaczęły docierać mniejsze i większe instrumenty badawcze z Ziemi.
Skoro na Ziemi antropocen rozpoczął się — w zależności od sposobu liczenia — kilkaset tysięcy lat temu lub w połowie XX wieku, to i wraz z dotarciem człowieka na Księżyc powinniśmy zacząć tam taką erę.
Można oczywiście powiedzieć, że wpływ człowieka na Księżyc jest — póki co — marginalny, ale trzeba zacząć uświadamiać ludzi, że Księżyc dzisiaj nie jest już sterylnie czystym obiektem kosmicznym, którego nie dotknęła ludzka ręka. Choć ludzi było tam mało. To wszystkie lądowniki, które dotarły na Księżyc, w ostatniej fazie lądowania intensywnie rozwiewały regolit pokrywający powierzchnię Księżyca, zmieniając jego obraz. Przy obecnym tempie rozwoju, za kolejne pół wieku Księżyc może już nie przypominać siebie sprzed 1959 roku.
Czytaj także: Obiekty międzygwiezdne na Księżycu? Musiało dochodzić do takich zderzeń
Uświadomienie szerokiej opinii publicznej, ale też środowisku naukowemu, że operujemy w erze antropocenu księżycowego, sprawi, że naukowcy zaczną też dyskutować o wpływie człowieka na powierzchni Księżyca, zanim na dyskusję będzie jeszcze za późno. Można oczywiście myśleć, że to odległa przyszłość. W przeciwieństwie jednak do Ziemi wszystko, co człowiek zostawia na Księżycu, tam pozostaje, nic się natomiast nie rozkłada. Dlatego też wszystkie sondy kosmiczne, które rozbiły się o Księżyc, wciąż tam są. Wszystkie łaziki, sprzęt naukowy, fotografie, flagi i worki na odchody — nic się z tym nie stało. Wszystko leży tam tak, jak pozostało pozostawione.
Autorzy zwracają uwagę na fakt, że choć Księżyc nie ma atmosfery, ani magnetosfery, to ma jednak delikatną egzosferę złożoną z pyłu i gazu oraz obszary lodu wodnego wewnątrz wiecznie zacienionych kraterów w okolicach biegunów. Gazy emitowane podczas lądowań i startów lądowników kosmicznych bezpośrednio wpływają na te dwa środowiska. Stąd i warto już teraz pomyśleć o tym, że musimy tworzyć technologie pozwalające na ochronę naturalnego środowiska księżycowego, żeby się nie okazało, że kiedy człowiek już rozpocznie dokładniejsze badania Luny na miejscu, nie będzie musiał zacząć od badania zanieczyszczeń dostarczonych na Księżyc z Ziemi.