Ojcowie zaangażowani jak nigdy, ale i podzieleni. To moda, potrzeba czy konieczność?

Jeszcze nigdy mężczyzna nie był tak blisko swoich dzieci jak dziś.
Ojcowie zaangażowani jak nigdy, ale i podzieleni. To moda, potrzeba czy konieczność?

Wieczorem do dziecięcego pokoju wchodzi uśmiechnięty mężczyzna ze złożoną gazetą w dłoni. Siada na brzegu łóżka, w którym leży kilkuletni chłopiec. Dziecko podnosi głowę i zaczyna przeraźliwie krzyczeć, – Woła mamę i odsuwa się od mężczyzny. Ten zestresowany pospiesznie rozkłada gazetę tak, jakby zamierzał ją czytać, zasłaniając jednocześnie swoją twarz. Chłopiec oddycha z ulgą i uśmiecha się. Mówi: „A, to ty tato” i rzuca się mężczyźnie na szyję. Ta scenka pochodzi z reklamy francuskiego „L’equipe” (to tę gazetę trzymał mężczyzna). Jednak równie dobrze można by ją uznać za satyrę na ojcostwo zeszłego stulecia, kiedy to ojciec grał zwykle rolę Wielkiego Nieobecnego.

W Polsce o problemie „nieobecnego ojca” zrobiło się głośno dopiero w XXI wieku i w dużej mierze dzięki kampaniom społecznym. W 2006 r. Fundacja Komunikacji Społecznej pytała: „Ile czasu byłeś tatą dzisiaj?” i prezentowała badania, z których wynikało, że polscy ojcowie poświęcają dziecku tyle czasu, ile trwa wypalenie papierosa. Rok później „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła akcję „Powrót taty” promującą aktywny udział ojców w wychowaniu dzieci. I zachęcała do narodowej terapii – refleksji na temat rodzicielstwa, pisania listów do własnego ojca. Rozpoczęło się intensywne poszukiwanie nowego modelu. I trwa nadal, choć zmiany, jakie już nastąpiły, są naprawdę duże. Wygląda na to, że
nigdy mężczyzna nie był tak blisko dziecka jak dziś. – Ojcostwo powoli staje się misją życiową – stwierdza psychoterapeuta Jacek Masłowski, prezes Fundacji Masculinum.

POŻEGNANIE Z KARWOWSKIM

– Współczesny ojciec coraz lepiej rozumie swoją rolę w procesie formowania i wychowywania swoich dzieci. Jest bardziej świadomy siebie samego, swoich ograniczeń i zasobów. Coraz częściej zadaje sobie pytanie: „Jak być ojcem, żeby pomóc dziecku dorosnąć i efektywnie funkcjonować w nowym świecie?” – mówi Jacek Masłowski, ale zaznacza: – Oczywiście to zjawisko nie obejmuje wszystkich mężczyzn, ale na pewno jest to kierunek, w którym ojcowie coraz częściej podążają. Zmianę w podejściu do rodzicielstwa widać w badaniach. Z raportu CBOS „Potrzeby prokreacyjne oraz preferowany i realizowany model rodziny” z 2012 r. wynika, że sytuację, w której kobieta i mężczyzna w równym stopniu zajmują się domem i dziećmi, w 1997 r. uważało za najlepszą dla rodziny 37 proc. Polaków. W 2012 r. już 48 proc. Natomiast tę, gdy to głównie na kobiecie (bez względu na to, czy ona pracuje zawodowo czy nie) spoczywa opieka nad dziećmi, w 1997 r. preferowało jeszcze 61 proc. Polaków, a w 2012 r. – 49 proc. – To, jak bardzo zmienił się model ojcostwa w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat, można też wyraźnie zobaczyć porównując dwa polskie seriale, których bohaterami są 40-letni mężczyźni. Jeden to „Czterdziestolatek”, a drugi „39 i pół” – mówi dr Małgorzata Sikorska, socjolożka z Zakładu Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego i autorka książki „Praktyki rodzinne i rodzicielskie we współczesnej Polsce – rekonstrukcja Codzienności”. Pierwszy zaczęto kręcić w 1974 r., drugi – w 2007 r.

 

 – W życiu inżyniera Karwowskiego dzieci były tłem, ojciec wkraczał głównie wtedy, gdy trzeba było je skarcić. Natomiast bohater „39 i pół” już bardzo angażuje się w ich życie. Dziś zaangażowany ojciec jest już dobrze widoczny w dyskursie i przestrzeni publicznej – mówi dr Małgorzata Sikorska i wymienia książki oraz blogi, których autorzy opisują swoje ojcowskie doświadczenia. Jest też wiele filmów, artykułów i reklam, które pokazują tatę w bliskim kontakcie z dzieckiem. Mężczyźni coraz częściej chcą być obecni w życiu potomka od momentu zapłodnienia. Chodzą z ciężarną partnerką na USG i szkoły rodzenia, trzymają ją za rękę na sali porodowej, a potem angażują się w opiekę nad
niemowlęciem.

EKSPERT OD ZABAW

Według dr Małgorzaty Sikorskiej duża zmiana w podejściu do ojcostwa nie oznacza jednak, że zupełnie odeszliśmy od modelu tradycyjnego i że powszechne jest dzielenie się opieką nad dzieckiem po równo, nawet jeśli młodzi rodzice twierdzą, że tak powinno być. – Kiedy w ramach swoich badań w 2017 i 2018 r. pytałam rodziców o wyobrażenie dobrego ojca i matki, słyszałam, że oni w zasadzie nie powinni się niczym od siebie różnić. Natomiast kiedy prosiłam o przedstawienie ich konkretnej sytuacji, badani odtwarzali bardzo tradycyjny podział ról: matka odpowiedzialna za karmienie, ubieranie, rozwój emocjonalny, a ojciec głównie za edukację i naukę nowych umiejętności, jak jazda na rowerze.

Okazało się, że mama jest kimś w rodzaju „menedżerki codzienności”, a tata pełni rolę „eksperta od zabaw” i wciąż pozostaje „rodzicem pomocniczym” – mówi dr Małgorzata Sikorska. Ciekawy miks nowego i starego podejścia oraz różnic między poglądami i rzeczywistością widać w badaniach polskich ojców „Być tatą” przeprowadzonych w 2014 r. przez Fundację Dzieci Niczyje i Uniwersytet Warszawski. Warto spojrzeć zwłaszcza na stosunek do czynności, które do niedawna były uznawane za domenę kobiet. 82 proc. badanych uważa, że ojciec i matka powinni w równym stopniu angażować się w opiekę nad chorym dzieckiem (ale już tylko 68 proc. deklaruje, że tak właśnie jest w ich domu). 72 proc. ojców sądzi, że rodzice powinni po równo dzielić się opieką nad niemowlakiem (53 proc. mówi, że tak właśnie było w ich przypadku). 63 proc. utrzymuje, że ta równowaga powinna być widoczna także w przygotowywaniu posiłków dziecku (55 proc. badanych wciela to w życie). Niemal we wszystkich przypadkach, jeśli rodzice nie są zaangażowani w równym stopniu w opiekę nad dzieckiem, to zaangażowana jest bardziej kobieta. Wyjątkiem jest uprawianie sportów. 31 proc. ojców twierdzi, że to głównie ich domena.

Mniej więcej co trzeci ojciec uważa, że niemowlakiem powinna zajmować się głównie matka. 65 proc. uznaje, że jest to zadanie, którym rodzice powinni dzielić się w równym stopniu. Taką opinię częściej mają młodzi ojcowie. Oni „…jako jedyne zadanie związane z opieka nad niemowlęciem, którego nie są w stanie realizować, podawali karmienie piersią. Być może jest to oznaka pokoleniowej zmiany w podejściu do opieki nad najmłodszymi dziećmi, a zarazem dobry wskaźnik omawianego procesu upodabniania się ojcostwa i macierzyństwa” – pisze autorka opracowania Joanna Włodarczyk.

PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA

Model rodzicielstwa polegający na naśladowaniu matki przez ojca bywa nazywany tacierzyństwem i ma w Polsce także swoich krytyków. Sceptycznie odnosi się do niego miedzy innymi Jacek Masłowski: – Tacierzyństwo to sytuacja, w której mężczyzna chce być rodzicem pozytywnym, a ponieważ nie może wzorować się na własnym ojcu, bo ten był zwykle nieobecny, wycięty emocjonalnie, sięga po drugi wzorzec rodzicielstwa, jaki ma pod ręką, czyli macierzyństwo. Wpada na prosty pomysł: jeśli będę postępował tak jak matka, będę miał dobry wpływ na dziecko – tłumaczy i dodaje, że to podejście ma swoje zalety, ale też wady, bo ojciec zamiast dostarczać dziecku doświadczeń innych niż matka, nierzadko zaczyna z nią rywalizować. – Młodzi ojcowie rywalizują często nawet z położną, kłócąc się o to, jak ma przebiegać poród czy w jakiej temperaturze kąpie się dziecko. I to jest bardzo ważny dla mnie dowód, że tak realizowane tacierzyństwo wynika z kompleksów, a nie z rzeczywistej chęci uczestniczenia w rozwoju dziecka.

 

Według Jacka Masłowskiego w pierwszym okresie życia niemowlęcia najważniejszym zadaniem ojca jest opieka nad matką, w tym jej odstresowanie: – Ona z noworodkiem w pierwszych trzech miesiącach jego życia tworzy symbiotyczną diadę. Dziecko nie ma jeszcze wypracowanych mechanizmów radzenia sobie ze stresem, i jednym z najistotniejszych zadań matki jest jego redukcja. Oczywiście kąpiąc niemowlę, karmiąc je czy ubierając, ojciec nawiązuje z nim wieź, ale przede wszystkim pozwala złapać
oddech matce – mówi i dodaje, że ojciec w życiu dziecka do trzeciego roku staje się coraz istotniejszą figurą, ale wciąż nie aż tak istotną jak matka. – Dopiero potem jego rola znacząco wzrasta i wyzwaniem staje się niezbędne dla prawidłowego rozwoju dziecka separowanie go od matki. Dzieciństwo trwa znacznie dłużej niż niemowlęctwo i to szczególnie późniejsze doświadczenia z potomstwem stają się wyzwaniem dla ojców. Ich zaangażowanie wiec nie powinno być mniejsze niż zaangażowanie matki, tylko powinno mieć różną formę i różne natężenie w różnych okresach życia dziecka.

Kamil Nowak, autor jednego z najpopularniejszych blogów parentingowych Blogojciec.pl, jest oburzony krytyką tacierzyństwa, z którą zetknął się w artykule opublikowanym w „Polityce” („Ojcostwo to nie tacierzyństwo”, 24.06.2014). W odpowiedzi w jednym ze swych postów pyta: „Zastanawia mnie, jakie to zachowania ma matka, których ojciec nie powinien kopiować. Przytulanie dzieci? Przebywanie z nimi? Rozmawianie? Okazywanie miłości? To wszystko to nie są jednak zachowania matczyne. To są zachowania definiujące dobrego rodzica. Bez względu na płeć”. – Nie rozumiem, co jest złego w tym, że się z żoną po partnersku dzielimy obowiązkami. To, co dziecko robi z matką, a co
z ojcem, powinno wynikać z tego, w czym każdy z rodziców lepiej się czuje, a nie być uzależnione od płci. Ja wiem, że wielu mężczyznom podobała się opcja: przychodzę z pracy i wszystko mam gotowe, nic nie muszę robić. Wiem, że są mężczyźni, którzy czują się mniej męscy, gdy opiekują się dzieckiem. Ja jednak jestem przeciwny stereotypom, a moje poglądy dalekie od tego, że prawdziwy mężczyzna nie może jeść miodu, tylko musi gryźć pszczoły – mówi Kamil Nowak.

HORMONY MŁODEGO OJCA

A może zaangażowane ojcostwo jest jedynie modą, która stoi w sprzeczności z biologią? Takie twierdzenie to jedna z ulubionych broni zwolenników teorii, że dziecko jest sprawą matki, którzy „zmiany hormonalne”, „karmienie piersią”, „instynkt macierzyński” chętnie odmieniali przez wszystkie przypadki. Pamiętam, jak 15 lat temu urodziłam syna i położna przekonywała mnie, że w nocy tylko ja powinnam zajmować się niemowlakiem. „Organizm mężczyzny nie jest przystosowany do wstawania w nocy” – mówiła stanowczo. W ostatnich latach opublikowano jednak wiele badan, z których wynika, że narodziny dziecka wywołują ogromne zmiany nie tylko w organizmie matki, ale też ojca. Dochodzi do nich nawet u mężczyzn, którzy dopiero spodziewają się potomka. Pod koniec 2014 r. w „American Journal of Human Biology” opublikowano rezultaty badań prowadzonych pod kierunkiem dr Robin Edelstein z Uniwersytetu w Michigan. 29 parom, które po raz pierwszy spodziewały się dziecka, mierzono poziom testosteronu, kortyzolu, estradiolu i progesteronu cztery razy podczas ciąży. U kobiet wzrósł poziom wszystkich hormonów, u mężczyzn nastąpił spadek testosteronu i estradiolu.

Inne badania pokazały z kolei, że krótko przed narodzinami dziecka u przyszłych ojców wzrasta poziom prolaktyny – hormonu znanego głównie z tego, że wywołuje laktację. Jest go też więcej w organizmie świeżo upieczonych ojców, co czyni ich wrażliwszymi na płacz malca i bardziej nastawionymi na współpracę. – W momencie, kiedy mężczyzna zostaje ojcem, dochodzi też do spadku testosteronu – mówi antropolożka prof. dr hab. Grażyna Jasieńska z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Udowodniło to trwające wiele lat badanie przeprowadzone przez antropologa Lee Gettlera na Filipinach. U mężczyzn porównywano poziom tego hormonu na różnych etapach życia, więc można było jednoznacznie stwierdzić, że to nie mężczyźni z niższym poziomem testosteronu decydują się na dziecko, tylko to narodziny potomka wywołują zmianę
hormonalną.

 

Potem im więcej czasu młodzi ojcowie spędzali z niemowlęciem, tym poziom testosteronu był niższy – mówi prof. dr hab. Grażyna Jasieńska i tłumaczy, że te zmiany mają głęboki sens, bo wychowanie ludzkiego dziecka jest procesem długotrwałym i kosztowym, wymagającym zaangażowania wielu osób. Testosteron natomiast jest hormonem, który stymuluje współzawodnictwo, skłania ku poszukiwaniom kolejnych partnerek, co nie sprzyja opiece nad potomstwem. – Zaskakująca jest reakcja mężczyzn na wyniki tych badań. Okazuje się, że niektórzy bardzo się martwią spadkiem testosteronu i pytają, czy nie powinni go uzupełniać. Myślę, że obawiają się o swoją męskość. Niepotrzebnie, bo poziom testosteronu w społeczeństwach zachodnich jest bardzo wysoki, o wiele wyższy niż w krajach rozwijających się czy nawet w paragwajskim plemieniu Ache, gdzie mężczyźni chodzą na polowania – mówi prof. dr hab. Grażyna Jasieńska.

TWORZENIE WIĘZI

Bardzo ciekawego odkrycia dokonali też izraelscy naukowcy z Uniwersytetu Bar-IIan razem z amerykańskimi badaczami z Uniwersytetu Yale. Po dwukrotnym przebadaniu 80 par, które właśnie po raz pierwszy zostały rodzicami (6 tygodni i 6 miesięcy po porodzie), zauważyli, że u zaangażowanych ojców poziom oksytocyny jest taki sam jak u ich partnerek. Hormon jest znany głównie z tego, że pomaga kobiecie urodzić dziecko (wzmaga skurcze), a potem karmić je piersią. To właśnie on był uważany za główny „składnik” instynktu macierzyńskiego.

Nazywany jest często hormonem miłości lub przywiązania. Co więcej, okazało się, że kwadrans bliskości matczynej lub ojcowskiej z niemowlakiem prowadzi do wzrostu poziomu oksytocyny nie tylko u każdego z rodziców, ale też u dziecka, a to wszystko sprzyja tworzeniu się więzi. Dr Eyal Abraham i prof. Ruth Feldman – naukowcy, którzy zajmowali się badaniem tego zjawiska – uważają, że odkrycia związane z oksytocyną i rodzicielstwem wskazują, że ojcowie są biologicznie w takim samym stopniu jak matki przygotowani do opieki nad niemowlęciem. – Bardzo długo sądzono, że niemowlę ma zdolność tworzenia więzi tylko z jedną osobą, najczęściej matką. Ta idea monotropizmu stała się przedmiotem burzliwych dyskusji i zainspirowała wiele badań. Dziś już wiemy, że niemowlę świetnie sobie radzi w triadzie i to ona właśnie jest dla niego optymalna – mówi psycholożka dr hab. Grażyna Kmita z Katedry Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny Uniwersytetu Warszawskiego. I tłumaczy, że nie chodzi o to, by rodzice wyrywali sobie niemowlę z rąk, tylko by dostarczali mu różnorodnych doświadczeń, współdziałali ze sobą i się uzupełniali. Reagowali na jego potrzeby i sygnały, spędzali z nim czas.

Nie chodzi o to, by patrzeć na relacje: matka-dziecko, ojciec-dziecko, jakby dotyczyły dwóch różnych planet, tylko jak na całość, w której wszystkie relacje wzajemnie na siebie oddziałują. – Nie chciałabym jednak by zabrzmiało to deterministycznie – zaznacza dr hab. Grażyna Kmita. – Brak ojca nie prowadzi prostą drogą do nieprawidłowości, bo na szczęście istnieje wiele mechanizmów chroniących ludzki rozwój. Zwłaszcza że w tej triadzie zamiast ojca może się znaleźć inna dorosła osoba, np. babcia czy ciotka. Natomiast sytuacja, gdy dziecko może czerpać z obojga rodziców, jest dla niego optymalna. Dziś mamy już bardzo dużo badań, które potwierdzają pozytywny związek między zaangażowaniem ojca a rozwojem poznawczym, społecznym i emocjonalnym dziecka. Chodzi zarówno o zaangażowanie bezpośrednie – w formie codziennych interakcji z dzieckiem, jak i pośrednie – okazywanie mu troski, poczucie odpowiedzialności za nie, wspieranie jego kontaktów z innymi. Naprawdę rolę ojca trudno jest przecenić.