Niezniszczalni – największe powroty sportowców

Wracają do uprawiania wyczynowego sportu po obrażeniach, które dla zwykłego człowieka oznaczałyby wózek inwalidzki. Mimo przeżytych w wypadkach traum nadal potrafią wygrywać. W czym tkwi tajemnica ich niebywałej zdolności odradzania się?

Robert Kubica, 31 lat, zawodowy kierowca. 15 złamań, zrekonstruowane kości prawej dłoni, pozszywana rzepka i więzadła. Od 12 lat szyna w prawym przedramieniu, raz wymieniana, z powodu zgięcia w kolejnym wypadku. 6 lutego 2011 r. po przebiciu przez stalową barierę grodzi jego samochodu wyścigowego przewieziony do szpitala helikopterem na 15 minut przed całkowitym wykrwawieniem się. Operowany siedem godzin, w ciągu dziesięciu dni kolejne trzy operacje. Obecnie – rajdowy mistrz świata WRC-2, z powodzeniem walczący o sukcesy w klasie WRC.

Wielu ludzi po takich urazach jak Kubica nigdy nie zasiadłoby za kierownicą samochodu, nie mówiąc już o startowaniu w rajdach. Tymczasem poskręcany śrubkami i blaszkami w kilkunastu miejscach Polak odnosi kolejne zwycięstwa, zadziwiając konkurentów i komentatorów sportowych. Jednak Robert Kubica to tylko jeden z wielu przykładów ludzi, którzy po beznadziejnych, wydawałoby się, wypadkach wrócili do uprawiania sportu.

To prawda, że większość z nich wypadki miała przed trzydziestką, a młody organizm szybciej wraca do zdrowia. Prawda, że wcześniej intensywnie trenowali, dzięki czemu wypracowali dużo większą zdolność mobilizacji i regeneracji organizmu niż inni ludzie. Prawda też, że zapewniano im dobrą opiekę lekarską, rehabilitantów, psychologów i dietetyków.  Ale wszystko to niewiele by dało, gdyby chociaż przez chwilę pomyśleli o sobie jako o niezdolnych do uprawiania sportu kalekach. Ich siła tkwiła w głowie – samozaparciu, dyscyplinie i zdolności do pokonywania ograniczeń. Przecież decydując się na karierę sportową, wiedzieli, że wypadki się zdarzają – po co więc je rozpamiętywać?

Trzy tygodnie po wypadku Kubica ćwiczy już połamane koń-czyny, początkowo tylko na siedząco. W połowie kwietnia staje na nogi. 1 czerwca, niespełna cztery miesiące od operacji, chodzi już bez kul. Do końca roku kończy cykl rehabilitacji i marzy o powrocie to treningów, jednak psychika okazuje się silniejsza niż osłabione kości. W styczniu 2012 roku, po poślizgnięciu się na oblodzonym chodniku Robert łamie nogę, w tym samym miejscu, w którym była uszkodzona w wypadku. Z zespoloną kością piszczelową wraca do treningów, by we wrześniu odnieść pierwsze zwycięstwo w rajdzie Ronde Gomitolo di Lana. Z wciąż daleką od pełnej sprawności ręką wygrywa wszystkie cztery odcinki specjalne i dociera na metę z przewagą niemal minuty nad drugim w kolejności kierowcą.

JAK ONI TO ROBIĄ?

Paweł Drużyk, psycholog sportowy i trener mentalny: Pierwsze chwile po ciężkim urazie to szok – wszystko w  jednej sekundzie się zmienia. Świat sportowca załamuje się, wydaje się, że lata poświęceń i treningów poszły na marne. I w takim momencie ujawnia się zwykle jego charakter – determinacja, chęć walki i powrotu między ludzi, z którymi spędziło się setki, jeśli nie tysiące godzin. Jest więc silna motywacja, by jak najszybciej wrócić do zdrowia. Wyczynowi zawodnicy nie mają zwykle „planów awaryjnych”, ich determinacja jest stuprocentowa. Do rehabilitacji przykładają się tak samo jak  wcześniej do treningów. Blokady i  lęki pourazowe pokonuje się małymi krokami. Najpierw trzeba przyzwyczaić się do nowej sytuacji, nauczyć się z  nią żyć. Jeśli jedna ręka straciła sprawność, druga musi przejąć dodatkowe funkcje. Jeśli jakieś zmysły straciły wcześniejszą wrażliwość, inne muszą  to skompensować. Predyspozycja takich osób do akceptacji ryzyka jest dużo większa niż u  innych ludzi. Nie sądzę, by doświadczony kierowca Robert Kubica, siedząc już w  aucie kalkulował ryzyko wypadku. W  takich sytuacjach ludzie działają w  stanie totalnego skupienia, na adrenalinie, osiągają to, co w  psychologii nazywa się „stanem flow” – uskrzydlenia.

Takich „powrotów na arenę” były w sporcie dziesiątki i każdy z nich każe zadać pytanie: jak to możliwe, że po ciężkich urazach a nawet utracie części ciała, niektórzy ludzie wciąż zdolni są do mistrzowskich wyczynów? Czasami z medycznego punktu widzenia – niewyjaśnionych. Można zrozumieć, że dobrze poskręcany i pozszywany kierowca, narciarz czy piłkarz wraca do sportu i osiąga sukcesy – w końcu medycyna poczyniła duże postępy w rekonstrukcji kości, stawów czy więzadeł. Ale jak wyjaśnić sukcesy w windsurfingu, gdzie utrzymanie równowagi jest kluczową sprawą dziewczyny, która straciła całą rękę? Albo powrót do piłki ręcznej – dyscypliny sportu, w której bez dobrej oceny odległości teoretycznie nie ma mowy o sukcesach – zawodnika bez oka?

Poniżej prezentujemy sylwetki tylko niewielkiej części takich  „gladiatorów”, zarówno mniej, jak i bardziej znanych, mężczyzn i kobiet, którzy na przekór losowi postanowili nadal walczyć. Zgodnie z dewizą: Once an athlete, always an athlete – kto raz został sportowcem, będzie nim zawsze.

 

WALDEMAR MARSZAŁEK (motorowodniak) 

  • Wypadek w wieku: pierwszy 19 lat, ostatni – 47 lat
  • Konsekwencje: wielokrotne złamania rąk i żeber, zmiażdżone biodro, pęknięta czaszka i dwa kręgi szyjne, urwana pięta, przecięte ścięgno, uszkodzony nerw wzrokowy, śmierć kliniczna              
  • Późniejsze sukcesy: sześciokrotny mistrz świata, czterokrotny mistrz Europy, 40-krotny mistrz Polski,  27-krotny medalista mistrzostw świata i Europy

Kwiecień 1982 r., jezioro Gatow pod Berlinem. 40-letni Waldemar Marszałek, najlepszy na świecie motorowodniak w klasach O-250 i O-350 startuje w zawodach Pucharu Świata. Z powodu stanu wojennego przez wiele miesięcy nie miał możliwości trenowania, a jego ślizgacz, jak się okazało, był uszkodzony. Mimo to Polak zdobywa nad rywalami dużą przewagę. Niespodziewanie w trzecim biegu, przy prędkości niemal 170 km na godzinę, łódź Marszałka wbija się w wodę, której ciśnienie dosłownie rozrywa ją na części. On sam z impetem uderza w taflę jeziora, traci kask, jest nieprzytomny. Do szpitala trafia w stanie śmierci klinicznej, z licznymi złamaniami i przebitymi płucami. Kilka miesięcy później wystartuje w zawodach na tym samym jeziorze i zwycięży.

Waldemar Marszałek był chyba najczęściej ulegającym wypadkom polskim sportowcem, ale też dyscyplina, którą wybrał, należała do najbardziej niebezpiecznych. Już w czasie debiutanckiego startu w wieku 19 lat niemal stracił łokieć, uszkodzony przez urwane koło zamachowe silnika. Potem przez trzy dekady był stałym pacjentem oddziałów ortopedii i traumatologii. Poza wspomnianymi już wypadkami miał kilka innych w wyniku awarii łodzi i zderzeń z innymi zawodnikami. Po jednym z nich, kiedy był już w wodzie, śruba innego ścigacza omal nie odcięła mu głowy i nogi. Skończyło się na przeciętym kasku i ścięgnie. To tylko najpoważniejsze kontuzje – drobniejszych 73-letni dziś Waldemar Marszałek nigdy nie liczył. „W szpitalu myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do ścigania” – wspomina.

 

MELISSA STOCKWELL (triathlon)

  • Wypadek w wieku:  24 lata
  • Konsekwencje:  utrata lewej nogi                
  • Późniejsze sukcesy: trzykrotna mistrzyni świata  w triathlonie

Kwiecień 2004, Irak. Melissa Stockwell, porucznik armii USA, prowadzi wojskowy konwój, gdy jej samochód wpada na minę. Lekarze muszą amputować lewą nogę w połowie uda. „Przede wszystkim cieszę się, że żyję. Inni nie mieli tyle szczęścia” – mówi Melissa po operacji. Jako zawodowy żołnierz zdawała sobie sprawę, że może zostać ranna i okaleczona, a wojskowe treningi wyrobiły w niej odporność fizyczną i psychiczną podobną jak u wyczynowych sportowców. Po 52 dniach od wypadku stawia już pierwsze kroki na metalowej protezie, a ponieważ duża część jej rehabilitacji odbywała się na basenie, po roku rozpoczyna przygotowania do startu w za-wodach pływackich na igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie. Wkrótce rozpoczyna też treningi biegowe i jazdę na rowerze. W 2008 roku zdobywa pierwszy z trzech tytułów mistrzyni świata w triathlonie. W przyszłym roku prawdopodobnie wystartuje na igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie triathlon będzie po raz pierwszy dyscypliną paraolimpijską. Choć wielu takie odrodzenie może się wydawać cudem – tak naprawdę jest to wielki triumf woli!

 

NIKI LAUDA (kierowca F1)

  • Wypadek w wieku:  27 lat
  • Konsekwencje: poparzenia drugiego  i trzeciego stopnia głowy i twarzy,  uszkodzone płuc
  • Późniejsze sukcesy: mistrz świata Formuły 1

Sierpień 1976 roku, niemiecki tor wyścigowy Nürburgring. Jeżdżący dla zespołu Ferrari Austriak Andreas Nikolaus Lauda, zwany Niki, zdominował poprzedni sezon i teraz walczy o utrzymanie pozycji. Zadanie wydaje się łatwe, ale na drugim okrążeniu jego bolid niespodziewanie wypada z trasy, uderza w bandę i staje w płomieniach. Mija ponad minuta, zanim uda się wydobyć Laudę z pułapki. Jest przytomny, ale za chwilę zapada w śpiączkę. Oprócz poparzeń twarzy i głowy jest też ciężko zatruty toksycznymi oparami z płonącego ferrari. Ksiądz udziela mu ostatniego namaszczenia, fani Formuły 1 są w szoku.

Sześć tygodni później, Grand Prix Włoch na torze Monza. Lauda znów  siedzi w bolidzie Ferrari. Z twarzą nie do końca wyleczoną po operacjach plastycznych i przeszczepach skóry zajmuje sensacyjne czwarte miejsce. Fizycznie jest w pełni sprawny, ale psychiczny uraz po wypadku daje o sobie znać w czasie Grand Prix w Japonii, gdzie wycofuje się z wyścigu na mokrym torze, uważając, że jazda byłaby zbyt niebezpieczna. Jego kariera zaczyna się chwiać, ale osiem lat później 35-letni Niki Lauda znów w wielkim stylu powraca do Formuły 1, by zdobyć tytuł mistrza świata – trzeci w swojej karierze.

 

HERMANN MAIER (narciarstwo alpejskie)

  • Wypadek w wieku:  29 lat
  • Konsekwencje:  zmiażdżenie prawej nogi               
  • Późniejsze sukcesy: mistrzostwo świata  w supergigancie, medale olimpijskie

Sierpień 2001 r., górska droga Obertauren–Flachau. Najlepszy austriacki narciarz Hermann Maier, zwany Herminatorem, zdobywca trzech Kryształowych Kul w supergigancie, dwukrotny mistrz olimpijski i dwukrotny mistrz świata, jedzie harleyem, gdy mijający go mercedes zahacza zderzakiem o jego prawą nogę. Maier ma otwarte złamanie kości i zerwane wszystkie mięśnie. Grozi mu amputacja nogi. Lekarze robią co mogą, by ją uratować, ale nawet najwięksi optymiści nie wierzą, że po ta-kim urazie Maier wróci do wyczynowego sportu. Operacja trwa siedem godzin – aby zespolić złamaną kość, lekarze montują do niej 32-centrymetrowy tytanowy „gwóźdź”.

Człowiek, który pędził z szaleńczą prędkością na nartach, teraz z trudem staje na nogi. Ale już po niespełna roku od wypadku Maier znów przypina deski na alpejskim lodowcu. Kontuzjowana kość nie wytrzymuje obciążenia i pęka: trzeba wrócić do szpitala i na nowo rozpocząć rehabilitację. Herminator nie poddaje się i pół roku później, w styczniu 2003 r., wraca do rywalizacji pucharowej.  W wielkim stylu wygrywa supergigant w Kitzbühel, a po kolejnym roku treningów i startów zdobywa we włoskim Bormio trzeci w karierze tytuł mistrza świata. W 2004 roku przywozi dwa medale z zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie.

 

BETHANY HAMILTON (windsur­ng)

  • Wypadek w wieku: 13 lat
  • Konsekwencje:  utrata lewej ręki
  • Późniejsze sukcesy: reprezentantka USA w windsurfingu, pierwsze miejsce w mistrzostwach kraju, starty w rajdach samochodowych

Październik 2003 r., plaża Tunnels na wyspie Kauai. Bethany od dziecka surfuje, wygrywając pierwsze zawody w wieku ośmiu lat. Teraz odpoczywa, leżąc na desce i wiosłując lewą ręką, by nie oddalić się zbytnio od brzegu. Nie wie, że tuż pod nią przepływa 4,5-metrowy rekin. Drapieżnik błyskawicznie chwyta jej rękę i odgryza tuż przy ramieniu. Zanim Bethany dotrze do szpitala, traci 60 proc. krwi. Przechodzi operację, ale nawet rodzina i przyjaciele nie mogą dać jej nadziei, że kiedykolwiek będzie pływać na desce: w historii tego sportu nie było jeszcze przypadku jednorękiego surfera. Dziewczyna wpada w depresję, ale po wyjściu ze szpitala postanawia na nowo rozpocząć treningi. Początkowo ćwiczy na dłuższej, węższej i grubszej desce, którą łatwiej manewrować, ale szybko wraca do standardowej. Niespełna trzy miesiące po wypadku, w styczniu 2004 r., znów startuje w zawodach. W następnym roku Bethany zdobywa mistrzostwo kraju, a cztery lata później – brązowy medal mistrzostw świata.

 

KAROL BIELECKI (piłkarz ręczny)

  • Wypadek w wieku:  28 lat
  • Konsekwencje: utrata lewego oka
  • Późniejsze sukcesy: puchar Polski, medale Ligi Mistrzów i mistrzostw świata

11 czerwca 2010 roku, towarzyski mecz piłki ręcznej w Kielcach. W dziesiątej minucie spotkania chorwacki rozgrywający Josip Valcic trafia kciukiem w oko Bieleckiego. Uderzenie jest tak silne, że pęka gałka oczna. Nie pomagają dwie operacje. Trzy dni po nieudanym zabiegu w Niemczech, gdzie Bielecki ma kontrakt klubowy, szczypiornista ogłasza zakończenie ka-riery. Ale miesiąc później znów jest na boisku. W towarzyskim meczu występuje w specjalnych okularach chroniących prawe oko i zdobywa bramkę. W kolejnym spotkaniu – już trzy. Po 11 tygodniach od wypadku znów gra w meczu ligowym Bundesligi i zdobywa 11 bramek, zostając najlepszym graczem na boisku. Wkrótce wraca też do reprezentacji Polski, z którą w 2015 roku zdobywa w wielkim stylu brązowy medal mistrzostw świata w Katarze. Ale dla Karola Bieleckiego ten medal to coś znacznie ważniejszego niż trofeum wyłącznie sportowe… Andrzej Fedorowicz

 

ANNA HARKOWSKA (kolarstwo)

  • Wypadek w wieku:  22 lat
  • Konsekwencje: utrata kości strzałkowej i stawu skokowego, niedowład lewej nogi      
  • Późniejsze sukcesy: medale w górskich, szosowych i torowych zawodach kolarskich

2002 rok, Szczecin. Młoda zawodniczka klubu Gryf, startująca w maratonach, triathlonach i zawodach kolarskich, stoi na przystanku, gdy wjeżdża w nią autobus. Dziewczyna ma 26 złamań, w tym strzaskane obie nogi. Lewa jest w tak złym stanie, że lekarze chcą ją unieruchomić na stałe, twierdząc, że kości i stawy nie wytrzymają obciążenia związanego z chodzeniem. Harkowska przechodzi sześć operacji, ale ani myśli rezygnować ze sportu. O bieganiu nie ma mowy, ale wciąż po-zostaje rower. Zaczyna się intensywna rehabilitacja i treningi. Cztery lata po wypadku Harkowska zdobywa brązowy medal podczas torowych mistrzostw Polski w Szczecinie, walcząc z zawodnikami w pełni sprawnymi. W kolejnych latach zdobywa medale w górskich i szosowych mistrzostwach Polski, torowych i szosowych mistrzostwach świata, a także srebro na Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie w 2011 roku. W sierpniu 2013 roku, trenując w Zieleńcu do mistrzostw świata, ulega kolejnemu wypadkowi: hamując przed grupą rowerzystów, która nagle zajechała jej drogę, uderza w asfalt z prędkością 60 km na godzinę. Musi przejść operację barku. Dwa tygodnie później w zawodach w Baie-Comeau w Kanadzie zdobywa srebrny medal.