Rebecca Sexauer ma wyjątkowe oczy. Pracuje w głównej siedzibie amerykańskiej firmy Pantone – tam, gdzie powstają używane na całym świecie wzorniki kolorów obejmujące ponad 2300 starannie skomponowanych odcieni. Dzięki nim projektanci i artyści mają pewność, że używany przez nich niebieski jest niebieski, a zielony – naprawdę zielony. I choć w laboratoriach Pantone barwniki coraz częściej mieszają komputery, to ostatecznej oceny dokonują gołym okiem ludzie tacy jak Rebecca. Technicy kolorów, bo tak nazywa się ta grupa zawodowa, dostrzegają minimalne różnice między np. skrawkami różowego materiału, które dla większości z nas są identyczne. – Co roku przechodzę specjalny test czułości wzroku. Niedawno miałam dwie pomyłki, pewnie z nerwów, bo rok wcześniej zdałam na 100 procent – mówi specjalistka. W dniu tego egzaminu nie może wypić np. kawy, ponieważ zawarta w niej kofeina obkurcza naczynia krwionośne w oczach i mogłaby obniżyć jej sprawność.
Czegoś takiego nie można się nauczyć. Rebecca urodziła się z wyjątkowymi zdolnościami, które zapewniły jej ciekawą pracę. Jednak czasami ekstremalna czułość zmysłów może poważnie utrudnić życie. A niektóre z tych superzdolności można nawet wyćwiczyć.
SIATKÓWKA Z DOPALACZEM
Tylko nieliczni mają wystarczająco czułą siatkówkę, by osiągnąć mistrzostwo w odróżnianiu kolorów. Ta część oka odpowiada za widzenie. Kolory dostrzegamy dzięki zawartym w niej komórkom zwanym czopkami. Mamy ich trzy rodzaje, z których każdy jest najbardziej wyczulony na jedną z trzech podstawowych barw: niebieską, zieloną albo czerwoną. Taki system widzenia barwnego to trichromatyzm. Fizyka stojąca za tym jest bardzo złożona, ale w uproszczeniu każdy czopek
daje nam możliwość rozróżnienia około 100 odcieni. Całkowita liczba kombinacji wynosi więc aż milion. Pod względem bogactwa barw, które jesteśmy w stanie dostrzec, mogą z nami rywalizować tylko ptaki i niektóre owady. Ale są też wśród nas osoby, które w siatkówce mają nie trzy, a cztery typy czopków. To tzw. tetrachromatycy, którzy potrafią rozróżnić nawet 100 milionów kolorów. Często nie są tego świadomi, choć zdolność ta czasem ujawnia się np. podczas małżeńskich dyskusji. Zdarza się bowiem, że przy wyborze koloru farby do mieszkania kobiety denerwują się, że ich partnerzy nie dostrzegają różnic między odcieniami. Tetrachromatyzm częściej spotyka się bowiem u pań.
Według szacunków naukowców takie zdolności ma co najmniej 2–3 proc. kobiet. U mężczyzn spotyka się je kilkakrotnie rzadziej. Trudno opisać, jak tetrachromatycy postrzegają świat. Podobno tęcza ma dla nich nie sześć kolorów, jak dla większości z nas, ale aż dziesięć. Jay Netiz z University of Washington uważa, że tetrachromatycy mogą potrzebować praktyki, by obudzić ukryte umiejętności. Przypuszcza także, że otaczający nas świat może nie mieć wystarczającej różnorodności kolorów, by mózg był w stanie w pełni wykorzystywać dodatkowe czopki. Dlatego tetrachromatycy prawdopodobnie nigdy nie sprawdzą swego potencjału w pełni. Niektórzy ludzie – tu z kolei częściej mężczyźni – mają tylko dwie działające sprawnie odmiany czopków. Taki stan to dichromatyzm.
Osoba nim dotknięta widzi tylko między 100 a 10 tys. kolorów. Co ciekawe, w podobny sposób świat postrzega większość ssaków, w tym psy i małpy szerokonose. Bycie dichromatykiem może utrudniać życie, ale ma też zalety. Podczas II wojny światowej mężczyźni niewidzący zielonego koloru mieli przewagę na polu bitwy, ponieważ byli w stanie dostrzec obiekty pokryte kamuflażem. Dzisiaj osoby niewidzące kolorów nie mogą służyć w armii, przynajmniej oficjalnie.
Istnieje jednak teoria, że CIA wciąż wykorzystuje dichromatyków do namierzania zakamuflowanych celów.
SMAK NIE DO WYTRZYMANIA
Wyjątkową czułość zmysłów można też zawdzięczać nietypowej budowie języka. Osoby, u których zdolność odczuwania smaków jest wyższa od przeciętnej, to tzw. supersmakosze. W zachodnich społeczeństwach tak czułe zmysły ma co czwarty człowiek (przewagę mają tu kobiety). Naukowcy nie są do końca pewni, skąd się to bierze. Supersmakosze mogą mieć mutacje genetyczne zwiększające czułość jest gorzki. Takie zdolności można też zbadać w laboratorium za pomocą propylotiouracylu – leku często stosowanego u chorych na nadczynność tarczycy. Dla supersmakoszy jest on nieznośnie gorzki. Tak czuły smak nie ułatwia jednak ani codziennego życia, ani pracy zawodowej. Dr Virginia Utermohlen, badaczka fizjologii smaku i supersmakoszka, uważa swoje zdolności za formę denerwującej niepełnosprawności.
Cukier jest dla niej słodszy niż dla zwykłych ludzi, sól jest bardziej słona, a gorycz w potrawach – nie do zniesienia. Supersmakosze często są szczupli, ponieważ wystarczy im mniej soli i cukru w potrawach, stronią też od tłuszczów. Nie oznacza to jednak, że zawsze dopisuje im zdrowie. Badania przeprowadzone przez prof. Bartoshuk wykazały, że tacy ludzie częściej chorują na raka okrężnicy niż osoby o mniej wyszukanym podniebieniu. Gorzki smak niektórych warzyw jest dla nich nie do zniesienia, więc ich nie jedzą. Supersmakoszki są też bardziej narażone na nowotwory ginekologiczne.
W powszechnej opinii osoby takie mają większą szansę na zawojowanie branży gastronomicznej. Są np. w stanie wykryć niewielkie zawartości tłuszczu w mleku – im więcej go jest, tym bardziej kremowy posmak ma nabiał. W praktyce jednak to się nie sprawdza. – Pewne potrawy bardzo lubię, ale niektórym produktom spożywczym nie daję żadnych szans. Np. sałata jest dla mnie odrażająca – mówi supersmakosz Johnny Zhu, szef kuchni w amerykańskim ośrodku The Cooking
Lab. Oznacza to, że nie byłby w stanie rzetelnie ocenić jakości wielu potraw powstających w zwykłej restauracji.
SZKOŁA WĄCHANIA
Skoro już mowa o smaku, trzeba też pamiętać o zmyśle bardzo ściśle z nim związanym – węchu. Jest on zarazem jednym z najmniej cenionych przez ludzi. Wiele osób deklaruje, że gdyby miała wybierać, to właśnie bez węchu mogłaby się obejść. Ale odgrywa on w naszym życiu ważniejszą rolę niż mogłoby się wydawać. Bez zapachu nie będziemy w stanie delektować się ulubioną potrawą, a to, jak pachnie nasze otoczenie, wpływa – czasem w bardzo subtelny sposób – na działanie umysłu. Eksperymenty pokazują, że woń rozmarynu czy lawendy może sprzyjać zapamiętywaniu informacji, a aromat róży – konsolidacji pamięci w czasie snu. Uczeni z Macquarie University wykazali nawet, że osoby cierpiące na zaburzenia węchu to potencjalni psychopaci.
Psy mają 220 mln receptorów zapachowych w nosach. Ludzie najwyżej 20 mln, a mimo to są zdolni do niezwykłych wyczynów. Są zawody, w których wyjątkowa czułość na zapachy jest niezbędna. Sommelierzy potrafią „na nos” wyczuć wiele właściwości szlachetnych odmian wina, a testerzy perfum i twórcy świec zapachowych są w stanie wyłapać subtelne nuty w substancjach, z którymi stykają się w pracy. Wysokiej klasy specjalista potrafi rozróżnić ponad 30 tys. różnych zapachów. Czy są do tego niezbędne wrodzone zdolności albo wyjątkowa budowa receptorów znajdujących się w nosie? Jak się okazuje, perfumiarzem może zostać ktoś, kto ma zupełnie przeciętne zdolności węchowe. Ważne jest tylko, by nie miał trwale uszkodzonej śluzówki nosa, np. wskutek nieleczonego zapalenia zatok.
Wyjątkowa zdolność do rozróżniania zapachów to efekt rygorystycznego treningu – wąchania różnych substancji w warunkach laboratoryjnych, przy ograniczeniu bodźców płynących z innych zmysłów. Im częściej się to robi, tym lepszą kondycję ma węch. Taki trening oferują wyspecjalizowane „szkoły wąchania”.
TORTURY DŹWIĘKIEM
Co jeszcze bardziej zaskakujące, to samo może dotyczyć słuchu. Ten zmysł jest fizjologicznie najczulszy tuż po narodzinach. Wtedy elementy takie jak ucho wewnętrzne czy nerwy są w najlepszej kondycji. – W pewnym sensie jako dzieci wszyscy mamy supersłuch. Mechanizmy fizjologiczne, które dają nam tę zdolność, są delikatne, więc częsta ekspozycja na hałas lub niektóre toksyny może nieodwracalnie uszkodzić nasze ucho wewnętrzne. Jego elementy nie regenerują się, więc wraz z upływem lat słuch mamy coraz gorszy – mówi dr Bill Budd z Uniwersytetu Newcastle. Jednak w słyszeniu bardzo ważną rolę odgrywa także mózg, który przetwarza informacje dostarczane przez uszy.
Rejony, które za to odpowiadają, rozwijają się w pełni między 5. a 10. rokiem życia. I to od działania tych części mózgu, a nie od jakiejś wyjątkowej budowy uszu zależy słuch muzyczny. Osoby, u których jest on dobrze rozwinięty, potrafią doskonale zapamiętywać melodie, rozpoznawać poszczególne dźwięki czy tony lub spisywać nuty ze słuchu. I choć niektórzy ludzie mają tzw. słuch absolutny (eksperci wciąż się spierają, skąd się on bierze), umiejętności tego rodzaju można wyćwiczyć. Służy do tego np. edukacja w szkole muzycznej umożliwiająca „osłuchanie się” i wyćwiczenie pamięci do dźwięków. To właśnie ta zdolność jest szczególnie dobrze wykształcona u profesjonalnych muzyków, dyrygentów i kompozytorów. Choć nie przekłada się to na zdolności muzyczne, niektórzy z nas są bardziej wrażliwi na poszczególne aspekty fizyczne dźwięku. Może to być np. wyjątkowa czułość na wysokie tony.
Większość ludzi może odebrać dźwięki o częstotliwości maksymalnie 10–15 kHz. Posiadacze tzw. złotych uszu są w stanie usłyszeć 20 kHz. Dla porównania, u psów górna granica to 45 kHz, a u kotów aż 65 kHz. Badania wykazały, że nurkowie znajdujący się pod wodą potrafią odbierać dźwięki o częstotliwości do 100 kHz. Prawdopodobnie ma to związek z przewodnictwem kostnym. Dźwięki mogą bowiem docierać do ucha wewnętrznego nie poprzez powietrze w kanale słuchowym i kosteczki w uchu środkowym, lecz bezpośrednio – za pomocą wibracji kości czaszki. Pozwala to na odbieranie wyższych częstotliwości niż przy typowym słuchaniu. Czasem jednak – podobnie jak w przypadku smaku – zbyt czuły słuch może być utrapieniem. Tancerka Heidi Salerno już jako ośmiolatka cierpiała przy stole, ponieważ bardzo wyraźnie słyszała, jak członkowie jej rodziny żują jedzenie podczas kolacji.
W college’u musiała nosić zatyczki do uszu na zajęcia. – Dźwięk żucia – niezależnie od tego, czy chodzi o jedzenie, czy gumę – jest dla mnie absolutną torturą – wyjaśnia Heidi. Taka przypadłość to mizofonia. Osoby nią dotknięte szczególnie negatywnie reagują na pewne dźwięki, np. głośny oddech, chrapanie, mlaskanie, pociąganie nosem, chrząkanie. Reakcję tę mizofonicy często opisują jako niemożliwą do opanowania mieszaninę złości i lęku. Naukowcy nie rozumieją, co powoduje mizofonię, ale jedna z teorii mówi o wyjątkowo silnym związku ich układu słuchowego z częścią mózgu odpowiedzialną za generowanie emocji. Nie ma leku na to schorzenie. – Słuch jest zawsze włączony, nawet gdy śpimy. Dlatego supersłuch to raczej forma niepełnosprawności – podkreśla dr Budd. Marcin Powęska – biolog, dziennikarz naukowy
NIEZWYKŁE ZDOLNOŚCI LUDZI
Część z nas może być wyposażona w dodatkowy zmysł lub wyjątkowo sprawne mechanizmy intelektualne. Takie cechy występują dość rzadko, ale obdarzone
nimi osoby przyciągają uwagę naukowców i mediów:magnetorecepcja – występuje często u zwierząt wędrownych (ptaków, waleni, żółwi). Dzięki niej organizm umie wykrywać linie ziemskiego pola magnetycznego, a to daje możliwość orientowania się w przestrzeni. Uczeni z Uniwersytetu Stanu Luizjana twierdzą, że przynajmniej niektórzy ludzie też to potrafią, choć nie są tego świadomi. Odpowiedzialny za tę zdolność może być zawarty w siatkówce oka specyficzny barwnik, tzw. kryptochrom Cry2.
hipermnezja – wybitna pamięć autobiograficzna, czyli zdolność do odtwarzania niemal dowolnych przeżyć, które wydarzyły się od czasów dzieciństwa. Może się pojawić w trakcie hipnozy lub przeżyć z pogranicza śmierci (tzw. stanów NDE). Niezwykle rzadko występuje na stałe u osób, które nazywane są mnemonistami. Należał do nich m.in. Sołomon Szerieszewski z Rosji, przebadany i opisany w książkach przez naukowca Aleksandra Łurię.
zespół sawanta – rzadko występujące zjawisko polegające na tym, że osoba z niepełnosprawnością intelektualną jest wybitnie uzdolniona w jakiejś dziedzinie. Często wiąże się z zaburzeniami zaliczanymi do spektrum autyzmu. Do tej pory opisano około stu takich przypadków. Sawanci mogą mieć wyjątkowe zdolności plastyczne, muzyczne lub matematyczne. Niektórzy potrafią bardzo precyzyjnie odmierzać czas bez użycia zegarka.
Marcin Powęska – biolog, dziennikarz naukowy portalu Interia
Współpraca: Jan Stradowski