USS Carney to niszczyciel typu Arleigh Burke, który wszedł do służby w 1996 r., a od początku grudnia operuje na wodach Morza Czerwonego jako część grupy bojowej lotniskowca USS Gerald Ford. Jest gotowy do natychmiastowego działania, co udowodnił wczesnym rankiem 16 grudnia 2023 r.
Czytaj też: Te niszczyciele to przyszłość marynarki USA. Pierwszy z nich zapisał się właśnie na kartach historii
Wtedy to amerykański okręt z powodzeniem zniszczył 14 bezzałogowych aparatów latających (UAV) wystrzelonych jako rój dronów z obszarów Jemenu kontrolowanych przez ruch Huti. Nikomu nic się nie stało, a cele zostały zneutralizowane w “bezpiecznej odległości”. Incydent ten pokazuje, że konflikt między Izraelem a Hamasem rozprzestrzenia się na światowe szlaki żeglugowe.
Amerykański niszczyciel przetestował potężną technologię – ale jaką?
Opisane zdarzenie to tylko jeden z wielu incydentów odnotowanych przez US Central Command (Centcom) w grudniu. To objaw eskalacji konfliktu zbrojnego między Izraelem a Hamasem, który odbija się negatywnie także na cywilach. Z tego powodu amerykańska armia postanowiła wysłać na wody Morza Czerwonego swoje okręty – aby załagodzić nieco sytuację.
Czytaj też: Lasery będą strącać drony jak muchy. Potężna broń trafi do brytyjskiej armii
Pokonanie roju dronów w warunkach operacyjnych nie tylko ochroniło marynarzy i statki, które mogły być celem ataku, ale pokazało, że amerykańska armia dysponuje technologią zdolną do radzenia sobie z tego typu zagrożeniami. I tu pojawia się kluczowe pytanie: jak zneutralizowano rój dronów? Oczywiście, US Navy na to pytanie nie odpowie, ale eksperci mają pewne podejrzenia.
Istnieje wiele konkretnych systemów, które mogły zostać wykorzystane do zniszczenia dronów. Na pierwszy plan wysuwa się system broni laserowej (LaWS), którą już 10 lat temu amerykańska armia testowała na Bliskim Wschodzie na desantowcu USS Ponce. W ostatnich latach US Navy zintegrowała w niszczycielach jeszcze bardziej zaawansowaną serię broni laserowej, która mogła zostać wykorzystana przeciwko rojowi Huti. Jedną z nich jest HELIOS (High Energy Laser With Integrated Optical Dazzler and Surveillance), zaawansowany system laserowy Lockheed Martin integrowany obecnie z niszczycielami US Navy, prawdopodobnie także USS Carney.
Możliwe jest jednak to, że do zniszczenia roju dronów użyto jakiegoś rodzaju systemu walki elektronicznej, np. SEWIP (Surface Electronic Warfare Improvement Program) Block 3, który pozwala na wykonywanie „aktywnych, silnych i bardzo precyzyjnych ataków elektronicznych na wiele celów jednocześnie”. System łączy 16 różnych aktywnych matryc skanowanych elektronicznie (AESA), aby emitować grupy ukierunkowanych, indywidualnie oddzielonych wiązek o grubości ołówka. Twórcy tej broni z Northrop Grumman stwierdzili, że takie promienie można indywidualnie skupiać, umożliwiając systemowi przesyłanie energii lub elektronicznego sygnału “zakłócającego” tam, gdzie jest to potrzebne. Można sobie wyobrazić, że do namierzenia każdego z 14 dronów wystrzeliwanych przez Huti wykorzystano właśnie ten rodzaj broni.
Warto wspomnieć także o samej genezie konfliktu. Wspierani przez Iran rebelianci Huti w Jemenie przeprowadzają serię ataków przy użyciu dronów i rakiet na Izrael od czasu, gdy bojownicy Hamasu zabili ok. 1140 i porwali ok. 240 osób. Izrael poprzysiągł zemstę i zniszczenie Hamasu, przez co rozpoczął masową ofensywę wojskową, w wyniku której w Strefie Gazy zginęło co najmniej 18 tys. osób, głównie kobiet i dzieci. Rebelianci Huti zagrozili atakiem na wszystkie statki zmierzające do izraelskich portów w pobliżu strategicznej cieśniny Bab al-Mandab na południowym krańcu Morza Czerwonego. Sytuacja jest naprawdę napięta.
Czytaj też: Wszyscy wiedzą, nikt nie mówi o tym wprost. Program nuklearny Izraela to nie blef
Gigant transportu kontenerowego Maersk nakazał swoim statkom zbliżającym się do Morza Czerwonego wstrzymanie rejsów, a firma Mediterranean Shipping Company (MSC) ogłosiła, że ich statki “nie będą przepływać przez Kanał Sueski w kierunku wschodnim i zachodnim”, a wybiorą dłuższą trasę przy Przylądku Nadziei. Ale niektórzy przewoźnicy nie mają wyjścia i muszą podróżować dobrze znanymi szlakami żeglugowymi, wystawiając się tym samym na atak dronów z Jemenu.