Mit morderczego wieloryba: Czy waleń może pragnąć ludzkiej krwi?

Wielorybnicy od setek lat powtarzają takie opowieści, z których zrodził się „Moby Dick”. Ile jest w nich naukowej prawdy?

Wyobraźnia podpowiada, że ogromny waleń bez trudu rozprawiłby się z człowiekiem, gdyby przyszła mu na to ochota. Największy z wielorybów, kaszalot spermacetowy, waży do 75 ton i osiąga do 20 metrów długości. Wielkie jak dom zwierzę musi budzić strach i respekt. Jednak do czego tak naprawdę jest zdolne?

Ze statystyk prowadzonych przez Amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) wynika, że w latach 1999–2010 wypadki z udziałem ssaków morskich były przyczyną śmierci 15 osób. Wieloryb zderzył się z łodzią, której pasażerowie akurat go ścigali i podglądali. Wskutek kolizji trzyletni chłopiec uderzył się w głowę i zmarł. U wybrzeży Meksyku 17-metrowy waleń wyskoczył z wody i nieszczęśliwie wylądował na 15-metrowym jachcie, zatapiając go. Sternika łodzi uratowano. Z kolei u wybrzeży RPA znany ze słabego wzroku 10-metrowy wieloryb biskajski południowy staranował łódź, ale załodze udało się dopłynąć do portu.

Tyle statystyki. Postrach mogą budzić drapieżne przecież kaszaloty, jednak biolodzy morscy twierdzą, że to łagodne stworzenia. Jeśli chodzi o pożywienie, zainteresowane są wyłącznie swoimi ulubionymi kałamarnicami olbrzymimi, a okazjonalnie jadają ryby i foki. Thomas Beale, chirurg ze statku wielorybniczego i autor książki o kaszalotach, opisał je jako „zwierzęta niezwykle nieśmiałe i nieszkodliwe, które reagują ucieczką na widok nawet niewielkich obiektów mających niezwykły wygląd”.

Dlaczego więc te ssaki doczekały się opinii bestii żądnych ludzkiej krwi? Takich opowieści pojawiło się niemało w literaturze XIX wieku.

 

Legendarny biały kaszalot

Największą popularność zyskała historia walki ogromnego białego kaszalota o imieniu Moby Dick z kapitanem statku wielorybniczego „Pequod”. Powieść Hermana Melville’a z 1851 r. trafiła do kanonu literatury światowej, a reżyserzy kinowi prześcigają się w jej adaptacjach. Najnowsza z nich to „W samym sercu morza” w reżyserii Rona Howarda.

Wydarzenia z „Moby Dicka” wydają się czystą fikcją, choć tak naprawdę sporo w nich prawdy. Już samo imię wieloryba nadane mu przez wielorybników nawiązuje do prawdziwego kaszalota albinosa nazwanego Mocha Dick na cześć wyspy Mocha u wybrzeży Chile, gdzie go po raz pierwszy ujrzano. Legenda głosi, że cały był pokryty bliznami i powbijanymi w ciało harpunami. Zanim go w końcu zabito w 1838 roku, uśmiercił ponoć 30 ludzi. Również fabuła „Moby Dicka” jest przeróbką prawdziwej historii statku wielorybniczego „Essex”. 20 listopada 1820 roku odłączyły się od niego mniejsze łodzie, a znajdujący się na nich wielorybnicy dosięgli harpunami kilku wielorybów. Wtedy załoga, która została na statku, zobaczyła, że w jego stronę szybko zbliża się ogromny 25-metrowy kaszalot o całkiem białym zabarwieniu.

Marynarze poczuli tak silny wstrząs, że wielu z nich się przewróciło. W kadłubie statku pojawiła się dziura. „Mogłem wyraźnie zobaczyć, jak uderza szczękami, jakby był oszalały z wściekłości i furii” – napisał we wspomnieniach Owen Chase, wówczas 23-letni pierwszy oficer „Essex”. Wieloryb zniknął pod falami, ale po chwili pojawił się znowu, tym razem płynąc jeszcze szybciej niż poprzednio. Znów uderzył i tym razem zatopił statek. Marynarze ledwie zdołali wynieść z niego część zapasów i schronić się na trzech pływających obok łodziach.

 

Pamiętliwy, ale czy mściwy?

Kaszaloty były w dawnych wiekach nazywane przez marynarzy lewiatanami – legendarnymi potworami morskimi. Nic dziwnego: są ogromne, mają największe zęby ze wszystkich wielorybów, mogą dożyć 60 lat i nurkują na głębokość nawet 3 km, co jest rekordem wśród morskich ssaków. Mają też największe mózgi ze wszystkich zwierząt, w niektórych aspektach nawet bardziej złożone niż ludzkie. Ich kora mózgowa jest bardziej pofałdowana niż nasza. Wykształcają silne społeczne więzi i przez większą część życia trzy-mają się w stałych grupach. Najnowsze badania pokazują, że są bardziej świadome, emocjonalne i inteligentne, niż do tej pory przypuszczaliśmy. Odczuwają ból i cierpienie, a także miłość. Do tego mają dobrą pamięć. „Nie mam wątpliwości co do tego, że kaszalot mógłby pamiętać cios harpunem i zareagować agresywnie, gdyby poczuł się ponownie zagrożony” – twierdzi dr Richard Bevan, zoolog z Newcastle University. Z drugiej strony duży statek wielorybniczy stanowi ogromne niebezpieczeństwo nawet dla dorosłego kaszalota, więc zwierzę na jego widok zapewne po prostu odpłynęłoby

.Czym zatem tłumaczyć historię z „Moby Dicka” i wiele innych opowieści powtarzanych przez XIX-wiecznych wielorybników? Czy wieloryb mógł chcieć „mścić się” na człowieku? Dr Linda Weilgart z kanadyjskiego Dalhousie University uważa, że traumatyczne wydarzenia z przeszłości mogły rzeczywiście mieć wpływ na zachowanie zwierzęcia. „Kaszalot jest zdolny do agresji, która mogłaby pchnąć go do ataku na statek. Dotyczy to zwłaszcza matki, której młode znalazłoby się w niebezpieczeństwie” – mówi uczona. Taka sytuacja teoretycznie mogłaby nastąpić wtedy, gdyby młody kaszalot został trafiony hapunem i był włóczony półżywy przez łodzie wielorybnicze ze statku „Essex”. Jego matka mogłaby wówczas stanąć w jego obronie.

Ale dwie rzeczy tu się nie zgadzają: po pierwsze samica atakowałaby łodzie, a nie sam statek-bazę. Po drugie wielorybnicy zaklinali się, że staranował ich ogromny samiec, a samice są znacznie mniejsze. Wyjaśnieniem tragedii „Essexa” może być to, że kaszalot w ostatniej chwili zmienił kurs i – nie zauważywszy statku – staranował go niechcący. Istnieje też inny scenariusz. „Być może statek przypadkowo uderzył w wieloryba, wybijając przy tym dziurę tak dużą, że w efekcie jednostka zatonęła” – mówi dr Per Berggren, biolog morski z Newcastle University. Z tym z kolei nie zgadza się ta część opowieści załogi, która mówi o powrocie kaszalota i powtórnym natarciu na kadłub jednostki.

 

Czarno-biały zabójca

Co naprawdę przydarzyło się załodze „Essexa”? Pewnie nigdy się nie dowiemy. Dziś mało kto już wierzy w to, że kaszalot mógłby stanowić dla nas śmiertelne zagrożenie. Co innego orki – te wciąż cieszą się złą sławą, ostatnio podtrzymywaną przez internautów.

W ubiegłym roku wskutek wycieku gazu załoga japońskiego wielorybniczego statku-przetwórni „Nisshin Maru” musiała ratować się ucieczką do wody. „16 osób zostało pożartych żywcem, a 12 ranionych przez grupę młodych orek” – podał serwis World News Daily Report, a wiadomość tę udostępniło kilka tysięcy internautów. Japońska flota wielorybnicza od lat łamie prawo, łowiąc tysiące wielorybów w celach „naukowych” w morskim rezerwacie waleni na Oceanie Południowym. Wielu ludziom spodobała się ta niespodziewana „zemsta” orek. Jednak wiadomość okazała się zwyczajną mistyfikacją – nic takiego nie miało miejsca.

W rzeczywistości orki – jako jedyne spośród waleni – od czasu do czasu atakują ludzi. Najczęściej mylą ich ze swoim ulubionym pożywieniem – fokami. Niechlubnym wyjątkiem jest samiec orki o imieniu Tilikum z akwarium SeaWorld w Orlando, który odpowiada za śmierć trzech osób, w tym dwóch swoich trenerów. Naukowcy twierdzą, że to wynik trzymania zwierzęcia w niewoli, co wywołało u niego psychozę. Innymi słowy – winni znów okazali się ludzie, a cierpią zwierzęta.