Mizokinezja – nadwrażliwość na ruch. To zaburzenie może mieć nawet co trzeci z nas

Ktoś obok ciebie nerwowo przytupuje, drapie się, pociera dłonią o dłoń, a ty natychmiast się spinasz i wpadasz w złość? To właśnie mizokinezja. Stosunkowo niedawno odkryte zaburzenie długo pozostawało tematem spekulacji, ale nowe badanie udowadnia, że jest jak najbardziej prawdziwe.
Mizokinezja – nadwrażliwość na ruch. To zaburzenie może mieć nawet co trzeci z nas

Termin mizokinezja zagościł w naukowym słowniku dopiero w 2013 roku jako pochodna badań nad innym, pokrewnym zjawiskiem – mizofonią. W 2000 roku para audiologów – Pawel i Margaret Jastreboff – opisali zaburzenie, w którym dochodzi do nadmiernej negatywnej reakcji na niektóre grupy dźwięków. Głównie wydawane przez ludzi (np. głośne oddychanie, mlaskanie) lub przedmioty codziennego użytku (np. tykanie zegara, pstrykanie długopisem).

U osób z mizofonią tego typu dźwięki wywołują mimowolną reakcję – zarówno autonomiczną (związaną z autonomicznym układem nerwowym), jak i emocjonalną. Do pierwszej grupy można zaliczyć przyspieszone bicie serca czy napięcie mięśni, do drugiej – irytację, stres, niepokój czy złość. Mizofonia może prowadzić do celowego unikania stresujących sytuacji, czyli np. ograniczenia kontaktów towarzyskich.

W toku badań nad mizofonią naukowcy scharakteryzowali zespół bliźniaczych zaburzeń, ale powiązanych z ruchem. Początkowo postrzegali je jako współistniejące z mizofonią, ale w badaniach z 2013 roku wyodrębniono je i nadano odrębną nazwę – mizokinezja.

Mizokinezja – co to jest?

Mizokinezja jest definiowana jako silna negatywna reakcja afektywna lub emocjonalna na widok czyichś drobnych i powtarzalnych ruchów, takich jak bezmyślne stukanie ręką lub nogą” – napisano w artykule opublikowanym w „Scientific Reports”, którego główną autorką jest doktor psychologii Sumeet Jaswal z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie.

Badania kierowane przez dr Jaswal są pierwszymi dużymi badaniami nad mizokinezją. Pokazują, że jest ona nie tyle zaburzeniem, ile powszechnym zjawiskiem psychologicznym, które może dotykać nawet jednej na trzy osoby.

Jaswal wraz z zespołem przeprowadziła serię eksperymentów z udziałem ponad 4100 uczestników. Badanie pilotażowe objęło 2700 studentów i polegało na wypełnieniu ankiety, w której uczestnicy odpowiadali na pytanie: Czy kiedykolwiek odnotowałeś silne negatywne emocje, myśli lub reakcje fizyczne, gdy widziałeś lub obserwowałeś powtarzające się ruchy innych osób (np. stukanie palcami, machanie stopą lub żucie gumy)?

W kolejnym etapie na większej grupie przeprowadzono kolejne badanie. Najpierw uczestników poproszono o wypełnienie tzw. kwestionariusza oceny mizokinezji, a potem przeprowadzono dwa testy behawioralne. Badanych poproszono o wypełnienie prostego zadania, podczas gdy w ich pobliżu umieszczono rozpraszające bodźce – czyli osobę, która miała wykonywać powtarzające się ruchy, potencjalne mogące wywoływać mizokinezję.

Okazało się, że osoby bardziej podatne na mizokinezję mają większe problemy ze skupieniem uwagi i wykonaniem zadania, gdy kątem oka dostrzegają irytujące ich ruchy. – Odkryliśmy, że około jedna trzecia badanych zgłaszała pewien stopień mizokinezji. Wyniki te potwierdzają wniosek, że mizokinezja jest powszechnym i dotychczas niedocenianym wyzwaniem społecznym – mówi Jaswal.

Co odpowiada za mizokinezję?

Z badania na razie nie wynika, jaki mechanizm odpowiada za mizokinezję i dlaczego niektórzy z nas są bardziej wrażliwi niż inni. Zespół uważa, że jej źródła należy szukać w tzw. neuronach lustrzanych i tę hipotezę chce przebadać jako pierwszą.

– Neurony lustrzane aktywują się, gdy się poruszamy, ale także wtedy, gdy widzimy, jak poruszają się inni. Na przykład, gdy widzimy, jak ktoś zostaje zraniony, możemy się mimowolnie skrzywić, ponieważ ból tej osoby zostaje odzwierciedlony w naszym mózgu – wyjaśnia Jaswal.

Możliwe więc, że osoby podatne na mizokinezję mogą nieświadomie wczuwać się w położenie „wiercących się osób”, postrzegając te powtarzające się ruchy jako przejaw niepokoju, stresu lub zdenerwowania. W ten sposób negatywne emocje przenoszą się na nich i wywołują reakcję.

Czy założenie naukowców jest trafne wykażą dalsze badania z wykorzystaniem metod obrazowania mózgu. Jedno jest jednak pewne. Z przedstawionych wyników jasno wynika, że to niezwykłe zjawisko występuje znacznie częściej, niż nam się wydawało.

 

Źródło: Scientific Reports, Stimulus UJ.