200 lat temu wzeszło niebieskie Słońce. Teraz wiemy dlaczego

Latem 1831 roku świat zafascynowało niezwykłe zjawisko. Słońce, zazwyczaj jasnożółte, przybrało niezwykły odcień. Obserwatorzy z całego świata – Chin, Europy, USA i Karaibów – opisywały je jako niebieskie, fioletowe, a nawet zielone. Temu dziwnemu widowisku towarzyszył nagły i znaczny spadek globalnych temperatur, co spowodowało, że świat przez kolejne dwa lata pogrążył się w niespodziewanym chłodzie. Średnia temperatura na powierzchni Ziemi spadła o około 1°C, co oznaczało krótkie, ale intensywne ochłodzenie.
200 lat temu wzeszło niebieskie Słońce. Teraz wiemy dlaczego

Naukowcy od dawna podejrzewali, że winowajcą tych niezwykłych wydarzeń musiała być erupcja wulkanu. Uważano, że wyrzuciła ona do atmosfery ogromne ilości pyłu i gazów, powodując niezwykłe zabarwienie Słońca i późniejsze globalne ochłodzenie. Problem w tym, że przez niemal dwa stulecia nikt nie był w stanie powiedzieć, gdzie do tej erupcji doszło.

Początkowo rozważano kilka wulkanów jako potencjalnych kandydatów, w tym wulkan Babuyan Claro na Filipinach i erupcję Ferdinandea w pobliżu Sycylii. Te podejrzenia są już jednak nieaktualne. Naukowcom udało się bowiem zidentyfikować winowajcę całego zamieszania.

Czytaj także: Nadchodzi kolejna supererupcja wulkanu. Naukowcy z niepokojem patrzą w przyszłość

Zespół naukowców z University of St Andrews w Szkocji postanowił ostatnio poszukać źródła erupcji z 1831 roku. Badacze skrupulatnie przeanalizowali próbki rdzeni lodowych, które stanowią zamrożone historyczne zapisy ziemskiej atmosfery. Próbki te zawierały drobne odłamki popiołu wulkanicznego, które były kluczem do zidentyfikowania odpowiedzialnego wulkanu.

To ten wulkan odpowiada za niebieskie słońce!

Dzięki szczegółowej analizie geochemicznej tych osadów popiołu naukowcy byli w stanie określić źródło erupcji z niezwykłą precyzją. Skład chemiczny popiołu idealnie pasował do próbek pobranych z kaldery wulkanu Zawaryckiego położonego na odległej i niezamieszkanej wyspie Simuszir na Wyspach Kurylskich na rosyjskim Dalekim Wschodzie.

Dr Will Hutchison, główny autor badania, przyznał, że wyniki badań mocno go zaskoczyły. Uświadomienie sobie, że popiół z rdzenia lodowego i popiół z kaldery Zawaryckiego są chemicznie identyczne, wywołało falę ekscytacji i dalszych, bardziej szczegółowych badań. Dr Hutchison zagłębił się w historyczne zapisy aktywności wulkanicznej na Wyspach Kurylskich, potwierdzając czas i skalę erupcji z 1831 roku.

To przełomowe badanie nie tylko rozwiązuje prawie 200-letnią zagadkę, ale także podkreśla głęboki wpływ, jaki erupcje wulkanów mogą mieć na naszą planetę. Wulkany są w stanie radykalnie zmienić klimat Ziemi, wtłaczając do atmosfery ogromne ilości gazów i cząstek. Emisje te mogą prowadzić zarówno do krótkotrwałego ochłodzenia, jak miało to miejsce w 1831 roku, jak i do długotrwałych efektów ocieplenia.

Czytaj także: Topniejący lód na Antarktydzie to poważne zagrożenie. Wybuchnąć może 100 ukrytych pod lodem wulkanów

Dobrym przykładem może być tutaj erupcja wulkanu Pinatubo na Filipinach w 1991 r., która stanowi jaskrawy dowód na to, że erupcje wulkaniczne mogą zakłócić globalne wzorce klimatyczne. Erupcja ta uwolniła największą kiedykolwiek zarejestrowaną chmurę dwutlenku siarki, powodując zauważalny spadek globalnych temperatur przez kilka lat.

Konsekwencje odkrycia źródła erupcji z 1831 r. są dalekosiężne. Podkreśla ona istnienie licznych wulkanów, które mogą powodować znaczne zakłócenia klimatu i zarazem podkreśla wagę przewidywania przyszłych erupcji o dużej skali.

Zrozumienie potencjalnych skutków i skoordynowanie globalnej reakcji podczas kolejnych erupcji tego typu będzie miało kluczowe znaczenie w łagodzeniu skutków. Erupcja z roku 1831 stanowi zatem cenną lekcję z przeszłości, przypominając nam, że powinniśmy być zawsze przygotowani na nieprzewidywalne wtargnięcie natury w naszą codzienność.