Zanim jednak przejdziemy do wyjaśnienia tej niezwykłej historii, warto byłoby przypomnieć jej kulisy. Zamieszanie pojawiło się 4 marca 2022 roku, kiedy sonda Lunar Reconnaissance Orbiter uwieczniła podwójny krater na powierzchni Srebrnego Globu. Badacze odrzucili scenariusz, w którym za uderzeniem miał stać meteoryt, ponieważ tuż przed kolizją dostrzegli pewien obiekt i nie wpisywał się on w założenia tej hipotezy.
Czytaj też: Astronauci znaleźli na stacji kosmicznej pomidora. Zaginął osiem miesięcy temu
Inna brała pod uwagę udział chińskiej rakiety. Naukowcy z Uniwersytetu Arizony postanowili przeprowadzić śledztwo w tej sprawie, o czym teraz piszą na łamach Planetary Science Journal. Jak twierdzą, w niewidoczną stronę Księżyca najprawdopodobniej uderzył booster rakiety wykorzystanej na potrzeby misji Chang’e 5-T1.
I choć wstępnie “oskarżono” SpaceX i drugi stopień ich rakiety Falcon 9, wykorzystanej do wyniesienia sondy DSCOVR (Deep Space Climate Observatory) to w świetle najnowszych ustaleń wina wydaje się spoczywać na kimś innym. Tym kimś są Chińczycy. Według członków zespołu badawczego chodzi o fragment rakiety Long March 3C, która posłużyła w czasie misji Chang’e 5-T1 przeprowadzonej w 2014 roku.
Podwójny krater został dostrzeżony po niewidocznej stronie Księżyca w marcu 2022 roku na zdjęciach wykonanych przez sondę Lunar Reconnaissance Orbiter
Osiem lat później fragment ten wprawił astronomów w osłupienie, uderzając w powierzchnię naszego naturalnego satelity i wytwarzając na niej podwójny krater. Jedną z wielkich niewiadomych pozostawała właśnie ta podwójna natura wytworzonego otworu. Tanner Campbell i jego współpracownicy wykorzystali teleskop RAPTORS-1 i dostarczone przez niego obrazy obiektu WE0913A, czyli potencjalnej chińskiej rakiety.
Chodziło o szczegółowe analizy światła przez nią odbijanego, na podstawie których naukowcy doszli do wniosku, że to właśnie trzeci stopień rakiety wykorzystanej na potrzeby misji Chang’e 5-T1 wpasowuje się w ustalenia. Pokrywałoby się to z informacjami przekazanymi przez Siły Kosmiczne Stanów Zjednoczonych. Wynikało z nich, jakoby wspomniany fragment – wbrew zapewnieniom Chińczyków – wcale nie spłonął w atmosferze naszej planety.
Czytaj też: Centaur Chiron miał mieć pierścienie jak Saturn. Ma jednak coś zawsze dziwniejszego
Warto podkreślić, że domniemana rakieta nie kołysała się w czasie lotu, co jest niezgodne z intuicją. Z tego względu autorzy najnowszych ustaleń sugerują, że musiała ona być połączona z czymś jeszcze, co zapewniło stabilizację. Nie wiadomo niestety, czym był ten tajemniczy obiekt, ani jaka była jego masa. Mimo wszystko, wyjaśnienie tej niezwykłej zagadki wydaje się w zasięgu ręki. Wiemy w końcu, co doprowadziło do powstania krateru i czemu ma on podwójny charakter. Autorzy dotychczasowych ustaleń dodają natomiast, że być może nigdy nie uda się stwierdzić ze 100-procentową pewnością, czym był ten dodatkowy element.