Czy bowiem zmrożona i skuta lodem Antarktyda, komukolwiek kojarzy się z wulkanami? Raczej nie. Nie zmienia to jednak faktu, że natura nie interesuje się przesadnie tym, co się komu, z czym kojarzy.
Antarktyda nie tylko posiada dziesiątki wulkanów, ale nawet część z nich jest wciąż aktywna. W świecie lodu ogień ma się doskonale. Większość z tych południowych wulkanów znajduje się na terenie Antarktydy Zachodniej oraz na Ziemi Marie Byrd. W badaniach terenowych przeprowadzonych zaledwie sześć lat temu zespół polarników zidentyfikował w tym regionie ponad 130 wulkanów. Badacze ustalili, że dziewięć z nich jest wciąż aktywnych.
Fakt, że Antarktyda pokryta jest lodem, paradoksalnie pozwala lepiej ustalić aktywność znajdujących się tam wulkanów w przeszłości. Wszelka materia wyrzucana przez owe otwory do gorącego wnętrza Ziemi przechowywana jest w stanie nienaruszonym w lodzie. Badacze analizujący rdzenie lodowe mogą w ten sposób analizować poziom aktywności i ilość materii wyrzucanej z kraterów wulkanicznych na przestrzeni tysięcy lat. Między innymi w ten sposób badaczom udało się ustalić, że podczas ostatniej epoki lodowcowej, wulkany na Antarktydzie dosłownie szalały i powodowały erupcje, jakich obecnie na Ziemi się nie rejestruje.
Czytaj także: Zaskakujące odkrycie w Pompejach. Zniszczone przez wulkan miasto skrywa prawdziwe dzieła sztuki
Z najnowszej natomiast historii wiemy o trzech wulkanach antarktycznych, których aktywność podziemna kończyła się erupcją. Na czele tej trójki znajduje się Mount Erebus, który jednocześnie jest najwyższym aktywnym wulkanem na kontynencie.
Zdjęcia satelitarne tego kolosa, który sięga na niemal 3800 m n.p.m., zawsze przykuwają uwagę, bowiem kiedy spojrzy się na niego centralnie od góry, to w kraterze na szczycie można zobaczyć jezioro lawowe, które dostrzeżono po raz pierwszy 1972 roku.
Choć do erupcji od tego czasu nie doszło, to jednak z krateru bezustannie wydostaje się do atmosfery olbrzymia ilość gazów i pary wodnej. Nie jest to jednak jedynie jakiś tam gaz. Naukowcy badający wyziewy pochodzące z Mount Erebus odkryli w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, że jednym z elementów składowych materii wydostającej się z wulkanu są kryształy metalicznego złota. Oczywiście mowa tutaj o naprawdę niewielkich ilościach. Każdy taki kryształ ma maksymalnie 20 mikrometrów średnicy. Nie zmienia to jednak faktu, że z całego wulkanu dziennie wydostaje się do atmosfery około 80 gramów złota. Można zatem powiedzieć, że do atmosfery dostaje się około kilograma złota co dwa tygodnie. Kryształy te unoszą się w powietrzu na całkiem duże odległości. Dzięki temu ślady tego cennego pierwiastka odkrywane są w powietrzu w odległości nawet 1000 kilometrów od wulkanu.
Czytaj także: Etna, największy wulkan w Europie źródłem zjawiskowych pierścieni wirowych. Zobacz nagrania
Przez długi czas naukowcy nie wiedzieli, w jaki sposób w kraterze powstaje metaliczne złoto. W samym gazie jest go bowiem za mało, aby złoto mogło tworzyć kryształy w powietrzu. Badacze podejrzewają jednak, że metal ten ulega krystalizacji w twardej skorupie na powierzchni jeziora lawowego. Gaz z niego emitowany jest stosunkowo wolno, dzięki czemu ziarna złoty mogą rosnąć nawet przez kilka godzin, zanim gaz zabierze je ze sobą do atmosfery.
Jak jednak zauważają badacze, nie ma aktualnie żadnego skutecznego sposobu wychwytywania takich drobnych ziaren złotego pyłu. Nie da się bowiem ustawić sieci nad kraterem, do której wpadałyby drobinki złota czy też miedzi, która także wydostaje się z jeziora w kraterze Mount Erebus.