W marcu 1933 roku prezydent USA Franklin D. Roosevelt stanął przed nie lada problemem. Musiał wysłać do Berlina przedstawiciela USA po rezygnacji dotychczasowego ambasadora Frederica Sacketta. Dwa miesiące wcześniej władzę przejęli naziści i placówka w Niemczech zaczęła uchodzić w światku dyplomatycznym za „trudną”. Z tego względu wielu potencjalnych kandydatów „z przykrością zgłaszało swą niemożność objęcia stanowiska”. W czerwcu 1933 roku na skok na głęboką wodę zdecydował się William Dodd, profesor historii na Uniwersytecie w Chicago. Ta decyzja miała na zawsze zmienić życie jego córki.
KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI I ZASTĘPY PIEKIELNE
Dwudziestoczteroletnia Martha pracowała w prawicowym periodyku „The Chicago Tribune”, od roku była też mężatką. W związPaulina Sołuba ku nie układało jej się jednak najlepiej. Jak wspominała po latach, w czerwcu 1933 roku stanęła przed trudnym wyborem: z jednej strony ukochany ojciec i perspektywa życiowej przygody, jeśli zdecyduje się towarzyszyć mu w Niemczech, z drugiej – jej mąż George Bassett Roberts. Wybrała podróż do Niemiec i… rozwód.
13 lipca Martha, jej rodzice i brat William Edward junior na pokładzie okrętu „Waszyngton” dopłynęli do Hamburga. W porcie czekali na nich pracownicy amerykańskiej służby dyplomatycznej i tłum reporterów. Jadąc pociągiem do stolicy Niemiec, Martha czuła ekscytację na myśl o „nowym otwarciu”.
Doddowie szybko zyskali renomę wśród intelektualistów niemieckich, nazistów oraz członków kolonii amerykańskiej. Martha wspominała, że ich „dom był zawsze pełen ludzi”, a „poglądy antynazistowskie i pronazistowskie tam wygłaszane prawie się balansowały”. Tuż po przyjeździe upojona wolnością Martha rzuciła się w wir życia towarzyskiego. Flirtowała zarówno z niemieckimi oficerami i arystokratami, członkami korpusu dyplomatycznego, jak i z nazistami.
Czuła się podekscytowana faktem, iż traktowano ją jak nieśmiałą i niedoświadczoną panienkę z dobrego domu, gdy tak naprawdę była kobietą zamężną [rozwód uzyskała w 1934 r.]. W kręgu jej adoratorów i kochanków znaleźli się m.in. as lotnictwa niemieckiego Ernst Udet, pisarz Thomas Wolfe, dyplomata Armand Bérard (członek francuskiej ambasady) czy biolog Max Delbrück. Martha wdała się również w romans z ówczesnym szefem gestapo Rudolfem Dielsem, notabene mężczyzną żonatym. Podekscytowana związkiem z „księciem ciemności” Dodd notorycznie zapominała o dyskrecji i – jak notował konsul Raymond Geist – publicznie zwracała się do Dielsa „kochanie”.
RENDEZ-VOUS Z HITLEREM
Pod urokiem Marthy był również pianista Hitlera Ernst „Putzi” Hanfstaengl, który postanowił wyswatać Dodd z samym… kanclerzem III Rzeszy. Jak zapisała w swych wspomnieniach „My Years in Germany”, Hanfstaengl przekonywał ją, że „Hitler potrzebuje kobiety, powinien związać się z Amerykanką – urocza kobieta mogłaby wpłynąć na bieg historii Europy. Martha, ty jesteś tą kobietą”. Sugestia „Putziego” połechtała ego Dodd, która była „podekscytowana możliwością spotkania przywódcy”.
Do zaaranżowanej rozmowy z Führerem doszło w hotelu Kaiserhof 8 października 1933 roku. Przygotowując się do rendez-vous Martha wzięła pod uwagę obowiązujący wówczas „ideał” Niemki. Jak zanotowała w swych wspomnieniach, naziści woleli, by „na ich kobiety patrzono, lecz niekoniecznie z nimi rozmawiano”, miały być „dodatkiem do wspaniałych mężczyzn, którym towarzyszą”. Z tego względu Amerykanka postanowiła zrezygnować z mocnego makijażu i ubrać się skromnie. Kanclerz zjawił się w hotelowej restauracji w otoczeniu nieodzownej świty i usiadł przy stoliku sąsiadującym z zajmowanym przez Dodd i „Putziego”. Po chwili zaprosił do siebie polskiego śpiewaka Jana
Kiepurę, z którym żywo dyskutował na temat muzyki. „Putzi” niezwłocznie przedstawił Marthę Hitlerowi. Ten ostatni ucałował dłoń Amerykanki i powiedział kilka miłych słów. W podjęciu rozmowy przeszkadzały braki językowe obu stron. Mimo prywatnych lekcji Dodd słabo w tym czasie władała językiem niemieckim, Hitler zaś nie mówił po angielsku.
Z tego względu Martha postanowiła skupić się na kontemplowaniu fizjonomii kanclerza. Przede wszystkim zwróciła uwagę na spojrzenie Hitlera, które „było nie do zapomnienia, wręcz hipnotyczne”. Kanclerz „tego konkretnego popołudnia był szczególnie delikatny i skromny w swoich manierach”.
Martha odniosła wrażenie, że Hitler był z natury nieśmiały i czuł się niepewnie spotykając cudzoziemców. „Trudno było mi uwierzyć, że ten mężczyzna to jeden z najpotężniejszych ludzi w Europie (…), inne nacje bały się go i jego wzrastających w siłę »nowych Niemiec«. Wydawał się skromny, mieszczański, raczej nudny i nieśmiały (…), z tą dziwną delikatnością i atrakcyjną bezradnością. Tylko w szalonych, płonących oczach widać było (zapowiedź – P.S.) strasznej przyszłości Niemiec”.
DYLEMATY MŁODEJ NAZISTKI
Przez pierwszy rok pobytu w Rzeszy Martha głosiła peany na cześć „nowych” Niemiec. Podobała jej się infrastruktura, zabytki, mentalność obywateli oraz zmiany wprowadzane przez reżim. Dodd była „oczarowana uprzejmością i prostotą” Niemców. Zauważyła, że w przeciwieństwie do Francuzów obywatele Rzeszy „nie byli złodziejami ani egoistami”, nie wykazywali się również „niecierpliwością, chłodem i wyniosłością”. To spojrzenie nader powierzchowne. Sama Dodd przyznawała później, że „nie była zainteresowana polityką ani ekonomią, przede wszystkim chciała doświadczyć »ducha« nowych Niemiec”. W swych wspomnieniach Dodd zapisała: „Czułam się jak dziecko tryskające energią i beztroskie, a powszechne otumanienie – dzieło nowego reżimu – było niczym wino”.
Na osoby próbujące zburzyć wyidealizowany obraz III Rzeszy Martha patrzyła z podejrzliwością. Amerykanka nie chciała wierzyć w istnienie terroru, obozów koncentracyjnych ani prześladowanie Żydów.
Argumentowała, że nagłaśniane przez prasę zagraniczną wydarzenia miały charakter epizodyczny i wynikały z nadmiernego entuzjazmu „rewolucjonistów”.
Wiara Marthy w „Nazi dream” zachwiała się już jesienią 1933 roku. Wpływ na zmianę postawy kobiety miał widoczny antynazizm jej ojca Williama Dodda, który ironicznie nazywał ją „młodą nazistką”. Ambasador wdawał się w dyskusje z córką i podważał jej bezkrytyczny obraz Rzeszy. Na wzrost wątpliwości Amerykanki wpłynęły również informacje uzyskiwane od Dielsa. Szef gestapo odsłaniał przed nią prawdę o kulisach funkcjonowania państwa nazistowskiego. W ten sposób Dodd dowiedziała się o podsłuchach założonych w jej domu, walkach na szczytach władzy oraz o aparacie kontroli i represji. „Straszny strach, jaki zapanował w Niemczech, demoralizował ludzi tuż przed naszymi oczyma. (…) Wydawało mi się, iż Hitler za pomocą terroru i szpiegowania (…) kontrolował cały kraj” – wspominała.
Napięta atmosfera państwa policyjnego zaczęła wpływać również na samą Marthę, która jesienią 1933 roku popadła w stan histerycznego lęku. „Czasami odczuwam takie przerażenie, że zdarzało mi się budzić mamę i prosić, żeby przyszła spać do mojego pokoju” – przyznawała we wspomnieniach. Czarę goryczy ostatecznie przepełniła noc długich noży (30 czerwca 1934 roku), gdy Hitler rozprawił się z SA i oponentami politycznymi.
Strach Marthy zwiększał fakt, że kontaktowała się z przeciwnikami Hitlera. Tuż po przyjeździe do Berlina Dodd poznała Amerykankę Mildred Harnack, z którą szybko się zaprzyjaźniła. Córka ambasadora chętnie uczestniczyła w spotkaniach salonu literackiego organizowanych w mieszkaniu Harnacków, a wygłaszane tam hasła coraz bardziej przypadały jej do gustu. Zarówno Mildred, jak i jej mąż Arvid pracowali na rzecz ZSRR, z czego Martha nie zdawała sobie sprawy. Dodatkowo tajemnicą poliszynela była znajomość Marthy z pracownikiem radzieckiej placówki dyplomatycznej Borysem Winogradowem. W rzeczywistości okazał się on współpracownikiem służb specjalnych ZSRR i chciał pozyskać Dodd jako agentkę. Martha wspominała: „była to pochłaniająca mnie relacja, ale kompletnie bez podłoża politycznego, oprócz faktu, iż dzięki niej dowiedziałam się czegoś o ZSRR”.
Z DESZCZU POD RYNNĘ
Równolegle z rozczarowaniem realiami III Rzeszy zaczynała w Marcie „narastać ciekawość co do charakteru tego rządu, tak znienawidzonego w Niemczech, oraz tego narodu, opisywanego jako całkowicie bezwzględny”.
W tej sytuacji Borys zaproponował kochance podróż po ZSRR, podczas której mogłaby zapoznać się z realiami radzieckimi. Skonsternowana wydarzeniami nocy długich noży Dodd przystała na sugestię ukochanego i 6 lipca 1934 roku wyleciała z Berlina do Leningradu. Po Związku Radzieckim podróżowała jak zwykła turystka. Trasa obejmowała Powołże, Kaukaz i Krym. Dwa dni spędziła w Leningradzie następnie pociągiem dotarła do Moskwy. Po kolejnych czterech dniach wyruszyła do miasta Gorki, skąd popłynęła statkiem po Wołdze. Zwiedziła Kazań, Samarę, Saratów i Stalingrad. Następnie pociągiem dotarła do Rostowa. Później zwiedziła Władykaukaz, Tbilisi, Batumi, Jałtę, Sewastopol, Odessę i Kijów. Ostatecznie 7 sierpnia 1934 roku wróciła do Berlina. Podczas pobytu w ZSRR Amerykanka była bacznie obserwowana przez NKWD. Przez całą podróż towarzyszyła jej incognito agentka, która miała za zadanie pozyskać zaufanie Dodd.
Podczas wyjazdu Martha dostrzegła co prawda ubóstwo społeczeństwa, jednak była przekonana, że „władze w ZSRR czyniły wszystko, by wyeliminować biedę”. Dodatkowo większość ludności miała dostęp do „pomocy medycznej, instytucji edukacyjnych, zapewniono jej podstawowe środki do życia”. Dodd podobała się bezklasowość społeczeństwa radzieckiego, brak „gnębienia indywidualizmu przez brutalne prawa rynku, które pilnują, w innych krajach, by biedny był zawsze biedny, a bogaty zawsze bogatszy”. W swych wspomnieniach zapisała: „W niemal każdym mieście było dużo przejawów socjalizmu, można było zobaczyć nowe budynki i fabryki”. Panująca w ZSRR atmosfera była „ożywcza”, a podejmowane działania „konstruktywne”.
Dodd była jednak rozczarowana faktem, że Borys nie mógł towarzyszyć jej w podróży. Kochanek usprawiedliwiał swą nieobecność nadmiarem pracy. W rzeczywistości jednak to jego szefowie zdecydowali o czasowym odseparowaniu Winogradowa od ukochanej. Ten zabieg miał ułatwić proces pozyskiwania Marthy do wywiadu, co ze względu na „bierność” Borysa ulegało niepotrzebnemu wydłużeniu.
Wiele przydatnych informacji Dodd uzyskiwała od swych kochanków, którzy służyli jej również jako przykrywka. Martha chciała w ten sposób umniejszyć znaczenie romansu z Winogradowem i odciągnąć od siebie podejrzenia o sprzyjanie komunizmowi. Dodd spotykała się w tym czasie m.in. z byłym następcą niemieckiego tronu Ludwikiem Ferdynandem oraz pracownikiem francuskiej ambasady w Berlinie Armandem Bérardem. Nie zapomniała jednak o Rosjaninie, którego planowała… poślubić.
Podczas drugiej wizyty w Moskwie w marcu 1937 roku Martha poprosiła nawet pisemnie Stalina o zgodę na zawarcie związku małżeńskiego z ukochanym. Negatywnie do pomysłu odniósł się Winogradow, który był już chyba wówczas w innym związku. Równie sceptycznie na plany Marthy zapatrywała się jej rodzina.
Przymykający zazwyczaj oko na wybryki ukochanej córki ambasador tym razem postawił weto. Przeciwko kandydaturze Rosjanina jako partnera Marthy przemawiały zarówno względy ideologiczne (komunista), jak i materialne (Borys nie mógł zapewnić jej poziomu życia, do którego była przyzwyczajona).
U podłoża niespodziewanej chęci zamążpójścia Marthy legła niepewna sytuacja rodziny Doddów w Berlinie. Znany z poglądów antynazistowskich William Dodd od 1934 roku zgłaszał Rooseveltowi chęć rezygnacji z funkcji ambasadora. Na jego odejście nalegała również strona niemiecka, dla której ambasador USA był niczym cierń w oku.
Postawa Winogradowa wzbudziła obawy NKWD, czy jest oddany „sprawie”. Z tego też względu zdecydowano o przeniesieniu Rosjanina na inną placówkę dyplomatyczną w 1935 roku i stopniowym ograniczaniu jego kontaktów z Marthą. Ostatecznie Borys padł ofiarą „wielkiej czystki” w 1938 roku; co ciekawe, został oskarżony o działalność szpiegowską na rzecz… nazistów.
CZERWONA AGENTKA
Amerykanka po porównaniu realiów sowieckich z niemieckimi jednoznacznie popierała opcję komunistyczną. Po powrocie do Berlina Martha porzuciła sentyment dla III Rzeszy na rzecz nowej pasji – ZSRR. Jako radziecki szpieg Dodd przekazywała Winogradowowi, a po jego wyjeździe w 1935 roku nowemu opiekunowi – agentowi NKWD Dimitrowi Bukarszewowi – zdobyte informacje o charakterze politycznym i gospodarczym. Martha pozyskiwała je w dwojaki sposób: kopiowała dokumenty ambasady USA (miała do nich swobodny dostęp jako sekretarka Williama Dodda) oraz stosowała „szpiegostwo salonowe” (wiele informacji „podsłuchała” podczas przyjęć). Nierzadko słyszała również poufne rozmowy prowadzone w gabinecie jej ojca, miała też znajomości na najwyższych szczeblach nazistowskiego państwa oraz w ambasadach innych krajów.
Śledząca na bieżąco rozwój sytuacji Martha podejrzewała, że w 1937 roku dojdzie do odwołania jej ojca z placówki. Tak też się stało. Strona radziecka natomiast zaczęła nalegać na pozostanie Marthy w stolicy Niemiec. Amerykanka przestrzegała jednak mocodawców, że powszechnie znana z antynazizmu rodzina Doddów znajduje się obecnie w izolacji towarzyskiej. W momencie wyjazdu ojca utraci również dostęp do informacji w ambasadzie USA. Z tego względu Dodd uważała, że bardziej przyda się w Stanach,
gdzie miała wysoko postawionych przyjaciół.
Ostatecznie radzieccy mocodawcy Marthy przystali na wariant amerykański, tym samym kończąc jej romans z Winogradowem. Rosjanin szybko poszedł w niepamięć, Martha bowiem w niespełna pół roku po powrocie do USA poślubiła milionera Alfreda Sterna. Uroczystość odbyła się 16 czerwca 1938 roku.
PRACA U PODSTAW
Po ponadczteroletnim pobycie w Rzeszy Dodd z trudem poznawała swą ojczyznę. Martha odnotowała wzrost nastrojów profaszystowskich w USA, wielu jej znajomych „otwarcie popierało Hitlera i jego metody”. W tej sytuacji wraz z ojcem zaangażowała się w prowadzoną kampanię antynazistowską. W ramach walki z faszyzmem rodzina Doddów wygłaszała odczyty oraz publikowała artykuły demaskujące reżim Hitlera. Była to dochodowa działalność, biorąc pod uwagę zainteresowanie Amerykanów tematyką
niemiecką.
Martha skupiła się też na pracy na rzecz ZSRR, do której wciągnęła męża Alfreda Sterna (pseudonim „Louis”). Usługi Amerykanki nie miały charakteru stricte wywiadowczego, gdyż do tego nie wykazywała predyspozycji ani chęci. Prowadząca bujne życie towarzyskie Martha zajmowała się pozyskiwaniem chętnych do współpracy z radzieckim wywiadem. „Liza” (pseudonim Dodd) zdołała m.in. zwerbować Jane Foster, pracownicę Biura Służb Strategicznych (poprzednika CIA), i jej męża George’a Zlatowskiego, który podczas służby w armii amerykańskiej dostarczał Sowietom informacji wywiadowczych. Małżeństwo Sternów nawiązało również znajomość z agentem NKWD Borisem Morrosem, oficjalnie hollywoodzkim producentem i wydawcą muzycznym. Początkowo nie zdawali sobie sprawy, że Morros był podwójnym agentem infiltrującym tworzoną przez nich siatkę szpiegowską.
Jednak Martha po 4 latach w nazistowskich Niemczech dobrze znała proces inwigilacji. Gdy zorientowała się, że agenci FBI ją śledzą, podejrzliwiej przypatrywała się swoim współpracownikom. Tymczasem sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. W latach 50. XX wieku w USA nastąpiło apogeum histerii antykomunistycznej utożsamianej z działalnością senatora Josepha Raymonda McCarthy’ego
(tzw. makkartyzm). Ofiarami nagonki padli również Sternowie, wezwani w 1953 roku do stawienia się przed komisją HUAC (House Committee on Un-American Activities) dla wyjaśnienia swoich powiązań z ZSRR.
Martha postanowiła nie ryzykować ewentualnego aresztowania i pośpiesznie wyjechała do rządzonego przez lewicę Meksyku. Krok ten zaskoczył obserwujących ją agentów FBI, przekonanych że Sternowie wyjeżdżają tylko na wakacje. Początkowo przebywali w Meksyku nielegalnie, potem dzięki łapówkom uzyskali wymagane dokumenty.
W KOMUNISTYCZNYM „RAJU”
W 1957 roku ambasador amerykański w Meksyku Francis White podjął starania o nieoficjalną ekstradycję Sternów do USA. Całą akcję chciano przeprowadzić „po cichu”, bez wzbudzania zainteresowania mediów.
Współpracownik FBI miał zatrzymać Sternów, a następnie przewieźć ich do Laredo w Teksasie, gdzie zostaliby przekazani agentom federalnym. Ostrzeżeni przez członka rządu meksykańskiego o planowanej akcji, małżonkowie niezwłocznie podjęli działania zapobiegawcze. Najpierw uzyskali fałszywe paszporty Paragwaju, a następnie osiedli w Czechosłowacji. Przed wyjazdem małżeństwu udało się zabezpieczyć swój byt materialny. Podczas pobytu w Meksyku Stern systematycznie przenosił aktywa poza granice USA, uniknął tym samym konfiskaty majątku. Sternom wytoczono zaocznie proces o szpiegostwo. Przebywająca w Pradze Martha wydała oficjalne oświadczenie, w którym zaatakowała Morrosa – głównego świadka oskarżenia i rząd amerykański. Według Dodd Morros mścił się na Sternach z powodów osobistych, a władze USA nieustannie i bez powodu śledziły ich poczynania. Z tego względu byli zmuszeni udać się na emigrację do kraju, gdzie nie sięgały macki Waszyngtonu. Klika rządząca USA bała się „pokojowej rywalizacji na polu ekonomicznym i politycznym z państwami socjalistycznymi” i dlatego „dążyła do wywołania wojny”. Sternowie uważali, że w tej historii mieli odegrać rolę kozłów ofiarnych.
Komuniści umożliwili Sternom prowadzenie życia na poziomie, do którego byli przyzwyczajeni. Dano im również prawo do „swobodnego” podróżowania po państwach bloku wschodniego. To okazało się jednak złym pomysłem, gdyż Amerykanka mogła naocznie przekonać się, jak wyglądał komunizm na co dzień. Z konsternacją zanotowała, że w ZSRR panowała „atmosfera korupcji i hipokryzji”. Szczególnie negatywnie podeszła do wydarzeń praskiej wiosny w 1968 roku, kiedy na ulicach Pragi pojawiły się sowieckie czołgi. Sami komuniści odarli Marthę ze złudzeń.
Rozczarowani Sternowie zatęsknili za ojczyzną i w 1970 roku podjęli starania o powrót do USA. FBI gotowe było przystać na wycofanie zarzutów o szpiegostwo, w zamian oczekując pełnej współpracy, czyli złożenia zeznań na temat siatki radzieckiej w Stanach. Ostatecznie po ponownym rozpatrzeniu sprawy, w marcu 1979 roku Sternów uznano za niewinnych. Jednak ze względu na niezapłacone w USA
podatki małżeństwo pozostało w Pradze. Mąż Marthy zmarł tam w 1986 roku w wieku 88 lat, zaś ona w 1990 roku mając 82 lata.
Oceniając z perspektywy czasu swe działania Dodd pisała: „Nie zaprzeczamy, iż nasze antynazistowskie poglądy i głębokie pragnienie zapobiegnięciu wojnie światowej, i późniejsze myślenie o tym, jak uczynić socjalizm możliwym do zrealizowania w USA i ZSRR, doprowadziły nas do zajęcia pozycji ekstremistów o naturze idealistycznej i prosowieckiej, co skutkowało złą oceną sytuacji i wyjątkową naiwnością”.