Niderlandy: przymusowa antykoncepcja dla kobiet „niezdolnych do opieki nad dzieckiem”. Projekt w parlamencie

Narkomania, podejrzenie o molestowanie dzieci, leczenie psychiatryczne, a także zakażenie wirusowym zapaleniem wątroby typu B lub C – miałyby być czynnikami zezwalającymi na zastosowanie u kobiety przymusowej antykoncepcji. To założenia projektu, jaki trafił do niderlandzkiego parlamentu. Jego twórcy twierdzą, że wejście w życie przepisów pozwoliłoby „zapobiegać krzywdzeniu dzieci”.
Niderlandy: przymusowa antykoncepcja dla kobiet „niezdolnych do opieki nad dzieckiem”. Projekt w parlamencie

Wniosek w niderlandzkim parlamencie złożył Stały Komitet ds. Obowiązkowej Antykoncepcji. Członkowie komitetu chcą, aby w określonych przypadkach kobiety, które zostaną uznane za „niezdolne do właściwej opieki nad dzieckiem”, były poddawane obowiązkowej terapii antykoncepcyjnej. Miałoby to zapobiegać wykorzystywaniu dzieci i znęcaniu się nad nimi przez matki, które nie są w stanie poradzić sobie z ich wychowywaniem – twierdzą autorzy.

Zgodnie z projektem, kobiety z grupy ryzyka miałyby mieć zakładany implant antykoncepcyjny (wkładkę) lub dostawać zastrzyk hormonalny.

Z wnioskiem o objęcie kobiety obowiązkową antykoncepcją mogliby występować urzędnicy zajmujący się ochroną praw i dobrostanu dzieci. Urzędnicy najpierw musieliby uzyskać odpowiednie orzeczenie sądowe, ograniczające zdolność kobiet do poczęcia przez określony czas.

O nakaz sądowy można byłoby ubiegać się w przypadkach, kiedy kobieta cierpi na chorobę psychiczną, ma zdiagnozowane opóźnienia w rozwoju, zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu B lub C, albo jeśli ma historię znęcania się nad dziećmi – wynika z projektu, którego założenia opisuje Dutch News.

Cees de Groot, były sędzia ds. nieletnich i współautor projektu, argumentując w parlamencie zasadność wprowadzenia w życie przepisów o obowiązkowej antykoncepcji, przywołał przykład prostytutki. Kobieta, mająca zdiagnozowaną chorobę psychiczną, starała się o zajście w ciążę, ponieważ ciężarne prostytutki cieszyły się większym zainteresowaniem wśród klientów i mogły liczyć na większe zyski.

Groot przyznał, że 70 proc. kobiet ze wskazanej w projekcie grupy ryzyka, już wcześniej dobrowolnie współpracowało z urzędnikami przy przyjmowaniu antykoncepcji długookresowej. Dlatego – jak stwierdził sędzia w rozmowie z mediami – problemem pozostaje pozostałe 30 proc. kobiet, które nie wykazały chęci współpracy.

Projekt zdobył przychylność części parlamentarzystów, m.in. obecnego ministra zdrowia i lidera partii Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny, Hugo de Jonge.

– Okoliczności, w jakich niektóre dzieci przychodzą na świat, można nazwać wręcz przykrymi. Dlatego jestem i wciąż będę orędownikiem zapobiegania rodzicielstwu wśród osób do niego niezdolnych. W niektórych przypadkach wskazane jest, aby w ogóle zapobiegać ciąży – powiedział Jonge.

W 2016 r. Jonge sam przedstawił podobną propozycję, nazywając przymusową antykoncepcję „bardzo złożonym i delikatnym tematem”.

Ockje Tellegen z Ludowej Partii Wolności i Demokracji (VVD) mówi, że partia waha się, czy poprzeć choćby w części założenia projektu. – Dzieci muszą być chronione, czasami niestety także przed rodzicami. Nie mogą tego zrobić sami, więc jest zadanie dla rządu. Lekarze i sędziowie mogą już doradzać w zakresie antykoncepcji. Pytanie brzmi zatem, czy konieczne jest odrębne prawo – komentuje Tellegen.

Kees van der Staaij z Reformowanej Partii Politycznej (SGP), mówi z kolei, że rząd „nigdy nie powinien przekraczać granicy w celu ustalenia, kto może mieć dzieci”.

– To, że niektórzy ludzie nie powinni rozmnażać się, to myśl, która czasami przychodzi do głowy, ale zawsze pojawia się pytanie, kim są ci niektórzy i kto powinien mieć władzę nad ich intymnym życiem, na podstawie jakich kryteriów. Jest to pogwałcenie praw podstawowych, takich jak prawo do tworzenia rodziny i nietykalności ciała – tak do pomysłu nowego prawa odniósł się publicysta dziennika „Trouw” Stevo Akkerman.