Część użytkowników tego serwisu VOD przy próbie uruchomienia aplikacji posługując się danymi cudzego konta zaczęła oglądać wyskakujące okienko z informacją sugerującą, że może powinni płacić za własne, zauważa serwis Gamma Wire.
Dostają wówczas możliwość skorzystania z darmowego okresu próbnego. Jeżeli chcą kontynuować z podanym loginem i hasłem muszą przejść dodatkową weryfikację podając kod wysłany na numer telefonu lub email skojarzony z danym kontem.
Wiadomo jedynie, że Netflix testuje dopiero tę funkcję. Jeszcze w 2016 roku szef firmy, Reed Hastings mówił, że śledzenie przypadków, gdy ktoś korzysta z cudzych danych do logowania się jest trudne. I raczej nie jest to poważny problem. – Dzielenie się hasłami to coś, z czym trzeba nauczyć się żyć. Choćby dlatego, że faktycznie dzielą się też nimi w ramach rodziny. Żona z mężem, z dziećmi – przekonywał wówczas. Jednak 5 lat później biznes streamingowego wideo zmienił się nie do poznania.
Netfliksowi urosła konkurencja i każdy, czy to HBO Max, Amazon Prime czy Disney+ bardzo chcą pozyskiwać nowych użytkowników. Nie jest łatwo, więc każdy płacący jest cenny. Coś trzeba więc zrobić, żeby uniknąć wyciekania potencjalnych zysków. W obecnym klimacie dzielenie się hasłami przez znajomymi z różnych gospodarstw domowych nie jest już takie niegroźne, jak w 2016 roku. Eksperci sądzą, że o ile z piratami kradnącymi muzykę walczono z pomocą pozwów sądowych, w przypadku usług VOD serwisy postawią na śledzącą ruch technologię.
– Mamy świadomość problemu, gdy nagle widzimy jak z jednego konta HBO w niedzielny wieczór płyną treści w 16 różnych strumieniach wideo do 15 różnych lokalizacji. Nie będziemy sięgać po pozwy. Raczej sięgniemy po technologię pozwalającą kontrolować takie nadużycia – mówił w 2019 roku szef WarnerMedia, John Stankey.