Punkt wyjścia symulacji prowadzonej przez uczonych był następujący: ziemskie systemy obserwacji głębokiego kosmosu dostrzegły wielką kosmiczną skałę zmierzającą w naszym kierunku. Gdy ją dostrzeżono, asteroida znajdowała się 57 mln km od Ziemi.
Biorąc pod uwagę jej trajektorię i prędkość, ludzkość miałaby pół roku na przygotowania. Dla celów symulacji naukowcy wzięli pod uwagę jedynie 96 godzin z tego okresu. W miarę upływu czasu eksperci dowiadywali się nieco więcej o asteroidzie i prawdopodobnym miejscu jej kolizji z Ziemią.
Dzień 1 – asteroida daleko, ryzyko nieduże
Wykorzystywany przez program obrony kosmicznej NASA (Planetary Defense Program) system śledzenia obiektów mających mijać Ziemię w niebezpiecznie małej odległości (near-Earth object, NEO), czyli zarządzany przez badaczy Uniwersytetu Hawajów projekt Pan-STARRS 19 kwietnia wykrywa fikcyjnego asteroidę.
Minor Planet Center nadaje mu nazwę 2021PDC i wylicza dla niego 5 proc. ryzyko (1 szansa na 20) uderzenia w Ziemię 20 października 2021 r.
Dzień 2 – kolizja nieunikniona, jesteśmy bezbronni
Następuje przeskok w kalendarzu. Naukowcy przenoszą się do 2 maja. Kilka tygodni spędzili na zbieraniu dodatkowych danych na temat orbity 2021PDC i prawdopodobieństwa uderzenia w naszą planetę.
Sięgnęli po archiwalne dane Pan-STARRS z 2014 roku. Uwzględniając informacje o poprzednim przelocie koło Ziemi uściślili obliczenia, otrzymując stuprocentową pewność trafienia w Ziemię. Na tym etapie wiadomo, że kosmiczna skała spadnie na Afrykę lub Europę.
Jak zwróciła uwagę NASA, o ile wraz z upływem czasu doprecyzowane będzie miejsce uderzenia 2021PDC, niewiadomą długo pozostawać będzie rozmiar asteroidy oraz wynikające z niego skutki uderzenia. Zmieni się to dopiero, gdy obiekt wejdzie w zasięg ziemskich radarów.
Na tym etapie zaczęto dyskutować o możliwych środkach obrony, ewentualnie łagodzenia skutków uderzenia. Brak czasu na konstrukcję odpowiednich pojazdów szybko wyeliminował „hollywoodzkie” scenariusze misji kosmicznych mających naruszyć integralność asteroidy, takie jak zdetonowanie bomby atomowej pokazane w filmie “Armageddon”.
Dzień 3 – wiemy, gdzie dojdzie do katastrofy
Kolejny skok w czasie przeniósł uczestników ćwiczeń do Międzynarodowego Dnia Planetoid, czyli 30 czerwca. Do symulowanego uderzenia 2021PDC zostały 4 miesiące. Zebrane do tego czasu dane z obserwacji z pomocą największych teleskopów pozwoliły jako miejsce uderzenia wskazać obszar w granicach Austrii, Czech, Chorwacji, Niemiec albo Słowenii.
Rozmiar asteroidy nadal nie jest znany, choć dokonane w paśmie podczerwonym pomiary z pomocą instrumentów satelity NASA NEOWISE pozwoliły szacunkowo określić go na 35 do 500 metrów (dinozaury 65 mln lat temu wyeliminowała asteroida o średnicy 10 km). Wystrzelenie rakiet z głowicami jądrowymi w kierunku celu o tak niepewnych rozmiarach nie dawałoby gwarancji, że „atomówki” zrobią choć małą wyrwę w asteroidzie.
W teorii powinno dać się zmienić jej orbitę tak, by ominęła Ziemię. To strategia, którą w praktyce NASA chce przetestować jesienią 2022 roku. Dlatego już pod koniec tego roku wystrzelony zostanie pojazd DART (Double Asteroid Redirection Test). Jego celem będzie asteroida Dimorphos – mniejszy element binarnego systemu asteroidy 65803 Didymos. Nie zagraża on Ziemi, dlatego uderzenie w młodszego z bliźniaków (po grecku didymos) wydaje się NASA relatywnie bezpiecznym pomysłem. Misja ma pomóc określić, na ile możliwa jest zmiana kierunku poruszania się Dimorphosa.
To wszystko jednak przyszłość, dlatego podczas symulacji skupiono się na ograniczaniu skutków katastrofy. Przede wszystkim analizy były dokonywane coraz częściej – tak, by służby ratunkowe działające na obszarze przyszłego kataklizmu zyskały możliwie szybko najwięcej informacji o środkach koniecznych do zaplanowania akcji. Na bieżąco odświeżano plany ewakuacji regionów mających zostać dotkniętych skutkami uderzenia, którego siłę porównywano z wybuchem bomby atomowej.
Dzień 4 – ewakuacja i ostateczne odliczanie
Zostały 144 godziny do uderzenia. 14 października na temat 2021PDC wiadomo już całkiem sporo. Przez pół roku zbliżyła się ona do Ziemi na odległość „jedynie” 6,3 mln km. To wystarczająco blisko, by znajdujący się w Kalifornii największy na planecie system radarowy Goldstone (GSSR) mógł wykryć asteroidę i ocenić jej cechy fizyczne.
2021PDC spadnie z 99 proc. prawdopodobieństwem na obszar trójgraniczny Austrii, Czech i Niemiec. Na tym etapie trwa już ewakuacja mieszkańców z zagrożonego obszaru.
Zagrożenia nadal nie wykryte
Ćwiczenia zakończyły się dość smutną refleksją – dostępna obecnie technologia nie pozwala wykryć zagrożeń na tyle wcześnie, by się na nie odpowiednio przygotować, nie mówiąc już o przeciwdziałaniu katastrofie. W symulacji asteroida 2021PDC uderzyła w Europę, a my jedynie mogliśmy patrzeć na kataklizm i liczyć, że uda się uratować możliwie dużo ludzi.
Choć ze znanych obecnie asteroid żadna nie stanowi dla nas takiego zagrożenia, jak 2021PDC w symulacji NASA, aż 2/3 z obiektów o średnicy od 140 metrów wzwyż pozostaje nadal niewykryte. Świadomość braków w naszej wiedzy sprawia, że podobne symulacje są niezbędne.
W marcu ubiegłego roku asteroida 2020FB7 o średnicy 20-40 metrów minęła nas w odległości 77 tys. km. Dostrzeżono ją w dniu, w którym, znalazła się najbliżej Ziemi. Dwa lata temu 130-metrowy obiekt 2019OK minął nas w odległości 72,5 tys. km. NASA zorientowała się w ostatniej chwili. Meteoryt, który w 2013 roku eksplodował nad Czelabińskiem miał 20 metrów średnicy. Fala uderzeniowa uszkodziła domy i pojazdy raniąc ponad 1400 osób. Nie było żadnego ostrzeżenia.
– Te ćwiczenia pomagają nam, naukowej wspólnocie ludzi przygotowujących system obrony planetarnej, lepiej się ze sobą dogadywać i koordynować nasze wysiłki na wypadek pojawienia się takiego zagrożenia w przyszłości – komentuje Lindley Johnson z NASA.