Dane meteorologiczne są zbierane na terenie Polski od XIX wieku, ale w ciągu dekad zmieniały się metody pomiarów, udoskonalana była aparatura. Jednym słowem, im bliżej współczesności, tym mamy więcej dokładnych i bardziej wiarygodnych danych. Wśród rekordów temperatur zarówno maksymalnych, jak i minimalnych często wymieniane są te sprzed wielu dekad, kiedy badacze dysponowali inną technologią, niekoniecznie najskuteczniejszą. Czy to oznacza, że zimniej już w Polsce być nie może?
Najzimniej dotąd w Polsce było w Siedlcach 11 stycznia 1940 roku. Poranny mróz zszedł do wartości aż -41 stopni. Rekord ten jednak bywał już kilka razy podważany. Od kilku lat coraz częściej brana pod uwagę jest druga najniższa wartość temperatury w historii pomiarów w Polsce. Mowa o Żywcu, kiedy to 11 lutego 1929 roku słupki termometrów wskazywały aż -40,6 stopnia.
Czytaj też: Płonące hałdy jak wulkany. “Wybuchowo” potrafi być także w Polsce [WYWIAD]
Zostańmy nadal przy sposobie zbierania pomiarów i uznawania rekordów temperatury. Z ekstremum termicznym mamy formalnie do czynienia wtedy, gdy wysoka lub niska temperatura pojawi się na stacji pomiarowej nieuwarunkowanej czynnikami mikroklimatycznymi. Jest to widoczne w bieżących pomiarach IMGW-PIB, które są prezentowane przez instytucję – wszystkie dotyczą większych miast i miasteczek położonych raczej z dala od terenów górskich. Wyjątkami są miejscowości położone w dolinach większych rzek i kotlinach, jak np. Bielsko-Biała, Nowy Sącz, Sanok czy Lesko.
Ten sposób prezentacji danych wybrany jako najbardziej obiektywny nieco sprawia, że zapominamy o wielu ciekawych miejscach w polskich górach, gdzie z uwagi na rzeźbę terenu temperatury także mogą okazywać się ekstremalnie anomalnymi. Nawet w skali całego kraju.
Takimi miejscami są tytułowe mrozowiska.
Czym są mrozowiska? Gdzie występuje inwersja temperatury?
Są to wklęsłe formy terenu, w których dochodzi często do inwersji temperatury. Zjawisko to jest związane z osiadaniem chłodniejszych, a zatem i cięższych, mas powietrza. Inwersja temperatury jest wtedy, gdy przy bezwietrznej i bezchmurnej pogodzie dochodzi do wypromieniowywania ciepła. Dzieje się tak zazwyczaj podczas nocy.
Chłodne powietrze spływając na dno takiego mrozowiska pozostaje w nim niejako zamknięte, ponieważ rzeźba terenu i brak ruchów powietrza uniemożliwiają „wydostanie się zimna z pułapki”.
Inwersja temperatury potrafi zachodzić w kilku skalach. Zarówno w dużej, regionalnej, jak i w mikroskali. W górskich kotlinach o chłodnej porze roku dość często zdarzają się nagłe przymrozki czy noce, kiedy ściśnie mróz niemalże znienacka. To efekt inwersji temperatury. Kiedy w Nowym Sączu znajdującym się w sercu Kotliny Sądeckiej bywa -15 stopni, na szczytach Beskidów temperatura może spadać ledwo poniżej zera.
Czytaj też: Świat wkroczył w nową epokę – w antropocen. Po czym go rozpoznamy teraz i za miliony lat?
Mrozowiska są jednak miejscami o mniejszej skali. Znajdują się one chociażby w Tatrach i należą do nich liczne trawiaste i kamieniste kotły czy tafle zamarzniętych stawów. Na szczególną uwagę zwracają Litworowy Kocioł i Mułowy Kocioł w masywie Czerwonych Wierchów, w Tatrach Zachodnich. To tam została w czerwcu 2022 roku rozmieszczona aparatura, która będzie mierzyć wartości. Jak dotąd jeszcze nie były prowadzone regularne pomiary w takich miejscach.
Pomiary są częścią badań prowadzonych przez naukowców i pasjonatów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kamil Filipowski, Arnold Jakubczyk i Michał Wróbel pod kierownictwem dr Bartosza Czerneckiego z Zakładu Meteorologii i Klimatologii UAM zajmują się „łowieniem mrozów”.
Pojęcie to, chociaż brzmi kuriozalnie, doskonale odnosi się do prac, jakie wykonują panowie. Celem ich działań jest zanotowanie jak najniższych temperatur w tatrzańskich mrozowiskach. Czy jest możliwe, aby w najwyższych polskich górach pobity został (chociażby nieoficjalnie) rekord mrozu z Żywca z 1929 roku?
Tutaj musimy spojrzeć na morfologię Litworowego i Mułowego Kotła.
Litworowy Kocioł i Mułowy Kocioł – największe mrozowiska w Tatrach
Ten pierwszy jest tak naprawdę największą suchą wklęsłą formą terenu w Tatrach. Kluczowym jest tutaj aspekt, że z Litworowego Kotła nie odpływa żaden strumień. Sprzyja temu budowa Czerwonych Wierchów, które są silnie spękanym masywem pełnym jaskiń (w których zresztą zimują niedźwiedzie). Odpływ wody odbywa się pod ziemią, a więc na powierzchni mamy tylko suche formy terenu. Głębokość Litworowego Kotła sięga 32 metrów, jak podają „łowcy mrozów”.
Mułowy Kocioł nie jest tak spektakularny jak jego sąsiad, ale również warty uwagi. Zwłaszcza zimą. Jest to nieco płytszy, bo 15-metrowy kocioł, którego dno i ściany są wyłącznie pokryte skałami. W przeciwieństwie do Litworowego Kotła, którego powierzchnia jest w większości trawiasta i umożliwia to powstawania przygruntowych przymrozków przez cały rok, to na terenie Mułowego Kotła spektakularne rekordy możemy odnotowywać tylko zimą. Latem skały dużo dłużej oddają ciepło, zatem warunki do powstania inwersji są utrudnione.
Koronnym argumentem w tym, że tatrzańskie mrozowiska mogą być najzimniejszymi miejscami w Polsce jest również to, że znajdują się one na dużej wysokości bezwzględnej. Dno Litworowego Kotła leży na 1794 m n.p.m., a Mułowego Kotła waha się między 1790 a 1800 m n.p.m. Zatem mamy tutaj podwójny efekt – działa tutaj inwersja temperatury oraz ogólny spadek temperatury wraz z wysokością bezwzględną wynoszący około 0,6 st. na każde 100 metrów w polskich warunkach klimatycznych.
Czytaj też: Czy upały były zawsze? 5 okresów z historii Ziemi, kiedy świat trząsł się z zimna lub płonął z przegrzania
To jest tylko w sferze spekulacji, ale jeśli 11 lutego 1929 roku w Żywcu temperatura spadła do -40,6 stopnia, to jaki mróz musiał występować wówczas w Litworowym Kotle? Tego już się nie dowiemy, ale od niedawna działająca temperatura w tym mrozowisku może nam donieść o kolejnych rekordowych mrozach w najbliższej przyszłości.
Zresztą nie minął miesiąc, jaka badacze rozmieścili aparaturę w Tatrach, kiedy odnotowano nieoficjalny rekord zimna dla lipca w Polsce. 18 lipca w Litworowym Kotle temperatura spadła aż do -5,7 stopnia. Można sądzić, że niejeden pasjonat meteorologii zaciera ręce na kolejne rekordy. Z uwagi na to, że dane pochodzą z terenów uwarunkowanych pod względem specyficznego mikroklimatu, nie będą one brane najpewniej do oficjalnych statystyk. Nie oznacza to, że nie usłyszymy o nowych ekstremach z Tatr.
Polskie „górskie” bieguny zimna
Na marginesie warto wspomnieć jeszcze o innych miejscach w polskich górach, które słyną z anomalnych mrozów. Jest to Hala Izerska w Sudetach, która jest ogromnym płaskowyżem górskim charakteryzującym się dużo chłodniejszym klimatem w skali całego roku.
Na drugim rogi Polski mamy stację w Stuposianach, zwanych „bieszczadzkim biegunem zimna”. Wieś znajduje się na dość dużej wysokości bezwzględnej, a jest zlokalizowana na dnie ciasnej doliny osłoniętej od wiatru.
Czytaj też: Od małych minerałów do wielkich interpretacji. Historia wczesnej Ziemi skrywa wiele tajemnic [WYWIAD]
Mniej znanymi miejscowościami o dobrym potencjale do pojawiania się ekstremalnych mrozów są chociażby Tylicz w Beskidzie Sądeckim i Wysowa-Zdrój w Beskidzie Niskim.
Na koniec nie można zapomnieć o Puściźnie Rękowiańskiej, czyli torfowisku niedaleko Czarnego Dunajca na terenie Kotliny Orawsko-Nowotarskiej. To tutaj słupki termometrów spadły do -39,8 stopnia na początku 2017 roku. Zresztą ostatnie dane z początku września 2022 roku już zapowiadają nadchodzącą zimę. 2 września o poranku temperatura przy gruncie spadła do -6,7 stopnia.