Jednym z największych odkryć człowieka, będącym jednocześnie dla niego największą niespodzianką, jest uświadomienie sobie, że oto potrafi uczynić to, co wydawało się niemożliwe, osiągnąć to, co uważał za nieosiągalne, pozyskać to, co w jego mniemaniu mu się nie należało. Odkrycie tego rodzaju całkowicie zmienia życie każdego z nas.
Kiedyś ludzie byli przekonani, że Ziemia jest płaska, wobec czego pomysł, by opłynąć ją dookoła, wydawał się absurdalny. Jakąkolwiek próbę opłynięcia Ziemi uważano za bezcelową. Jednak później udowodniono, że Ziemia jest okrągła. Ten, kto marzył o morskich wyprawach, ale zawierzył powszechnemu przekonaniu, stracił. Ominęła go szansa dokonania wielkich odkryć. Jak by się zachował, gdyby nie wiedział, że „to się nie może udać”, nie wierzył w to, co mówią inni, lub choć podał to w wątpliwość? Czy wtedy by spróbował? Myślę, że tak.
Wpłyń na swoje myśli i zweryfikuj przekonania
Ale jak tu nie wiedzieć, że się nie da? To raczej domena dzieci, których ciekawość świata bierze górę nad ostrzeżeniami rodziców. Ci ostatni są jednak tak wytrwali w tym, by nas przestrzegać, ostrzegać, porównywać do innych, myśląc, że to najskuteczniejsza motywacja, mówić nam, w czym będziemy dobrzy i do czego mamy talent, że po jakimś czasie przesiąkamy ich przekonaniami i zaczynamy je traktować jako własne. Do tego dochodzi mnóstwo życiowych doświadczeń, w których uparcie szukamy potwierdzenia ich trafności.
W efekcie nie podejmujemy wyzwań, rezygnujemy, zanim spróbujemy, nie wykorzystujemy pojawiających się szans, bo z góry zakładamy, że to nie dla nas, że się nie uda, że nie mamy zdolności, że to, że tamto. W życiu wierzyłam w różne ograniczenia, których nie śmiałam nawet kwestionować. Tak mocno zapuściły korzenie w moim wnętrzu. To one nie pozwalały mi realizować marzeń z dzieciństwa, bo szeptały: „nie dasz rady”, „to nie powróciłam do marzeń. Poznałam jogina, który zasiał we mnie ziarno wielkiej zmiany. Pracowałam nad sobą każdego dnia, pragnąc, by moje myśli stały się moim sprzymierzeńcem, wewnętrzne dialogi wsparciem, a przekonania siłą sprawczą. Zastosowałam chyba wszystkie poznane techniki, korzystając w końcu stale z tych, które działały najlepiej. Udało się. I gdy niemożliwe stało się możliwe w życiu zawodowym, przestałam się też bać nieznanego w życiu osobistym.
Pożegnałam, wybaczyłam, wybaczyłam sobie i zaczęłam nowe życie. Okazało się, że ani wiek, ani sytuacja, ani brak doświadczenia, ani realne wyzwania nie są w stanie zatrzymać tego, kto wie, dokąd zmierza, wierząc, że uda mu się tam dotrzeć, że po prostu da radę, coś wymyśli, jeśli pojawią się problemy. I nawet jeżeli droga będzie kręta, dłuższa, niż zakładał, albo zboczy z niej, to „przeliczy nową trasę” jak system nawigacyjny. Bez negatywnych emocji, spokojnie, niczym strateg. Dojedzie do celu, nawet jeżeli droga z miejsca A do miejsca B będzie prowadziła przez cały alfabet. Bo może o wiele więcej, niż myśli, że może!
Czy latalibyśmy samolotami, korzystali z telefonów komórkowych, komputerów, używali kamer i aparatów, gdyby ich wynalazcy z góry założyli, że potencjalnie niemożliwe jest realnie niemożliwe? Może zatem wszystko, czego potrzebujemy, by osiągnąć sukces, by dokonać wielkich rzeczy, mieści się w naszym umyśle? Bo: „Jeżeli myślisz, że dasz radę, to masz rację. Jeżeli myślisz, że nie dasz rady, to też masz rację”. Wybierz. . dla ciebie”, „nieznane jest niebezpieczne”, „nie masz talentu”. Na szczęście przyszedł taki dzień, kiedy to zainspirowana słowami Einsteina: „Świat składa się z twoich myśli i przekonań. Chcesz w nim coś zmienić? Wpłyń na swoje myśli i zweryfikuj przekonania” – zaczęłam zgłębiać temat zmiany sposobu myślenia i pozbycia się ograniczających przekonań na temat siebie samej. Pierwszym pytaniem, które sobie zadałam, było: czy jakiekolwiek fakty przemawiają za tym, że dane przekonanie jest prawdziwe? Faktów nie znalazłam, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. W ogóle nie znalazłam żadnych argumentów przemawiających twardo za tym, że mogłoby mi się nie udać. Pozostało spróbować.
Specjalistka od zmian
Okazało się, że zaprzyjaźnienie się ze swym umysłem, obudzenie w sobie dziecięcej ciekawości oraz pozostanie tu i teraz pozwoliło mi zrealizować, choć późno, wszystkie moje uśpione zawodowe marzenia. Kiedy się z nimi uporałam, to na fali nowych przekonań o sobie i świecie zmieniłam życie osobiste, zyskując przed czterdziestką prawdziwe szczęście.
Po latach można właściwie stwierdzić, że jestem specjalistką od zmian. Do dziewiętnastego roku życia podążałam drogą zapalonego muzyka zawodowca. Konkretnie skrzypaczki, choć to akurat nigdy nie było moim marzeniem. Był nim za to śpiew, o który jako nastolatka nie zawalczyłam. Wszystko przez obawy i przekonanie, że w tej branży nie mam szans. Po dziewiętnastym roku życia i diagnozie „zwyrodnienia ścięgien” lewej ręki weszłam na ścieżkę „ekonomistka”, studiując zaciekle na Uniwersytecie Warszawskim, a potem w Holandii i Anglii. Walczyłam z kompleksami, doświadczałam nieudanych związków, bo źle wybierałam. Nigdy nie sięgałam po złoto. Zyskałam jednak na zagranicznych studiach wiarę, że w obszarze zawodowym sobie poradzę, gorzej ze sferą miłosną. W środku byłam samotna, niespokojna. W pierwszej porządnej pracy nie zbudowałam pewności siebie. Wręcz przeciwnie, traciłam poczucie, że cokolwiek znaczę.
Po pierwsze świadome marzenie odważyłam się sięgnąć, odbudowawszy poczucie własnej wartości, będąc już pracownikiem innej firmy. Zamarzyłam o karierze w PR. Przeczytałam wtedy „Potęgę podświadomości” Josepha Murphy’ego, zatem startując na upatrzone stanowisko specjalisty, stosowałam wizualizację. Przekonanie o tym, że mam szansę, z pewnością mi pomogło. Pracę dostałam, ale jak to w moim życiu bywało – gdy coś zyskiwałam, traciłam coś w zamian. Straciłam narzeczonego na rzecz innej… Płakałam intensywnie, ale nie za długo.
Nowa praca dała mi mnóstwo satysfakcji i tu, jak się później okazało, rozwinęłam skrzydła. Wyszłam też za mąż. Z miłości ślepej na jedno oko, by po roku oślepnąć na drugie. W kłamstwie i poczuciu, że mi się to należy, żyłam przez wiele lat. Praca była moim azylem. Jak wiele kobiet tkwiłam w miejscu, gdzie było mi źle, ale znane zło wydaje się nam często lepsze niż nieznane dobro. W przeciwieństwie do życia rodzinnego moja kariera rozwijała się błyskawicznie. Pięłam się ku górze, wreszcie docierając na szczyt. I z tego szczytu zobaczyłam inne. Fascynujące, bliższe mojej artystycznej duszy. Znów powróciłam do marzeń. Poznałam jogina, który zasiał we mnie ziarno wielkiej zmiany. Pracowałam nad sobą każdego dnia, pragnąc, by moje myśli stały się moim sprzymierzeńcem, wewnętrzne dialogi wsparciem, a przekonania siłą sprawczą. Zastosowałam chyba wszystkie poznane techniki, korzystając w końcu stale z tych, które działały najlepiej. Udało się. I gdy niemożliwe stało się możliwe w życiu zawodowym, przestałam się też bać nieznanego w życiu osobistym. Pożegnałam, wybaczyłam, wybaczyłam sobie i zaczęłam nowe życie.
Okazało się, że ani wiek, ani sytuacja, ani brak doświadczenia, ani realne wyzwania nie są w stanie zatrzymać tego, kto wie, dokąd zmierza, wierząc, że uda mu się tam dotrzeć, że po prostu da radę, coś wymyśli, jeśli pojawią się problemy. I nawet jeżeli droga będzie kręta, dłuższa, niż zakładał, albo zboczy z niej, to „przeliczy nową trasę” jak system nawigacyjny. Bez negatywnych emocji, spokojnie, niczym strateg. Dojedzie do celu, nawet jeżeli droga z miejsca A do miejsca B będzie prowadziła przez cały alfabet. Bo może o wiele więcej, niż myśli, że może!
Czy latalibyśmy samolotami, korzystali z telefonów komórkowych, komputerów, używali kamer i aparatów, gdyby ich wynalazcy z góry założyli, że potencjalnie niemożliwe jest realnie niemożliwe? Może zatem wszystko, czego potrzebujemy, by osiągnąć sukces, by dokonać wielkich rzeczy, mieści się w naszym umyśle? Bo: „Jeżeli myślisz, że dasz radę, to masz rację. Jeżeli myślisz, że nie dasz rady, to też masz rację”. Wybierz.