Co roku to samo. Szopka (ewentualnie jaskinia) rozświetlona cudownym blaskiem bijącym od Dziecięcia w żłobku. Pochyla się nad nim czuła, młoda i piękna Matka. Obok stoi wsparty na pasterskiej lasce Józef. Wokół widać zwierzęta i pastuszków. Z niebios spoglądają aniołowie, nad których głowami świeci Gwiazda Betlejemska. Jednym słowem – Święta Rodzina. Obraz ten mocno wrył się w świadomość wiernych: słynne już badania sprzed lat pokazywały, że znaczna ich część była przekonana, że to Trójca Święta składa się z Dzieciątka Jezus, Dziewicy Maryi i świętego Józefa. Łatwiej przecież wyobrazić sobie rodzinę niż abstrakcyjne byty: Boga, Syna i Ducha Świętego.
NIE ZAWSZE DZIEWICA
Wzięta pod lupę Święta Rodzina okazuje się bardziej ziemska, niż naucza Kościół. Nowy Testament zawiera liczne wzmianki o braciach i siostrach Jezusa , godzące w dogmat chrześcijaństwa – dziewictwo Marii, „Zawsze Dziewicy”. „Tymczasem nadeszła Jego matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać – tak epizod z początków publicznej działalności Jezusa opisuje najstarsza Ewangelia Marka (3,31–35). – Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: »Oto Twoja matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie«”. W prawie identycznych słowach pisał o tym wydarzeniu Mateusz (12,46–50), natomiast Łukasz (8,19–21) wyjaśnia dodatkowo, że rodzina wezwała Jezusa do siebie, bo nie mogła się do niego dostać z powodu otaczających go tłumów. Znamy nawet imiona owych braci! Gdy Jezus przybył do rodzinnego Nazaretu i nauczał w synagodze (Mk 61–63), wielu słuchaczy rozpoznało go. Byli zdziwieni, że nagle zaczął występować jako nauczyciel, pytali: „Czy nie jest to cieśla, syn Marii, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?”. Co ciekawe, gdy Jezus prowadził działalność, „nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego” (J 7,5)!
O rodzeństwie Jezusa pisał też św. Paweł, który „braci Pańskich” wspomina w „Pierwszym liście do Koryntian” (9,5). Sam Jakub „brat Pański” pojawia się w liście do Galatów, gdy Paweł przyznaje (1,19): „spośród zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego”. Z kolei żydowski historyk Józef Flawiusz („Dawne dzieje Izraela”, XX 200) wspomina Jakuba, którego nazywa „bratem Jezusa zwanego Chrystusem”. Zawsze pada greckie słowo adelfos oznaczające brata, bez wyjaśnień, że nie był to brat rodzony. Imiona sióstr nie pojawiają się, ale występują w liczbie mnogiej (adelfai), musiały być zatem co najmniej dwie. Przez około 300 lat chrześcijanie nie widzieli nic złego w tym, że Jezus miał rodzeństwo. Nie budziło to kontrowersji nawet u najsurowszych autorów, np. Tertuliana (ok.160 – ok. 225). Sprawa wypłynęła w drugiej połowie IV w., głównie dzięki św. Hieronimowi. Był to człowiek mający – delikatnie mówiąc – różne seksualne fiksacje, w tym również fiksację na punkcie dziewictwa. Otoczony wianuszkiem kobiet z rzymskiej arystokracji wmawiał im, że muszą pozostać dziewicami jako „oblubienice Chrystusa”. Gdy jedna z nich zmarła, nazwał nawet jej matkę „teściową Boga”. Hieronim głosił, że owi „bracia Pańscy” to synowie innej Marii, występującej w Ewangelii Marka (15,40) jako matka Jakuba, Józefa i Salome. Owa druga Maria miała być siostrą i imienniczką matki Jezusa oraz żoną Kleofasa. Tak zrodziło się przekonanie, że „bracia Jezusa” to bracia cioteczni. Wielu chrześcijan wierzy w to do dziś. Pozostali szukali innych rozwiązań, aby Maria mogła pozostać „Zawsze Dziewicą”. Epifanios z Salaminy (IV w.) twierdził np., że owi bracia to synowie Józefa z poprzedniego małżeństwa. Wszystkie te spekulacje wynikały z rozwijającego się kultu Marii Dziewicy.
ŚWIĘTA DYNASTIA
Jeden z braci Jezusa – Jakub znany jest również ze źródeł pozabiblijnych. Co ciekawe, jego tryb życia przypomina zachowanie bardziej słynnego brata i Jana Chrzciciela… Chrześcijański autor Hegesippos pisał, że Jakub zwany Sprawiedliwym: „był święty już w żywocie swej matki”. Poza tym nie jadł mięsa, nie pił wina, nie strzygł włosów, nie kąpał się i nie namaszczał oliwą ciała, chodził ubrany tylko w lniane szaty. Po Ukrzyżowaniu (ok. 30 roku n.e.) jednak ani Jakub, ani nikt inny z rodziny Jezusa nie odgrywał większej roli w rodzącej się społeczności wyznawców. Na czele gminy stał Piotr. Dopiero później u jego boku pojawił się Jakub, który został niekwestionowanym przywódcą, gdy Piotr opuścił Jerozolimę. To właśnie z Jakubem spotkał się po nawróceniu (ok. 31–33 roku) św. Paweł. Ich stosunki były jednak dalekie od sielanki. Jakub stał na stanowisku, że aby być chrześcijaninem, trzeba stać się Żydem, czyli dokonać obrzezania i przestrzegać żydowskich nakazów rytualnych. Paweł natomiast coraz bardziej oddalał się od tego stanowiska.
To jednak nie stanowisko w sprawie przestrzegania rytuałów doprowadziło do upadku Jakuba. Jak wspomina Hegesippos, Jakub miał całe dnie spędzać, modląc się w Świątyni Jerozolimskiej na klęczkach,aż skóra na kolanach stwardniała mu jak u wielbłąda. Nauczał, że jego brat Jezus był Mesjaszem, to znaczy „Chrystusem”. Żydzi protestowali i kazali mu odwołać te słowa. Gdy jednak Jakub wciąż głosił swe nauki, został zepchnięty z wysokich murów przybytku. Mimo upadku nie zginął! Wtedy tłum go ukamienował. Również bez efektu. Mężczyznę dobił pewien folusznik ciosem wałka do wałkowania sukna. Jakub został pogrzebany pod murem świątyni. Troszkę inną wersję śmierci brata Jezusa podał Józef Flawiusz („Dawne dzieje Izraela”, XX 200). W 62 r. zmarł niespodziewanie rzymski namiestnik Judei Festus. Cesarz wyznaczył na jego miejsce niejakiego Albinusa. Zanim ten jednak zdążył przybyć do prowincji, żydowski arcykapłan Annasz postanowił rozprawić się z Jakubem. Arcykapłan „zwołał sędziów Sanhedrynu i postawił przed nimi Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem, oraz kilku innych. Oskarżył ich o przekroczenie Prawa i wydał ich na ukamienowanie”. Wywołało to protest samych Żydów, którzy poskarżyli się na postępowanie arcykapłana Albinusowi. Chodziło jednak nie tyle o obronę Jakuba, ile o to, że arcykapłanowi nie wolno było zwoływać Sanhedrynu bez zgody namiestnika. Albinus usunął za karę Annasza ze stanowiska arcykapłana zaledwie trzy miesiące po jego objęciu.
Wkrótce potem nastąpiła katastrofa – w 66 r. Żydzi podnieśli bunt przeciw imperium rzymskiemu. Tzw. wojna żydowska zakończyła się krwawą masakrą. W 70 r Rzymianie zdobyli i zburzyli Jerozolimę. Jedynie niewielka grupka chrześcijan wróciła do ruin miasta i założyła gminę. Jej liderów wybierano… spośród rodziny Jezusa. Hegesippos podaje bowiem, że wówczas żyjący jeszcze uczniowie Jezusa oraz członkowie Jego rodziny spotkali się i wybrali na przywódcę Szymona, syna Kleofasa będącego stryjem Jezusa i bratem św. Józefa. Stryjeczny brat Jezusa kierował gminą bardzo długo. Historyk Kościoła Euzebiusz (HE III 32, 6) wspominał, że dopiero za panowania cesarza Trajana (98–117) został skazany na ukrzyżowanie przez rzymskiego namiestnika Palestyny. Miał wtedy 120 lat.
Jeszcze za życia Szymona nad rodziną Jezusa żyjącą wciąż w Galilei zawisło inne niebezpieczeństwo. Po stłumieniu powstania żydowskiego i zburzeniu Jerozolimy cesarz Domicjan (81–96) – jak informuje Hegesippos – postanowił zapobiec ewentualnym przyszłym buntom Żydów, wyłapując i zabijając wszystkich potencjalnych przywódców. Chodziło głównie o – rzeczywistych czy tylko wyimaginowanych – potomków żydowskiego rodu panującego. „Z rodziny Pańskiej żyli jeszcze wnukowie Judy, tak zwanego brata Pańskiego według ciała – pisał Hegesippos. – O nich to doniesiono, że pochodzą z rodu Dawidowego”. Postawiono ich przed cesarzem i spytano, czy zarzuty są prawdziwe. Gdy to potwierdzili, zapytano ich, jaki posiadają majątek. „Oni zaś rzekli, że obydwaj razem posiadają tylko dziewięć tysięcy denarów, każdy po połowie, i to, jak mówili, nie w gotówce, ale w wartości 39 pletrów ziemi, z której opłacają podatki, i z której się utrzymują”. Na dowód, że są rolnikami, pokazali zniszczone pracą ręce. „Wobec tego Domicjan żadnej się w nich nie dopatrzył winy, ale odwrócił się od nich ze wzgardą, jak od prostaków, puścił ich wolnych i rozkazał zaniechać prześladowania Kościoła”. Obaj „zarządzali kościołami” i dożyli czasów Trajana (98–117). Być może ostatnim znanym potomkiem rodziny Jezusa był biskup Jerozolimy Juda Kyriakos, działający w 1. poł. II wieku.
JEZUS, SYN PANTHERY
O ile pierwsi chrześcijanie nie mieli problemów z zaakceptowaniem rodziny Jezusa, o tyle niekiedy kwestionowali jego niebiańskie pochodzenie. Dużym uznaniem cieszył się tzw. adopcjonizm: doktryna głosząca, że Jezus był – dziś dodalibyśmy biologicznym – synem Józefa i Marii. W pewnym momencie swego życia został niejako „adoptowany” przez Boga – zstąpiło na niego Słowo Boże według jednych jeszcze, gdy był w łonie matki, zdaniem innych podczas chrztu w Jordanie. Dopiero od tego momentu można mówić o Synu Bożym. Adopcjoniści działali prężnie do III w. i dopiero w IV w. przewagę zdobyła doktryna zwana aleksandryjską teologią Logosu (gr. logos – słowo), w myśl której Jezus był od poczęcia wcielonym Przedwiecznym Słowem Bożym. Tyle spory doktrynalne między chrześcijanami, konkurenci – poganie i Żydzi – byli bardziej radykalni.
Pogański filozof Celsus ok. 178 r. w traktacie „Prawdziwe słowo” (traktat ten znamy dzięki polemice Orygenesa „Przeciw Celsusowi”) miał twierdzić – w ślad za tradycją żydowską – że „matka Jezusa została wypędzona przez męża, cieślę, pod zarzutem cudzołóstwa, gdy była brzemienna po stosunku z żołnierzem, niejakim Pantherą”. W tradycji żydowskiej Jezus często występuje jako „syn Panthery”. Opowieść ta mogła – zdaniem współczesnych badaczy – wynikać z nieporozumienia. O Jezusie mówiono, że jest „synem Dziewicy” – po grecku Parthenou, stąd blisko do Panthery. Sam Orygenes zwalczał ten zarzut w sposób, który dziś trąci nieco myszką, pisał bowiem (I 33), że „z rozpusty może urodzić się tylko niebezpieczny dla ludzi głupiec, uczący rozpasania, niesprawiedliwości i innych grzechów, a nie powściągliwości, sprawiedliwości i wszelkich cnót”. Inni apologeci chrześcijaństwa twierdzili, że to św. Józef nosił przydomek „Panthera” albo że Maria była prawnuczką Panthery. Którąkolwiek teorię uznać za prawdziwą, Panthera został w rodzinie – ziemskiej rodzinie Jezusa. I tylko późniejszym hierarchom Kościoła zawdzięczamy, że ani jego, ani braci Chrystusa nie oglądamy w bożonarodzeniowej szopce.