Istnieje bowiem teoria, w myśl której Michał Anioł ukazał siebie jako Boga uwiecznionego na słynnym fresku z kaplicy Sykstyńskiej. Popularny obiekt znajdujący się na terenie Watykanu został zbudowany w XV wieku, a w 1511 roku zakończyło się malowanie Stworzenia Adama, czyli fresku ukazującego scenę z Księgi Rodzaju.
Czytaj też: Kodeks Atlantycki celem badań. To zapiski Leonarda da Vinci, na których pojawiły się tajemnicze plamy
Autorem tego dzieła był rzecz jasna Michał Anioł, włoski artysta, który w rzeczywistości był znany jako Michelangelo di Lodovico Buonarroti Simoni. Jeden z jego najbardziej znanych fresków (a być może najbardziej znany) ukazuje Boga wskazującego palcem na Adama. Ten pierwszy jest starszym mężczyzną z długą brodą, podczas gdy drugi został ukazany jako nagi młody człowiek o imponującej sylwetce. Adam jest rzecz jasna utożsamiany z całą ludzkością i pełni rolę jej przedstawiciela.
Adriano Marinazzo z The College of William & Mary twierdzi, że Michał Anioł ukazał w roli Boga… siebie samego. Marinazzo nie jest w tym przypadku byle kim, ponieważ w przeszłości dostarczał już przełomowych informacji na temat twórczości włoskiego artysty, między innymi w związku z analizami sonetu napisanego między 1509 a 1511 rokiem.
Michał Anioł zakończył tworzenie swojego fresku w 1511 roku. Stworzenie Adama pokrywa sufit kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie, którą zbudowano w XV wieku
Badacz przedstawił swoje najnowsze ustalenia na łamach Critica d’Arte. Jak zauważa, na marginesie wspomnianego sonetu można dostrzec szkic przedstawiający mężczyznę stojącego ze skrzyżowanymi nogami, który sięga w górę, aby namalować twarz na suficie nad nim. Przy odpowiednim obróceniu tego rysunku rzeczona postać okazuje się zaskakująco podobna do Boga ukazanego w Stworzeniu Adama.
Taka teoria okazuje się mieć jeszcze więcej sensu, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż Michał Anioł niejednokrotnie “przemycał” swój wizerunek w innych dziełach. Poza tym artysta słynął ze swojego, cóż, wybujałego ego i niespecjalnie się z tym krył. To z kolei sprawia, że zabieg w postaci umieszczenia się w roli Boga uwiecznionego na jednym z najsłynniejszych fresków w historii ludzkości staje się całkiem prawdopodobne.
Jak widać, twórczość artystyczna może być prawdziwym wehikułem czasu, który przetrwa długie wieki. I tak jak Horacy stworzył swój słynny pomnik trwalszy niż ze spiżu, tak Michał Anioł być może postanowił namalować swoją podobiznę na suficie kaplicy Sykstyńskiej. I to nie w byle jakiej formie, bo wykorzystał swój wizerunek do ukazania ludzkiej postaci Boga namaszczającego Adama, przedstawiciela ludzkości.