Paulinę Braun, twórczynię „Dancingu międzypokoleniowego”, który stara się łączyć pokolenia, poznałam kilka tygodni temu na konkursie dla start-upów. Towarzyszyło jej kilka osób, co najmniej z pokolenia jej dziadków i babć, przekonujących, że to właśnie ona powinna ów konkurs wygrać.
Zdobyła wyróżnienie. Zresztą wcale nie dlatego, że lobbing jej przyjaciół i współpracowników okazał się skuteczny. Paulina mnóstwo swojej niewiarygodnej życiowej energii zaangażowała w rozwiązywanie problemu, który ją uwierał. Zauważyła, że najbardziej samotną, wyobcowaną grupą ludzi w jej otoczeniu są seniorzy. Zaczęła organizować imprezy, podczas których młodzi i starzy bawią się razem w najmodniejszych klubach.
„Gdy ich obserwuję, widzę, że młodzi przychodzą na imprezy spóźnieni, najpierw muszą się napić, nim zaczną tańczyć, a starsi są na parkiecie, nim jeszcze zagra muzyka. Bo oni już wiedzą, że trzeba się spieszyć, że jest później, niż myślimy, że trzeba żyć pełnią życia. Młodzi, bawiąc się z nimi, odkrywają, że starość może być fajna, ale też że nie warto czekać, żeby zacząć naprawdę żyć” – mówi Paulina Braun Agnieszce Fiedorowicz, autorce tekstu „W poszukiwaniu sensu”. Paulina niewątpliwie nie czeka.
Życia na później nie odkłada również Anna Książek, psycholożka, trenerka i podróżniczka, prowadząca warsztaty dla ludzi, którzy chcą zmieniać świat wokół siebie.
„Nie do końca wierzę w moc globalnych liderów. Ważniejsze jest dokonywanie zmian w swoim otoczeniu” – wyjaśnia. „Chcemy, żeby każdy miał świadomość, że jest w stanie coś zrobić. Można uczyć polskiego dzieci imigrantów, można pracować w domu starców, rozdawać jedzenie bezdomnym czy pomóc sąsiadce”. Albo – jak podkreśla – zmieniać świat poprzez zmianę swoich nawyków.
Historie Pauliny i Anny przyciągają, bo jest w nich przygoda, odwaga i pasja. Energia i zaangażowanie. Ale także wielka uważność na drugiego człowieka. Bo przecież to, czego się uczymy, kolejne umiejętności, sprawności i kompetencje, nie są celem samym w sobie.
Katarzyna Sroczyńska
redaktor naczelna