Powstający w Katowicach gmach Silesium pomieści największą salę symfoniczną w Polsce. Prosty w kształcie budynek w środku będzie naszpikowany skomplikowanymi, najnowocześniejszymi technologiami kształtującymi akustykę. „Jeśli wszystko pójdzie dobrze, koncert inauguracyjny odbędzie się w roku 2013” – mówi projektant gmachu Tomasz Konior.
IDEALNA IZOLACJA
Silesium zostanie wybudowany w wyjątkowo ruchliwym miejscu. Ma sąsiadować z wielkim rondem, trasami szybkiego ruchu, liniami tramwajowymi i kolejowymi. Ale specjalne rozwiązania zniwelują wszelkie hałasy i wibracje. Wytłumienie drgań z podłoża uzyska się poprzez usadowienie budynku na potężnych sprężynach. Prócz tego dwie sale koncertowe Silesium skonstruowano jako rodzaj wydzielonych budynków w obrębie całego gmachu. Sale te mają osobną konstrukcję i ściany. Podwójne betonowe przegrody tworzą wewnętrzną przestrzeń zdolną wytłumić dźwięki powyżej 70 decybeli (70 decybeli to bardzo głośno – jest to próg, powyżej którego hałas staje się nie tylko nieprzyjemny, ale i szkodliwy dla zdrowia). Powierzchnia tych ukrytych przed widzami komór stanowi jedną piątą powierzchni sal koncertowych.
Głównym kryterium określającym akustykę sali koncertowej jest panujący w niej pogłos.
W najnowocześniejszych salach, takich jak Silesium, można sterować czasem pogłosu. Regulacja taka jest możliwa dzięki ruchomym przesłonom w otworach pomiędzy salą koncertową a komorami akustycznymi, w których wybrzmiewa dźwięk. Otwory te znajdują się w górnej części sali, ponad balkonami. Tak więc podwójne ściany okalające salę koncertową nie tylko izolują od dźwięków i wibracji z zewnątrz. Dają też możliwość sterowania akustyką w zależności od charakteru koncertu, odmiennie dla np. koncertu symfonicznego, występu chóru czy solowego recitalu. Rozwiązanie to można obrazowo porównać do wielkiego pudła rezonansowego otaczającego salę koncertową.
Również sufit sali koncertowej został zaprojektowany w sposób umożliwiający precyzyjne sterowanie akustyką. Betonowe płyty akustyczne zawieszone nad 250-metrową sceną można za pośrednictwem silniczków przemieszczać i pochylać, wpływając na sposób rozchodzenia się dźwięku w głąb sali.
Tomasz Konior ma też pomysł na otoczenie budynku. „Chcemy, by wokół gmachu znajdowały się ogrody zmysłów, np. ogród smaku, zapachu, wzroku” – mówi. Co się kryje pod tą tajemniczą nazwą? Architekt zdradza, że np. ogrodem smaku będzie zespół restauracji i barów.
MAKIETA AKUSTYCZNA
Gmach Silesium będzie również pełnił funkcję studia nagrań (największego w Polsce). Wiąże się to z potrzebą całkowitego odizolowania procesu nagrywania od wszelkich wpływów z zewnątrz. Dlatego wewnętrzne studio i reżyserka mają własną, całkowicie wydzieloną sieć elektryczną, aby żadne przypadkowe przebicia nie zakłóciły procesu rejestracji koncertu. Wszystkie te problemy techniczne zostały rozwiązane przez polskich inżynierów z firmy Buro Happold. Projektanci i inżynierowie przed przystąpieniem do pracy obejrzeli kilkadziesiąt sal koncertowych na całym świecie. Ostatecznie Polacy zdecydowali się na współpracę ze specjalistami z japońskiej firmy Nagata Acoustic. Japońscy inżynierowie mogą poszczycić się wielkim doświadczeniem w tej dziedzinie, opracowali akustykę sal m.in. w Walt Disney Hall w Los Angeles czy w nowej filharmonii w Paryżu. Przy tworzeniu tego typu projektów standardem jest wykorzystywanie cyfrowego modelu, poddawanego następnie wirtualnym próbom akustycznym. Zbadano w ten sposób ogólną akustykę sali oraz odbiór muzyki (na każdym z 1800 miejsc na widowni z osobna!). Aby uszczegółowić i potwierdzić dane z pomiarów cyfrowych, zostanie zbudowany precyzyjny model sali koncertowej w skali 1:10. „To pierwsza sala w Polsce, dla której powstanie taki model” – powiedział „Focusowi” Tomasz Konior, autor projektu gmachu. „Aby uzyskać dokładne wyniki, w tego typu makietach umieszcza się wewnątrz figurki ludzi. Pozwala to poznać wpływ liczby osób na widowni na jakość odbieranego dźwięku. Te figurki zrobione są materiałów takich jak filc, guma czy drewno”.
Niestety najbardziej zaawansowane badania i modele nie dadzą gwarancji, że w sali będzie piękny dźwięk – nie wszystkie kwestie związane z brzmieniem muzyki są możliwe do określenia za pomocą liczb. Jak podkreślają muzycy, niektóre sale po prostu brzmią, inne nie. Znany jest np. negatywny przykład sali Lincoln Centre, gdzie mimo wielokrotnych przeróbek oraz długich godzin badań i obliczeń nigdy nie udało się uzyskać zadowalających efektów.