Arnold Rabiega: Polskę odwiedził Pan z okazji premiery „Blackoutu”. Czy to Pana pierwsza wizyta w naszym kraju?
Marc Elsberg: Dwa lata temu miałem okazję być w Gdańsku, również w związku z książką. Wówczas pojawiło się wydanie niemieckojęzyczne i policja niemiecka zorganizowała spotkanie z policją polską. Dotyczyło ono możliwości współpracy na wypadek wydarzeń opisanych w powieści „Blackout”. Zostałem zaproszony do dyskusji jako ekspert.
Energetyka to nie jest łatwy temat, wiem coś o tym, bo na co dzień zajmuję się energetyką…
Początkowo nie chciałem pisać o prądzie i źródłach energii, ale o zmianach technologicznych, które pojawiły się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Zwłaszcza Internet sprawił, że żyjemy w pewnym systemie naczyń połączonych, ściśle od siebie uzależnionych. Powieść „Blackout” dokładnie pokazuje te zależności. Okazuje się, że w momencie przerwania dostaw prądu poszczególne elementy systemu przestają funkcjonować , błyskawicznie następuje „efekt domina”.
Skąd zatem pomysł na powieść o takiej tematyce?
Punktem wyjścia do napisania powieści była dla mnie lektura artykułu o produkcji elektrycznych szczoteczek do zębów. Dowiedziałem się, że ich poszczególne elementy produkowane są w 12 rozmaitych krajach, a potem wszystko łączone jest w jednej fabryce. Pokazuje to, jak w dzisiejszych czasach wszystko jest ze sobą powiązane. Zacząłem się zastanawiać, co by się stało, gdyby ten łańcuch dostaw został przerwany. Dziś wszystko w dużej mierze zależy od prądu. Stąd właśnie pomysł na opisanie tego, co będzie, jeśli go zabraknie.
A skąd myśl o możliwości ataku na system elektroenergetyczny? Ułożenie takiego scenariusza wymaga wiedzy, jak działa ten mechanizm. A nie jest to przecież powszechna wiedza…
Miała to być opowieść o tym, że nagle zaczyna brakować prądu. Taka sytuacja może mieć różne przyczyny, niekoniecznie musi to być atak na system, przyczyną może być awaria, wypadek lub kataklizm. Chciałem zdobyć fachową wiedzę na ten temat, co zaowocowało rozmowami z licznymi ekspertami. Wszyscy powtarzali, że jeśli napiszę o katastrofie naturalnej, to muszę mieć na uwadze fakt, że w takim wypadku udałoby się przywrócić regularne dostawy prądu w ciągu 2 do 5 dni. Potrzebny mi był scenariusz, w którym nie ma prądu przez przynajmniej 2 tygodnie. Uświadomiono mi, że w takim razie musi być to świadomy atak będący efektem ludzkiego działania. Postawiłem na atak hakerów, ponieważ sieć elektroenergetyczna jest w znacznym stopniu uzależniona właśnie od Internetu. Mamy np. inteligentne sieci Smart Grid, o których wiele się teraz mówi. Uznałem, że to jest dobry pomysł, zwłaszcza że niebezpieczeństwo cybernetycznego ataku będzie w przyszłości rosło, z uwagi na uzależnienie inteligentnych sieci od Internetu. Zaszokowało mnie to, jak łatwo można się włamać do takiego systemu. Zanim napisałem książkę niewiele osób zdawało sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim jest atak internetowy na sieci elektroenergetyczne. A przecież to tylko jedno z wielu niebezpieczeństw, na które narażona jest współczesna sieć. Brak prądu mogą spowodować także problemy wewnątrzsystemowe, błąd ludzki lub wciąż wzrastająca złożoność systemów. Kluczową sprawą staje się zabezpieczenie sieci przed ryzykiem wszelkiego rodzaju.
Sądzi Pan, że scenariusz wydarzeń opisany w książce zmieni myślenie ludzi i organizacji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne? Czy zaczęto brać na poważnie wymieniane przez Pana zagrożenia?
Mam nadzieję. W takich krajach jak Niemcy, Szwajcaria i Austria moja książka stała się nieodzowną lekturą dla wszystkich zajmujących się tą tematyką. Są to zarówno pracownicy instytucji, które odpowiadają za bezpieczeństwo sieci, ale też przedstawiciele biznesu, którzy troszczą się o bezpieczeństwo dostaw energii do swoich przedsiębiorstw.
W powieści „Blackout” odnaleźć można wiele szczegółów technicznych. Czy nie obawiał się Pan, że te zagadnienia trudno będzie wprowadzić do opowieści utrzymanej w konwencji thrillera?
O to właśnie chodziło! Na tym polegało wyzwanie, żeby wiedzę fachową przekazać w sposób zrozumiały dla każdego czytelnika. Aby było to zajmujące napisałem powieść, nie książkę naukową. Moi dziadkowie byli inżynierami, ojciec również posiadał wykształcenie techniczne, więc może Pan sobie wyobrazić, o czym rozmawiało się w mojej rodzinie przy niedzielnym obiedzie. Zastanawiałem się, co jest w tym takiego fascynującego i chciałem to zgłębić. Ja ukończyłem studia na Akademii Sztuk Pięknych ze specjalizacją Design.
Domyślam się, że w trakcie pisania książki zafascynował się Pan w końcu techniką?
To co mnie interesuje to nie tyle sama technika, ile jej wpływ na człowieka. To, w jaki sposób brak urządzeń technicznych potrafi zmienić zachowanie człowieka. Raczej nie zajmują mnie zagadnienia typu: jak zwiększyć wydajność silnika.
Wspominał Pan, że konsultował się w trakcie pisania książki z wieloma ekspertami. Jak długo powstawał „Blackout”?
Długo. Przez ten czas pracowałem zawodowo, więc powieść pisałem po godzinach. Cały proces trwał około ośmiu lat. Gdybym mógł poświęcić się tylko pisaniu, trwałby to znaczniej krócej.
Jak „Blackout” został przyjęty w innych krajach?
Powieść wydano już w wielu krajach, stała się bestsellerem w krajach niemieckojęzycznych, a także w Japonii. Ostatnio ukazała się w Hiszpanii i we Włoszech. W Holandii natomiast cieszy się dużą popularnością wśród ekspertów, którzy chętnie polecają jej lekturę. Przygotowywana jest nawet wersja chińska powieści. Mam nadzieję, że i tam odniesie podobny sukces.
Czy nie obawia się Pan, że opis ataku na sieć energetyczną zawarty w powieści stanie się inspiracją dla grup terrorystycznych albo wrogich rządów?
Jeszcze przed ukazaniem się książki pojawiały się podobne próby ataku. W takich wypadkach zawsze celem terrorystów był atak na krytyczną infrastrukturę. W powieści podane są nawet przykłady takich ataków, które miały już miejsce, jak chociażby atak w Tyrolu Południowym w latach 60. Nawet jeżeli ktoś chciałby taki atak przeprowadzić, wpadłby na ten pomysł bez mojej powieści. Poza tym w książce celowo wprowadziłem pewne drobne błędy, a wiele kwestii nieco uprościłem ze względów fabularnych. Nie ma w powieści gotowego schematu, który można z powodzeniem powielić w całości.
Rozumiem, że na terenie Europy nie obawia się Pan ziszczenia scenariusza z książki?
Co do zasady nie obawiam się takiego ataku, chociaż oczywiście istnieje ułamek prawdopodobieństwa. Na pewno ludzie nie są przygotowani na taką sytuację i to trzeba mieć na uwadze. Niemniej w trakcie pisania książki odkryłem, że wiele osób pracuje już nad tym, aby do takich zdarzeń nie dopuścić.
„Blackout” to doskonały materiał na film. Czy dopuszczał Pan możliwość zekranizowania książki?
Oczywiście, w planach już jest wyprodukowanie kilkuodcinkowego serialu opartego na mojej powieści. Zanim jednak do tego dojdzie, zachęcałbym każdego do lektury. Powiem krótko. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się, jak działa współczesny świat, trudno o lepszą pozycję.
Rozmawiał Arnold Rabiega