Historia tych zadziwiających artefaktów sięga 1836 roku. Właśnie wtedy chłopcy znajdujący się na Arthur’s Seat, czyli szczycie w centrum Edynburga, odnaleźli wspomniane trumny. Arthur’s Seat, według legend, miało być miejscem, z którego król Artur przyglądał się jego przegrywającej armii, która weszła w potyczkę z Piktami.
Czytaj też: Skandalista w koronie. Czego w szkole nie powiedzieli Wam o Kazimierzu Wielkim
Wspomniane przedmioty są wykonane z drewna i rozmiarami przypominają ludzkie dłonie. Nic więc dziwnego, iż historycy mieli twardy orzech do zgryzienia, próbując zrozumieć, z czym w ogóle mają do czynienia. Trumny mają 9,5 centymetra długości i zostały ułożone w dwóch rzędach po osiem sztuk oraz trzecim, w którym znalazło się miejsce dla tylko jednego egzemplarza.
Co znajdowało się w środku? Drewniane figurki odziane w miniaturowe ubrania. Datowanie tych przedmiotów sugeruje, że pochodzą z okolic 1830 roku. Z biegiem lat pojawiło się wiele teorii na temat przeznaczenia tych przedmiotów. Wśród rozważanych scenariuszy znalazł się ten, w myśl którego chodziło o czary. Kłóciłoby się to jednak ze starannością wykonania tych figurek. Trudno więc wyobrazić sobie, by stało za nimi jakieś niecne przeznaczenie.
Każdy fan thrillerów oraz filmów kryminalnych może też kojarzyć tego typu artefakty z seryjnymi mordercami. Zwolennicy tej hipotezy wskazali nawet konkretnych podejrzanych, którymi mieli być XIX-wieczni mordercy: William Burke i William Hare. W okresie od 1827 do 1828 roku zostali oni powiązani ze śmiercią 16 osób. Biorąc pod uwagę ułożenie w dwóch rzędach po 8 trumien (i dodatkowej, siedemnastej) miałoby to jakiś sens. Z drugiej strony, część ofiar była kobietami, podczas gdy drewniane trumny zawierają wyłącznie męskie postacie.
Miniaturowe trumny zostały znalezione na wzgórzu zwanym Arthur’s Seat. Jest ich siedemnaście, a każda zawiera postać odzianą w ubrania
Pomysłów było więcej. Zdaniem niektórych pomysłodawcy tych dzieł próbowali w ten sposób upamiętnić śmierć osób, które zmarły w dużej odległości od Wysp. W ten sposób organizowano symboliczne pochówki. Podobne wyjaśnienie, choć zakładające udział marynarzy, wskazywało natomiast na upamiętnianie śmierci osób, które zginęły na morzu. Za powstaniem trumien i miniaturowych postaci stałyby wtedy żony poległych. Wyjaśniałoby to, dlaczego wewnątrz znajdowały się wyłącznie męskie wizerunki.
Czytaj też: Tak brzmiały dawne języki. Niezwykła technologia pozwala ich posłuchać
Wśród problemów związanych z tą wersją wymienia się przede wszystkim fakt, że katastrofa morska, która pochłonęła życie 17 osób, byłaby raczej znana historykom. W dokumentach nic takiego nie jest jednak wspominane. Wreszcie nie można wykluczyć, iż kolekcję stworzył ktoś nie do końca zdrowy psychicznie. W gazetach z 1836 roku pojawiła się wzmianka sugerująca, jakoby trumny i ich zawartość były dziełem aberracji umysłowej pojedynczego człowieka.