Nagrody Nobla od dawna są przyznawane przede wszystkim za odkrycia, których dokonano wiele dziesięcioleci wcześniej. Nie inaczej było w tym roku – amerykańscy uczeni Jeffrey C. Hall, Michael Rosbash i Michael W. Young – zostali uhonorowani medycznym Noblem za to, nad czym pracowali w latach 70. ubiegłego stulecia (najmłodszy z tej trójki ma 69 lat). Wtedy bowiem odkryli, jak działa period, czyli pierwszy znany nauce gen związany z działaniem zegara biologicznego. Ów gen można porównać do kółka zębatego wchodzącego w skład skomplikowanego mechanizmu.
Wkrótce okazało się – m.in. dzięki dalszym badaniom tegorocznych noblistów – że takich kółek jest więcej. Dziś nauka zwana chronobiologią zna kilkanaście genów “zegarowych” i wciąż analizuje ich złożone interakcje. Jeśli któryś z elementów tego mechanizmu się zepsuje, rytm dobowy organizmu zaczyna się rozsypywać. Choć są zwierzęta – takie jak renifery czy wije – u których zegar w ogóle nie działa, a mimo to mają się dobrze. To jednak wyjątki od bardzo uniwersalnej reguły.
Warto jednak przy tej okazji przypomnieć, że zegarowi biologicznemu najbardziej szkodzimy my sami. Dzięki zdobyczom cywilizacji nie jesteśmy już uzależnieni od światła słonecznego, które w naturalny sposób reguluje nasz rytm dobowy. Sztuczne oświetlenie pozwala nam pracować w nocy, a wszechobecne ekrany telewizorów, komputerów i smartfonów dostarczają nam rozrywki, przy okazji utrudniając zasypianie. Dzięki samolotom możemy błyskawicznie przenieść się na inny kontynent, fundując sobie zaburzenia rytmu dobowego znane jako jet lag. I choć nasz zegar biologiczny jest cierpliwy, nierozważne majstrowanie przy nim po latach odbija się na naszym zdrowiu. Osoby prowadzące nieregularny tryb życia częściej cierpią na otyłość, zaburzenia koncentracji i odporności – z chorobą nowotworową włącznie.
Mimo dziesięcioleci badań nad zegarem biologicznym – a właściwie dzięki nim – wiemy, że to mechanizm ewolucyjnie bardzo „stary”, który zapewne pojawił się już u naszych jednokomórkowych przodków. I, jak to często bywa z takimi mechanizmami, nie można łatwo nim manipulować. Wciąż nie istnieje jakaś „pigułka na sen”, która byłaby na tyle bezpieczna i skuteczna, by zarywanie nocy czy praca zmianowa nie stwarzały ryzyka dla naszego zdrowia. Dlatego tegoroczną nagrodę Nobla należy traktować jak przypomnienie o tym, byśmy dbali o swój rytm dobowy. A okazja do tego będzie niedługo, bo w nocy z soboty 28 października na niedzielę 29 października cofniemy zegarki o godzinę. Zmiana czasu z letniego na zimowy oznacza, że będziemy mogli spać o godzinę dłużej, ale dla naszych zegarów biologicznych to kolejne, zupełnie niepotrzebne zakłócenie.