Rzecz działa się w zamieszkiwanej obecnie przez około czterysta osób wsi Ommeren. Jeśli wierzyć pokazanym światu dokumentom, wspomniany skarb składa się z czterech dużych skrzyń wypełnionych diamentami, rubinami, złotem, srebrem i biżuterią. Kosztowności te zostały skradzione przez niemieckich żołnierzy podczas eksplozji w banku w mieście Arnhem w sierpniu 1944 roku.
Czytaj też: Tych obiektów nie stworzyli ludzie. Naukowcy proponują wyjaśnienie zagadki
Druga wojna światowa chyliła się wtedy ku końcowi, o czym najlepiej świadczy fakt, że w kwietniu kolejnego roku siły alianckie znalazły się w pobliżu Arnhem. Okupujący tę miejscowość Niemcy zostali zmuszeni do odwrotu, ale zanim się wycofali, próbowali ukryć zrabowane kosztowności. Łupy ukrywali w pobliżu Ommeren – tak przynajmniej wynikało z ustnych przekazów. Holenderskie władze, próbując odzyskać skarby, skorzystały z wiedzy niemieckiego żołnierza, który miał wiedzieć, gdzie ukryto bogactwa.
I choć gra była warta świeczki (wystarczy wspomnieć, że szacowana wartość skarbów to co najmniej kilkanaście milionów złotych), rezultaty były rozczarowujące. Na przestrzeni lat na miejscu znalazły się dziesiątki śmiałków gotowych do stawienia czoła wyzwaniu. Oczywiście skutki we wszystkich przypadkach były takie same: brak rezultatów. W pewnym momencie naśladowców Indiany Jonesa było tak wielu, iż gmina Buren wydała oświadczenie.
Wynikało z niego, że prowadzenie poszukiwań z użyciem wykrywaczy metalu bez odpowiedniej zgody jest nielegalne. O ile ten podpunkt byłby akceptowalny, tak nieco mniej optymistycznie brzmiał inny, w myśl którego znalezienie skarbu wcale nie oznaczało, że można go zabrać do domu. Wręcz przeciwnie: musiał zostać przekazany lokalnym władzom.
Mapa skarbów sugeruje, że zrabowane przez Niemców kosztowności zostały ukryte w holenderskiej wsi Ommeren
Oczywiście Holandia nie jest jedynym krajem, w którym miałyby się znajdować zrabowane przez nazistów kosztowności. Bardzo popularną lokalizacją na europejskiej mapie jest w tym kontekście Polska. To właśnie w kraju nad Wisłą, w okolicach Wałbrzycha, miałby znajdować się słynny złoty pociąg, choć jak na razie wydaje się to przede wszystkim lokalną legendą. Gdyby jednak opowieści okazały się prawdziwe, to na Dolnym Śląsku powinny spoczywać wagony wypełnione złotem i innymi kosztownościami.
Czytaj też: 260-dniowy kalendarz był używany już 3000 lat temu. Dla Olmeków i Majów miał ogromne znaczenie
Na ile tego typu historie mają odzwierciedlenie w rzeczywistości, zapewne nie wie nikt. Ale faktem jest, iż rabowane przez Niemców bogactwa były wywożone w popłochu i mogą do dziś spoczywać tam, gdzie byśmy się tego nie spodziewali. Setki lat wcześniej, w czasie potopu szwedzkiego, skala grabieży była nawet większa, a spory na tym tle trwają po dziś dzień.