Podział świata na strefy czasowe ma bezpośredni związek z ruchem obrotowym Ziemi. Bardzo ułatwia on ustalanie konkretnej godziny w wielu regionach. Są jednak takie miejsca, gdzie niespecjalnie ten podział jest przydatny. Mowa o obszarach okołobiegunowych.
Czytaj też: Długość dnia nie jest stała. Ziemia czasami kręci się szybciej, a czasami wolniej
Na biegunie północnym i południowym panują wyjątkowe warunki słoneczne. Dosłownie przez pół roku panuje dzień, po czym następują egipskie ciemności przez kolejne sześć miesięcy. Oczywiście w tym punktach Słońce wciąż wędruje po widnokręgu, a jedyną zauważalną zmianą jest to, że wysokość Słońca nad horyzontem zmienia się wraz z porą roku.
Jak jednak w takich warunkach mierzyć czas? W jaki sposób dowiemy się, czy jest tam godzina 12 lub 18? Czy na obszarach okołobiegunowych przyjmuje się konkretne strefy czasowe? Sprawa wygląda dwojako – na północy i południu przyjęły się różne praktyki.
Obszary okołobiegunowe. Czy naprawdę nie ma tu żadnej strefy czasowej?
Zacznijmy od Arktyki. Z uwagi na to, że biegun znajduje się na środku zamarzniętego oceanu i nie funkcjonuje w tym regionie żadna stała stacja badawcza, której pracownicy ustalaliby obowiązujący czas, musimy zwrócić się w stronę statków pływających po arktycznych wodach. Okazuje się, że to sami kapitanowie statków decydują o tym, w jakiej strefie czasowej oni pływają i mogą to czynić bardzo elastycznie.
Czytaj też: Antarktyda przeżywa kryzys. Powrót do zdrowia zajmie jej sporo czasu
Natomiast na Antarktydzie sytuacja wygląda inaczej. Najzimniejszy kontynent świata nie jest na stałe zamieszkane przez człowieka, ale sezonowo przebywa na nim kilka tysięcy naukowców, którzy są rozlokowani w wielu stacjach badawczych. Jak podaje serwis Time And Date, przyjęto ogólną zasadę, że w danej stacji obowiązuje ta sama strefa czasowa, co w kraju macierzystym.
Podając przykłady, stacja Troll administrowana przez Norwegię znajduje się w strefie UTM +1, a australijski obiekt Casey funkcjonuje w strefie czasowej tej samej, co Canbera (UTM +10). Ciekawie sytuacja ma się, jeśli chodzi o stację Amundsena-Scotta na biegunie południowym. Chociaż jest to obiekt Amerykanów, to obowiązuje w nim nowozelandzka strefa czasowa UTM +12, ponieważ większość transportu lotniczego i podróży pasażerskich odbywa się przez Christchurch na Wyspie Południowej.
Czytaj też: Krwawa ciecz wypływa spod lodu na Antarktydzie. Pochodzi ona z tajemniczego źródła
Zatem formalny brak strefy czasowej na obszarach okołobiegunowych jest tak naprawdę dość iluzoryczny. Zgadza się, że ustalanie godziny na zegarku jest tutaj dość luźne i ogólne, ale jednak wciąż skoordynowane ze strefami czasowymi konkretnych krajów. Nasze marzenia o miejscu, w którym całkowicie mierzymy sobie czas, jak chcemy, pozostaną jednak niespełnione.