Jak dolecieć do najbliższych gwiazd? Badacze mają pewien pomysł

Ponad pół wieku minęło już od momentu kiedy pierwszy człowiek stanął na powierzchni Księżyca. Historia tego, co się wydarzyło po zakończeniu programu Apollo, dowodzi tego, że podbój przestrzeni kosmicznej jest niezwykle trudnym zadaniem. Choć ludzkość dokonała ogromnego postępu na przestrzeni ostatnich pięciu dekad, to nie tylko człowiek nie poleciał nigdzie na Marsa, do Wenus, czy na księżyce Jowisza, ale nawet nie wrócił na Księżyc. Nie zmienia to faktu, że jeżeli chcemy, aby ten stan rzeczy się zmienił, musimy myśleć dalekosiężnie.
Jak dolecieć do najbliższych gwiazd? Badacze mają pewien pomysł

Załóżmy przez chwilę, że w najbliższych latach sytuacja się zmieni i w ramach programu Artemis człowiek faktycznie wróci na Księżyc i w kolejnych latach zacznie latać tam regularnie. Siłą rzeczy po kilku pierwszych lotach, załogowe misje księżycowe nam spowszednieją (jak wszystko w dzisiejszych czasach) i agencje kosmiczne zaczną poważnie myśleć o pierwszym załogowym locie na Marsa. Nawet jeżeli ostatecznie do takiego lotu dojdzie, ba, nawet gdy loty na Marsa staną się rutyną, to ludzkość ponownie stanie przed ogromnym wyzwaniem. Wszystkie dalsze loty w Układzie Słonecznym, nie mówiąc już o lotach poza Układ Słoneczny, w przestrzeń międzygwiezdną i do innych gwiazd, będą bowiem wymagały istotnego przełomu w dziedzinie napędów. Współczesne rakiety napędzane paliwem chemicznym nie będą bowiem w stanie zabrać nas w rozsądnym czasie poza Układ Słoneczny. Jak na razie jednak żadnego innego napędu nie udało się wymyślić. Nie oznacza to jednak, że nikt nie próbuje tego zrobić.

Florian Neukart z Insytutu Zaawansowanej Informatyki Uniwersytetu w Lejdzie (LIACS) wskazuje jednak, że w teorii ten skok technologiczny mogą nam umożliwić napędy plazmowe zasilane fuzją termojądrową (MFPD, ang. magnetic fusion plasma drive).

Czytaj także: Statki kosmiczne wyposażone w napęd atomowy już wkrótce. Kto zbuduje pierwszy?

MFPD jak na razie istnieje tylko w fazie koncepcyjnej. Od początku jednak badacze zastanawiają się, czy tego typu napędy nie byłyby w stanie w przyszłości umożliwić ludzkości bezzałogowej, a później także załogowej eksploracji przestrzeni kosmicznej, także poza Układem Słonecznym. Ich zaletą jest znacznie wyższa gęstość energii i wydajność od silników konwencjonalnych. Nie ma w tym nic dziwnego, zważając na fakt, że napędzać je ma ten sam proces, który napędza wszystkie gwiazdy na nocnym niebie.

W procesie syntezy jądrowej lekkie jądra atomowe atomów wodoru (najczęściej deuteru lub trytu) łączone są ze sobą, uwalniając przy tym ogromną ilość energii. Reakcje syntezy jądrowej wykorzystywane są do tworzenia szybko poruszającej się plazmy o wysokiej energii. Kontrolowany wyrzut plazmy z dużą prędkością napędza rakietę w przeciwnym kierunku.

Zważając na to, że prędkość wyrzucanej plazmy jest znacznie większa od konwencjonalnych silników, napędzany takim silnikiem statek kosmiczny może osiągnąć większe prędkości, mniejsze zużycie paliwa i większą wydajność. Gdyby udało się taki silnik stworzyć, całkiem możliwe, że w końcu bylibyśmy w stanie w rozsądnym czasie wyrwać się z naszego układu planetarnego. Co więcej, część energii wytwarzanej w procesie fuzji można wykorzystać jako źródło energii elektrycznej do zasilania instrumentów na pokładzie sondy, czy statku kosmicznego.

Czytaj także: NASA rozważa zastosowanie napędu jądrowego w misji na Marsa

Plazma powstająca w reakcji termojądrowej musi być zamknięta i kontrolowana za pomocą pól magnetycznych. Tylko w ten sposób można kontrolować uwalnianie energii i kierunek wyrzutu plazmy. Problem w tym, że jak na razie nie istnieje technologia pozwalająca na stworzenie silnika zdolnego osiągnąć i utrzymać w swoim wnętrzu warunki pozwalające na osiągnięcie progu syntezy jądrowej. Nie zmienia to faktu, że w wielu miejscach na Ziemi trwają badania nad materiałami, które byłyby w stanie spełnić wszystkie wymagania kompaktowego reaktora fuzji.

W rozmowie z portalem Universe Today Neukart przyznaje, że wyzwania stojące przed naukowcami są ogromne. Z drugiej jednak strony potencjalne korzyści płynące z ich pokonania są przeogromne. Gdyby bowiem udało się stworzyć napęd zasilany fuzją termojądrową, moglibyśmy na nowo zdefiniować granice naszej eksploracji kosmosu za pomocą sond czy statków kosmicznych. Nagle najbliższe egzoplanety, takie jak np. Proxima b, krążąca wokół najbliższej nam gwiazdy innej niż Słońce, znalazłaby się w naszym zasięgu.