NaszEauto – jak skorzystać z dopłat do elektryków i nie zwariować?

Pierwsze skojarzenie, jakie miałam, gdy usłyszałam o nowym programie dopłat do aut elektrycznych, to: czy to nie jest powtórka z rozrywki? Okazało się jednak, że 3 lutego ruszyła kolejna edycja wsparcia, a jego nazwa jest zupełnie inna niż dotychczas. Teraz program możemy znaleźć pod hasłem naszEauto. Czy teraz będzie łatwiej uzyskać dofinansowanie na elektryka? Są pewne modyfikacje względem poprzedniego programu, które mogą zachęcić do działania. A z racji, że ruszyło to wszystko wczoraj, raczej nie powinniśmy się spodziewać wielkich kolejek już od pierwszych minut, chociaż… kto wie?
EV pobierają energię z sieci elektrycznej, ale mogą ją także oddawać /Fot. Unsplash

EV pobierają energię z sieci elektrycznej, ale mogą ją także oddawać /Fot. Unsplash

NaszEauto to w pewnym sensie następca programu „Mój Elektryk”, tyle że w wersji 2.0, z niewielkimi, lecz istotnymi zmianami. Przede wszystkim, tym razem wsparcie kierowane jest do osób fizycznych i mikroprzedsiębiorców, czyli właścicieli jednoosobowych działalności gospodarczych. Wielkie firmy i rozbudowane floty zostały wyłączone z inicjatywy. Tłumaczono to tym, że korporacje mają swoje ekologiczne strategie i zwykle są zobowiązane do sukcesywnego unowocześniania pojazdów. Nie potrzebują więc dodatkowego wsparcia od państwa.

W sumie przeznaczono na to 1,6 mld zł, pieniądze pochodzą z Krajowego Planu Odbudowy. Jakby ktoś pytał, dlaczego tak ważne jest źródło finansowania, to odpowiedź brzmi: te środki mają wyznaczone cele i terminy, więc jeśli ktoś chce skorzystać, powinien się sprężyć. Szacuje się, że pozwoli to na zakup około 40 tysięcy samochodów elektrycznych. Wydaje mi się, że to dość solidna liczba, która może wyraźnie wpłynąć na polskie drogi, tylko pytanie, czy popyt faktycznie będzie tak duży.

Dopłaty – jak się je liczy?

Najbardziej elektryzująca kwestia to oczywiście wysokość dotacji. Maksymalnie można uzyskać nawet 40 000 zł. Kiedy usłyszałam tę kwotę, pomyślałam, że brzmi konkretnie! Niemniej te 40 tys. nie przychodzi „od tak”, bo składa się na nie parę elementów:

  • Kwota bazowa: 18 750 zł (przy zakupie gotówkowym) lub 30 000 zł (przy leasingu czy wynajmie długoterminowym).
  • Premia za zezłomowanie starego auta: 5 000 lub 10 000 zł, zależnie od pewnych kryteriów.
  • Premia za niski dochód: 5 000 lub 11 250 zł.

Otrzymanie najwyższych stawek wymaga więc spełnienia pewnych warunków, np. dotyczących dochodu albo przekazania starego pojazdu na złom. Jeśli to wszystko wygląda na możliwe, warto sprawdzić szczegóły, by nie przegapić żadnej opcji. Innym istotnym warunkiem jest cena auta, maksymalnie 225 000 zł netto, czyli 276 750 zł brutto. Limit obejmuje auta nowe, z przebiegiem do 6 tys. km. Jeśli ktoś myśli o pojeździe droższym, niestety nie ma co liczyć na wsparcie.

Jak złożyć wniosek?

W poprzedniej odsłonie programu (Mój Elektryk) też zdarzały się pytania typu: „Czy mogę najpierw złożyć wniosek, a potem zacząć szukać auta?” Otóż nie – i tym razem jest podobnie. Kolejność wygląda tak:

  1. Kupujemy (bądź wynajmujemy/leasingujemy) elektryka.
  2. Rejestrujemy go i ubezpieczamy (OC/AC).
  3. Składamy wniosek o dopłatę – zrobimy to online, za pomocą specjalnego Generatora Wniosków o Dofinansowanie (do znalezienia na stronie NFOŚiGW).
  4. Czekamy na decyzję i – jeśli wszystko poszło dobrze – na przelew.

Trochę ryzykowne? Możliwe. Zawsze istnieje szansa, że z jakiegoś powodu wniosek zostanie odrzucony, choć jeśli samochód i okoliczności idealnie spełniają kryteria, nie powinno być większych problemów. Trzeba po prostu pamiętać, by uważnie wypełniać wszelkie formularze i pilnować terminów, program ma obowiązywać do końca 2026 roku, ale nikt nie zagwarantuje, że pula środków wyczerpie się wolniej lub szybciej.

Dlaczego tylko osoby fizyczne?

Ktoś mógłby spytać, xzemu rząd idzie w tym kierunku i wyklucza duże firmy? Odpowiedź od wiceministra klimatu i środowiska jest prosta. Duże korporacje mają swoje ekoplany, więc są w stanie unowocześniać flotę bez wsparcia. Inna sprawa, że poprzednio sporo dofinansowań szło właśnie na leasing flotowy. Teraz postawiono na mniejszych graczy i szarych obywateli, którzy w pojedynkę nie mają siły przebicia. Z jednej strony to może przyspieszyć rozwój rynku aut elektrycznych w Polsce na poziomie rodzinnym, z drugiej niektórzy uważają, że wielkie firmy kupujące masowo auta mogłyby szybciej zelektryfikować nasze ulice.

W każdym razie, to już postanowione. W NaszEauto właściciele dużych firm muszą radzić sobie na własną rękę. Oficjalnie liczy się, by szansę na dotację miały zwykłe gospodarstwa domowe, które do tej pory marzyły o samochodzie na prąd, ale cena była nie do przeskoczenia.