Dokładniejsze rozeznanie w temacie doprowadziło autorów ostatnich badań do wniosku, iż chodzi o obiekty powstałe w czasach zimnej wojny. Dawniej stanowiły one część tzw. Camp Century, czyli amerykańskiej stacji naukowo-badawczej kontrolowanej przez wojsko. Jak się z czasem okazało, miała ona być częścią Projektu Iceworm, w ramach którego Amerykanie planowali stworzyć sieć wyrzutni pocisków jądrowych, choć ostatecznie nigdy nie zrealizowano tego celu.
Czytaj też: Dźwięki o niewyjaśnionym pochodzeniu rozchodzą się w wodach Antarktydy. Coś wydaje się prowadzić rozmowę
Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak wielkie emocje towarzyszyły naukowcom stojącym za tym niezwykłym odkryciem. Teraz wiemy oczywiście, o co dokładnie chodzi, ale pierwsze wrażenie mogło być zgoła odmienne. Jak wynika z dostępnych informacji, arktyczna baza badawcza prowadzona przez wojsko Stanów Zjednoczonych funkcjonowała w latach 1959–1967. Gdyby udało się wtedy zrealizować główną część Projektu Iceworm, to Amerykanie mieliby do dyspozycji sieć wyrzutni pocisków nuklearnych zdolnych do przetrwania pierwszego uderzenia wyprowadzonego przez Związek Radziecki.
Napięcia na tej linii były w okresie zimnej wojny naprawdę ogromne, a obie strony nie próżnowały w poszukiwaniu rozwiązań zapewniających przewagę nad przeciwnikiem. Zapewne sprytny amerykański plan zostałby zrealizowany, gdyby na drodze nie stanęły duńskie władze. Te, sprawując kontrolę nad terytorium Grenlandii, nie wyraziły zgody na realizację militarnego aspektu całego przedsięwzięcia. Jednocześnie na miejscu powstały liczne odpady radioaktywne, których źródłem był reaktor jądrowy.
Miasto ukryte pod lodem Grenlandii to wcale nie mrzonka. Przeprowadzone przez naukowców obrazowanie ujawniło pozostałości bazy znanej jako Camp Century. Powstała ona w okresie zimnej wojny i została opuszczona w 1967 roku
Poza tym opuszczona baza zawiera duże ilości odpadów chemicznych i biologicznych. Zamknięta w 1967 roku placówka zyskała niedawno rozgłos po tym, jak naukowcy badający lodową pokrywę Grenlandii zbadali tamtejszy obszar z wykorzystaniem samolotu wyposażonego w radar. Wykryte struktury znajdują się na głębokości co najmniej trzydziestu metrów pod powierzchnią lodu. Są więc położone na tyle płytko, by dało się je zidentyfikować za pośrednictwem obrazowania z powietrza.
Czytaj też: Najdziwniejsza wojna w historii Bałkanów. Wszystko przez jednego psa
Odczyty okazały się na tyle precyzyjne, iż naukowcy uzyskali niespotykany wcześniej wgląd w panującą sytuację. Niestety, perspektywy na przyszłość są mało zadowalające, a to ze względu na postępujące zmiany klimatu. W ich konsekwencji pokrywa lodowa znika, co może doprowadzić do sytuacji, w której chemiczne, biologiczne i radioaktywne odpady trafią do otoczenia. Może się to zakończyć istną katastrofą ekologiczną.