Lafayette trafił do zbioru Uniwersytetu Purdue, choć przez 90 lat nie było jasne, w jakich okolicznościach kosmiczna skała znalazła się w posiadaniu uczelni, ani kto ją na nią dostarczył. Kolekcjoner meteorytów, Harvey Nininger stwierdził w 1935 roku, że czarnoskóry student Uniwersytetu Purdue był świadkiem lądowania meteorytu w stawie, gdy łowił ryby. Mężczyzna wyłowił pochodzącego z Marsa gościa i przekazał go swojej uczelni.
Czytaj też: Ten dźwięk jest przerażający! Najnowsze nagranie ESA ujawnia, jak brzmi pole magnetyczne Ziemi
Dziesiątki lat później naukowcy nadal badają sprawę meteorytu Lafayette, a ich nowe ustalenia zostały zamieszczone na łamach Astrobiology. Áine O’Brien z Uniwersytetu w Glasgow stanęła na czele zespołu próbującego wyjaśnić tę zagadkę. Istotną obserwacją dotyczącą tego typu obiektów było to, że meteoryty pozostawione przez dłuższy czas zaczynają wietrzeć i pochłaniać ziemskie zanieczyszczenia. To obniża z kolei ich naukową wartość. W przypadku meteorytu Lafayette mogło być podobnie.
Meteoryt Lafayette pochodzi z Marsa i zawiera deoksyniwalenol
Zespół badawczy rozpoczął swoje śledztwo od pokruszenia niewielkiej próbki skały i przeanalizowania jej za pomocą spektrometru. Celem analiz było odnalezienie swego rodzaju chemicznych odcisków palców związanych z pierwiastkami i związkami. Chodziło przede wszystkim o organiczne cząsteczki potencjalnie wskazujące na istnienie życia na Marsie. Efekt okazał się natomiast nieco inny.
Zamiast dowodów na istnienie życia pozaziemskiego naukowcy zidentyfikowali deoksyniwalenol, czyli toksynę wytwarzaną przez grzyby z gatunku Fusarium graminearum. Można ją spotkać na przykład na roślinach takich jak kukurydza, pszenica czy owies. Po spożyciu deoksyniwalenolu zarówno ludzie jak i inne zwierzęta – przede wszystkim świnie – doznają nieprzyjemnych konsekwencji, między innymi w postaci wymiotów.
Jako że obecność tej toksyny, nie wspominając o grzybach, na Marsie jest mało prawdopodobna, to badacze postanowili sprawdzić inne scenariusze. Jak się okazało, produkujący ją grzyb był najbardziej rozpowszechniony w 1919 roku, kiedy to doprowadził w Stanach Zjednoczonych do spadku plonów o 10 do 15 procent. A im był powszechniejszy, tym większa szansa, że znajdował się w miejscu, w które w pewnym momencie trafił meteoryt Lafayette. Aby powiązać jego potencjalne lądowanie z występowaniem deoksyniwalenolu, naukowcy przeanalizowali zgłaszane obserwacje kosmicznych gości.
Czytaj też: Dzieło van Gogha widoczne z kosmosu? NASA uwieczniło uciążliwe zjawisko u wybrzeży Bałtyku
Ich szczególną uwagę przykuły dwa takie opisy: nad południowym Michigan i północną Indianą, kolejno 26 listopada 1919 roku oraz w 1927 roku. Następnie archiwiści Uniwersytetu Purdue zaczęli przeszukiwać akta instytucji w poszukiwaniu czarnoskórych studentów uczęszczających na uczelnię w tamtych czasach. Zidentyfikowali Juliusa Lee Morgana i Clintona Edwarda Shawa z 1921 oraz Hermanze Edwina Fauntleroya z 1922 roku – cała trójka rozpoczęła studia w 1919 roku. Czwarty student, Clyde Silance, studiował na Purdue w 1927 roku. Wydaje się niemal pewne, że ktoś z tej czwórki mężczyzn dostarczył swojej uczelni meteoryt Lafayette, dając początek zagadce, która ciągnie się od niemal stu lat.