Na co przeznaczał pieniądze pirat z Karaibów i Szalony Kapelusznik w jednej osobie? Milion na loty prywatnymi odrzutowcami, ochronę i płace dla czterdziestu pracowników. Trzydzieści tysięcy dolarów na kupno drogich win. Kupił jacht wart 18 mln dolarów i zamek we Francji. Trzy miliony dolarów kosztowało go rozrzucenie nad oceanem prochów zmarłego pisarza Huntera S. Thompsona. Finansiści, załamując ręce nad rozrzutnością gwiazdora, wypowiedzieli mu umowę pod koniec zeszłego roku. Depp pozwał ich, żądając znacznej kwoty.
Odwdzięczyli się mu, oznajmiając, że jest słabym aktorem, bo jeden dolar zainwestowany w niego przynosi zaledwie… 2,8 dolara. Jak podkreślają specjaliści, postawa Johnny’ego Deppa jest bardzo charakterystyczna dla zdecydowanej większości społeczeństwa amerykańskiego, które zarabiając więcej, więcej też wydaje, przeżywając dreszczyk emocji podczas płacenia dużych rachunków. „Nieważne, czy jesteś artystą, sportowcem, sprzedawcą – trudno jest ci się uchronić przed wydaniem sporych pieniędzy, jeżeli właśnie sporo zarobiłeś” – twierdzi Greg McBride z portalu Bankrate.com.
Ludzie mają skłonność do wydatków pod wpływem emocji. McKinsey Global Institute podczas dziesięcioletnich badań polegających na nagrywaniu na wideo ponad 40 tysięcy rozmów handlowych między kupującymi i sprzedającymi, analizował je pod kątem najważniejszego czynnika wpływającego na podejmowaną przez kupującego decyzję. Okazało się, że w 100 proc. przypadków najważniejszym i ostatecznym czynnikiem, jaki wpływa na decyzję kupującego, były emocje. Wydając pieniądze, najpierw podejmujesz decyzję pod wpływem impulsu, a dopiero potem uzasadniasz ją racjonalnie.
Wiemy już, że nie warto wydawać pieniędzy na Deppa, chociażby nie wiadomo, jak mocno działał na nasze emocje. Na co zaś warto wydawać?
LEPIEJ WYKSZTAŁCENI ZARABIAJĄ WIĘCEJ
„Na edukację” – mówi Ignacy Morawski, ekonomista, zastrzegając, że z punktu widzenia ekonomii nie ma wydatków lepszych i gorszych. Najważniejsze, że w ogóle są. Jednak wszystkie badania mówią, że ludzie lepiej wykształceni zarabiają więcej niż słabiej wyedukowani. Trzydzieści, czterdzieści lat temu w Stanach Zjednoczonych osoba lepiej wykształcona zarabiała dwie trzecie więcej niż słabiej wyedukowana. Dzisiaj ta różnica wynosi już trzy czwarte. „Co ciekawe, ta różnica nieco się zamazuje. Koniec końców – okazuje się, że bogaci z domów dobrze wykształceni zarabiają i tak więcej niż biedni dobrze wykształceni. Co nie oznacza, że nie trzeba inwestować w edukację” – podkreśla Ignacy Morawski.
Nieruchomości? Tak i nie. „W Polsce ludzie chętnie kupują nieruchomości, bo jest to najbardziej dla nich zrozumiała, namacalna forma inwestowania – tłumaczy ekonomista. – Pozostałe produkty inwestycyjne są tak skomplikowane, że niewiele osób je rozumie. A finansiści robią z nich coś jeszcze trudniejszego, żeby przy okazji sprzedać więcej produktów.
Rada? Nigdy nie inwestuj w coś, czego nie rozumiesz, bez względu na to, czy jest to pakiet ubezpieczeniowy, polisa czy inny produkt. „Jeżeli nie wiemy, co zrobić z pieniędzmi, złóżmy je
po prostu na lokatę” – radzi Morawski.
To, czy chętnie inwestujemy w nieruchomości, zależy też od kręgu kulturowego, w którym żyjemy. Faktu, czy dom albo mieszkanie są w danej kulturze wartością. Polacy czy Anglosasi mają we krwi kupowanie mieszkań czy domów, czego kompletnie nie rozumieją Niemcy mogący mieć miliony euro na koncie, a jednocześnie żyjący w wynajmowanych mieszkaniach.
„Pamiętajmy, że kupując mieszkanie, nie kupujemy ścian i sufitu – nabywamy coś więcej: swoje wyobrażenie bezpieczeństwa, zakorzenienie, wyobrażenie przynależności albo wolność” – mówi Paweł Droździak, psychoterapeuta.
Na pewno nie warto inwestować w mieszkania w tych rejonach kraju, w których ubywa mieszkańców, np. w Katowicach. Warto tam, gdzie ich na pewno będzie więcej, czyli choćby w Warszawie.
TAK NAPRAWDĘ NIGDY NIE KUPUJEMY CZEGOŚ MATERIALNEGO
„Na poznanie siebie, na własny rozwój – mówi Paweł Droździak. – Pieniądze, które wydałem na własną analizę, były najlepszą inwestycją, bo wszystkie późniejsze kroki życiowe przeze mnie podjęte były właściwe. Kluczem jest własna głowa. Trzeba znaleźć człowieka, którego życie nam się podoba, zapytać, jak do tego doszedł. Pomyśleć, czy chciałbym mieć takie życie i zrobić dokładnie to, co on. I to jest najlepsza motywacja do znalezienia klucza do swojego rozwoju. To są dobrze wydane pieniądze”.
A co z rzeczami materialnymi? Tak naprawdę nigdy nie kupujemy czegoś materialnego. Każda rzecz ma znaczenie. Kupując motolotnię – stajemy się autorami wspaniałych widoków z kilkudziesięciu metrów i poczucia swobodnego lotu. Nabywając je, zdobywamy emocje. „Spodnie to mogliśmy kupować w czasach komunizmu, dzisiaj kupujemy luz, swobodę, elegancję, młodość, dynamiczność” – mówi Paweł Droździak.
A co kupujemy, fundując sobie podróże? Wyobrażenie o tym, że coś odkrywamy. Ludzie współcześni, szczególnie Europejczycy, utożsamiani są z ludźmi podróżującymi. „Gdyby w latach 80. nie zwolniono paliwa lotniczego ze wszystkich podatków, akcyz i opłat, nikogo nie byłoby stać na przeloty samolotami i kultura tanich przelotów w ogóle by się nie wykształciła – mówi Paweł Droździak. – Powiem więcej: gdyby nagle powrócono do wysokich opłat za paliwo, cała kultura korporacyjna straciłaby sens. Większość z nas żyje przecież od wyjazdu do wyjazdu. Bez tego życie byłoby nieznośne”.
Badania to potwierdzają. Naukowcy udowadniają, że szczęśliwe życie gwarantują przeżycia: podróżowanie, aktywność na świeżym powietrzu, nowe umiejętności. Dr Thomas Gilovich, psycholog z Cornell University, prowadzący badania nad związkiem między pieniędzmi a długotrwałym poczuciem szczęścia, jest pewny, że kupowanie nowych rzeczy nie opłaca się, bo daje nam przyjemnościowego kopa tylko na moment.
Wiedzą o tym doskonale kompulsywni zakupoholicy czy ludzie uzależnieni od brania kredytów, nabywający rzeczy, dzięki którym mogą się poczuć kimś innym. Kupują drogie zegarki, samochody. „Wydaje im się, że przez piętnaście minut ich życie jest ciekawe, bo grają w nim rolę kogoś niezwykłego, mają nową tożsamość.
Po czym wpadają w czarną dziurę nieznośniej egzystencji – mówi Paweł Droździak. – Ciągle są ci sami i wciąż muszą się na nowo wymyślać. Ale, oczywiście, nie wszystkie zakupy mają taki wydźwięk. Są i takie, które faktycznie poprawiają nam nastrój na dłużej, mają udowodnioną psychoterapeutyczną moc”.
ZADBAJ O PRZYSZŁOŚĆ
– Na wspomnienia – dodaje dr Tomasz Sobierajski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Większość badań pokazuje, że pieniądze warto wydawać na coś, co zostanie w nas na dłużej. „Wydaje nam się, że kupno nowej rzeczy: telewizora, butów nas uszczęśliwi, ale w związku z tym, że są to przedmioty codziennego użytku, szybko się do nich przyzwyczajamy. Okazuje się, że pieniądze warto wydawać na… wspomnienia. Czyli te zdarzenia, które sprawią, że kiedyś, w przyszłości, spojrzymy na zdjęcie, usłyszymy melodię i uśmiechniemy się do wspomnień – mówi dr Tomasz Sobierajski. – Biorąc pod uwagę to, jak ważna dla Polaków jest rodzina, to warto wydawać pieniądze na dobre wspomnienia z rodziną. Nie musi być to ekskluzywny wakacyjny wyjazd, może to być ognisko zorganizowane na działce pod miastem, na które nie wydamy pieniędzy bezpośrednio, ale też ich nie zarobimy, przedkładając nad nie czas spędzony z bliskimi”.
A na co na pewno nie warto wydawać pieniędzy? – Na iluzję, np. na botoks – mówi Paweł Droździak. – Człowiek wtedy traci twarz. Nie używajmy pieniędzy na to, żeby stać się kimś innym, niż jesteśmy. Warto wydawać pieniądze na prawdziwe emocje.