Możliwości produkcji tego paliwa lokują nas w europejskiej czołówce, ale w Polsce nadal raczkujemy. Zdziwieni?

Powoli przestaje mnie denerwować typowo polskie marnotrawstwo i niewykorzystany potencjał. Po pewnym czasie obcowania z kolejnymi kuriozalnymi przykładami człowiek po prostu się na to uodparnia. Najnowszy związany jest z produkcją paliwa, którego lokalne zaplecze mogłoby w przyszłości zaspokoić nawet połowę krajowego zapotrzebowania, a w wielu regionach przyczynić się do powstania nowego łańcucha wartości w gospodarce. Coś tam niby próbujemy, toczy się kilkadziesiąt projektów, ale jakoś niemrawo to wszystko wygląda. Szkoda, ale jakoś nie jestem zaskoczony.
Możliwości produkcji tego paliwa lokują nas w europejskiej czołówce, ale w Polsce nadal raczkujemy. Zdziwieni?

W wielu dziedzinach gospodarki naprawdę potrafimy pokazać na co nas stać, ale w innych tak koncertowo marnujemy potencjał, że aż czasem głowa boli. Tym razem będę pomstować mocniej, bo według ekspertów mamy gigantyczną bazę produkcyjną paliwa, które może pomóc nam w transformacji energetycznej, ale póki co nie robimy w tym temacie za wiele (a przynajmniej nie widać satysfakcjonujących efektów). Kto by pomyślał, że chodzi o coś tak pozornie błahego jak biometan? Nowy raport Polskiej Organizacji Biometanu przynosi w tym względzie nieco ciekawych danych.

Poza branżą energetyczną biometan moglibyśmy stosować przy produkcji nawozów, w sektorze ciepłownictwa, a nawet w sektorze chemicznym. A źródeł lokalnych do jego produkcji nie brakuje – to głównie odpady sektora rolno-spożywczego, ścieki komunalnych i przemysłowe oraz odpady biodegradowalne. Eksperci szacują potencjał produkcji tego gazu nawet na 16 mld m3 rocznie, aczkolwiek dostępność substratów pozwala na realną produkcję na poziomie ok. 9 mld m3 rocznie. Tak czy siak, to dużo. Dla zobrazowania skali, w naszym kraju zużywa się rocznie 16–17 mld m3 gazu ziemnego. 

Biometan, a dopiero potem wodór? Tak byłoby łatwiej

Produkcja biometanu, w przeciwieństwie do produkcji zielonego wodoru, jest dużo prostsza, łatwiejsza i szybsza do wdrożenia. Dlatego pierwszym etapem transformacji energetycznej w Polsce powinno być przejście właśnie na biometan, a dopiero w kolejnych etapach równoległa produkcja zielonego wodoru – ocenia dr inż. Bartosz Moszowski, ekspert Polskiej Organizacji Biometanu w rozmowie z serwisem Newseria. Tymczasem w Polsce nadal nie mamy żadnej działającej instalacji do produkcji biometanu. Koszt jej budowy wynoszący w okolicach miliona euro za 1 MWh mocy zwraca się już po mniej więcej dwóch latach. Czego brakuje? Jak zwykle odpowiednich przepisów i zachęt finansowych.

Czytaj też: Przełomowy reaktor. Nowatorskie rozwiązanie osiągnęło rekordową sprawność i nie emituje gazów cieplarnianych

Światełkiem w tunelu są niedawne zapowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ), które zamierza opracować osobny system wsparcia dla inwestycji w produkcję biometanu. Mam nadzieję, że w końcu uda się ruszyć z miejsca branżę, która na obecnym etapie transformacji energetycznej dawno powinna już wyjść z etapu raczkowania. Korzyści z tego poza samym paliwem jest dużo więcej – bionawozy, ochrona wód i cieków wodnych, jak również eliminacja gazów cieplarnianych.