Ci ostatni zaczęli regularnie najeżdżać Wyspy w okolicach VIII-IX wieku, niszcząc, grabiąc, gwałcąc, porywając i zabijając. Szczególnie narażone na ataki były lokalne klasztory, ale z niedawno przeprowadzonych badań wynika, że mnisi nie byli tak bezbronni, jak moglibyśmy sądzić.
Czytaj też: Królowie tonęli w luksusach, a ten statek zatonął w morzu i pokazuje średniowieczne bogactwo
O kulisach ich starć z wikingami możemy przeczytać na łamach Archeologia, gdzie naukowcy wyjaśniają, jak klasztory i ich mieszkańcy mogli walczyć z zagrożeniem. Jak opisuje Gabor Thomas z Uniwersytetu w Reading, obraz bezlitosnych najeźdźców dokonujących rzezi bezbronnych lokalsów jest oparty na dokumentach historycznych, lecz ponowna analiza dowodów pokazuje, że klasztory mogły być całkiem nieźle przygotowane na natarcie wikingów.
Na przykład Lyminge, wieś znajdująca się na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii, stała się celem ataku z 804 roku. Uciekającym z tamtejszego klasztoru mnichom udzielono azylu w mieście Canterbury. Tylko czy na pewno tak się to skończyło? Niekoniecznie. Patrząc po przedmiotach takich jak srebrne monety, Lyminge była zamieszkiwana przez mnichów nawet dziesiątki lat później.
Mnisi niekoniecznie byli tak bezbronni w starciach z wikingami, jak moglibyśmy sądzić
Wyniki naukowego datowania i analizy danych bioarcheologicznych są stosowane do rekonstrukcji doświadczeń społeczności klasztornej w epoce wikingów, a także do nakreślenia skomplikowanych przemian osadniczych w czasie, gdy Lyminge funkcjonowała jako świecki kościół minsterski i siedziba władz arcybiskupich. Uzupełniając inne ostatnie prace dotyczące długoterminowego rozwoju krajobrazów klasztornych, artykuł ten dobitnie pokazuje, jak trwała mitologia złotego wieku anglosaskich świętych wpływa na interpretację świętego dziedzictwa chrześcijańskiego i jak podejścia archeologiczne mogą informować o narracjach o tych znaczących miejscach. czytamy w publikacji
Czytaj też: Sensacyjne odkrycie na północy Polski ma aż 2500 lat. Ktoś składał tu ofiary w obawie przed najazdem wroga
Oczywiście nic nie mogło wiecznie trwać, a pewnym momencie mnisi musieli uznać wyższość wikingów. Pod koniec IX wieku klasztor został całkowicie opuszczony. Naukowcy zakładają, że główną przyczyną takich działań były długotrwałe i regularne najazdy, szczególnie nasilone w latach 80. i 90. IX wieku. Dopiero pod koniec X wieku mieszkańcy powrócili do Lyminge, choć odbyło się to pod władzą arcybiskupów Canterbury, którzy nabyli ziemie należące wcześniej do klasztoru.