Zawartość alkoholu w organizmie można precyzyjnie zbadać, ale wymaga to pobrania krwi. Inwazyjną metodę zastępuje się więc alkomatami, które analizują ilość alkoholu w wydychanym powietrzu. Nowoczesne urządzenia z atestami dokonują wiarygodnych pomiarów (te dostępne na rynku jako gadżety mają znacznie gorszą jakość).
Jednak badanie alkomatem wymaga dmuchania przez chwilę w ustnik aparatu. Zdarza się, że badany nie potrafi tego zrobić (zwykle w wyniku upojenia) lub twierdzi, że nie da rady. Wtedy można tylko odwieźć zatrzymaną osobę na badanie krwi.
Liczbę promili można wykryć przez uszy
Jest jednak sprytny sposób, opracowany przez Koji Tomę z tokijskiego Medical and Dental University. To nauszniki, które mierzą poziom alkoholu we krwi przez skórę uszu.
Jego zespół już wcześniej analizował, czy poziom zawartości alkoholu we krwi można badać przez skórę, na przykład dłoni. Zdecydował jednak, że uszy będą lepsze ze względu na dużą powierzchnię, cienką skórę i niewielką liczbę gruczołów potowych (w pocie znajdują się inne, lotne związki chemiczne zaburzające pomiary poziomu alkoholu). Jest ich tam jest średnio 140 na każdym centymetrze kwadratowym, na dłoni aż 620 na cm kw.
Do badania naukowcy przystosowali zwykłe nauszniki stosowane do ochrony słuchu przed hałasem. Zamontowano w nich system odprowadzający powietrze do czujnika oparów alkoholu.
Uczestnicy badania mieli je założone przez 140 minut po spożyciu alkoholu. Jego poziom mierzono także alkomatem. Wyniki pomiarów z obu urządzeń wykazywały podobną zmienność w czasie, choć w przypadku nauszników następowało to z kilkunastominutowym opóźnieniem.
30 sekund wystarczy, by zmierzyć poziom alkoholu przez uszy
Metoda taka jest bardzo czuła, bo pozwala wykryć alkohol w stężeniu kilkudziesięciu cząstek na miliard cząsteczek powietrza (w wydychanym powietrzu alkoholu jest tysiąckrotnie więcej, kilkadziesiąt molekuł na milion).
Gdyby chcieć w ten sposób badać na przykład kierowców podejrzanych o prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu, nie musieliby zakładać alkomatowych nauszników na ponad dwie godziny. Toma twierdzi, że wystarczyłoby 30 sekund.
Naukowiec chciałby dostosować ten sposób do badania innych istotnych substancji występujących we krwi. Nauszniki mogłyby analizować np. poziom acetonu, co pozwoliłoby wykrywać wczesne objawy kwasicy ketonowej (powikłanie występujące m.in. u pacjentów z cukrzycą mających zbyt wysoki poziom glukozy) lub wskazywać, ile tkanki tłuszczowej spaliliśmy podczas ćwiczeń.
Źródło: Scientific Reports.