Słyszysz huk, wchodzisz do pokoju, a tam przybysz z kosmosu. To nie science-fiction, to meteoryt

Codziennie w atmosferę Ziemi wchodzi około czterdziestu ton kamieni z kosmosu. Niby jest to dużo, ale raczej nie mamy się czego bać. W ten budżet wliczają się liczne ziarna pyłu, które możemy dostrzec na chwilę po wejściu w atmosferę jako meteory i od czasu do czasu jakieś większe meteoroidy, z których większość nawet nie dociera do powierzchni Ziemi. Jak przypomnimy sobie do tego, że ponad 70 proc. powierzchni Ziemi to oceany i morza, to na lądy zostaje już stosunkowo mało. Gdy następnie spojrzymy na zdjęcia satelitarne przedstawiające kontynenty, to uświadomimy sobie, że większość powierzchni Ziemi to obszary naturalne. Miasta, miasteczka i wsie stanowią niewielką część tej całej powierzchni. Ryzyko zatem tego, że cokolwiek spadnie nam na głowę jest niewyobrażalnie małe i co do zasady pomijalne. Skałami z kosmosu naprawdę nie powinniśmy się przejmować.
Słyszysz huk, wchodzisz do pokoju, a tam przybysz z kosmosu. To nie science-fiction, to meteoryt

Pesymiści powiedzą, że niskie ryzyko oznacza ryzyko różne od zera, a więc jakieś zagrożenie jednak jest. Historia faktycznie potwierdza, że raz na jakiś czas nieliczni ludzie wchodzą w interakcje ze spadającymi skałami.

Pierwszą znaną osobą, która przeżyła spotkanie z przybyszem z kosmosu jest Ann Hodhes, pielęgniarka mieszkająca w miejscowości Sylacauga w Alabamie. 30 listopada 1954 roku w dach jej domu uderzył fragment meteoroidu, który przetrwał już lot przez atmosferę i właśnie stawał się meteorytem. Uderzenie było na tyle silne, że kamień uderzył w dach, przebił strop, uderzył w szafkę z radiem i wylądował na biodrze rzeczonej Ann Hodges, która znajdowała się akurat na kanapie przed telewizorem. Nic złego się nie stało, aczkolwiek siniaki pozostały, bowiem skała miała masę około 4 kilogramów.

Czytaj także: Składnik tego meteorytu wywołuje wymioty. Skąd przybyły do nas jego fragmenty?

W październiku 2021 roku do podobnego zdarzenia doszło w niewielkiej miejscowości Golden na zachodzie Kanady. Wtedy też wiele osób mieszkających w okolicy widziało jasny bolid przecinający niebo. Tak samo jak 47 lat wcześniej tak i tym razem głaz z kosmosu przebił dach domu, przebił strop i wylądował na łóżku, tam gdzie – jak wspomina Ruth Hamilton, właścicielka domu – chwilę wcześniej znajdowała się jej głowa.

Kolejny meteoryt atakuje przypadkowy dom

Jak donoszą lokalne media, 8 maja o godzinie 13:00 czasu lokalnego kosmiczna skała spadła na dach domu mieszkalnego w Hopewell w stanie New Jersey. Jak to kosmiczne skały mają w zwyczaju, tak i tym razem dach nie stanowił dla głazu większej przeszkody. Meteoryt odbił się od podłogi, uderzył ponownie w sufit i dopiero wtedy wylądował na podłodze, gdzie został znaleziony przez Suzy Kop mieszkającą w tym domu. Przybyła na miejsce policja zabezpieczyła skałę i przekazała ją specjalistom do analizy.

Warto wspomnieć, że mowa tutaj o obiekcie o rozmiarach zaledwie 10×15 centymetrów, który mógł spaść na Ziemię jako element roju meteorów eta Akwarydy, który najaktywniejszy jest właśnie w pierwszym tygodniu maja. Rój ten jest powodowany co roku przez pasmo odłamków pozostawionych w przestrzeni kosmicznej przez kometę Halleya. Więcej informacji o tym co naprawdę spadło w New Jersey można spodziewać się w ciągu najbliższych dni.

Wychodzi zatem na to, że z uderzeniami meteorytów w budynki na powierzchni Ziemi jest tak jak z wygraną w Lotto. Nie jest to niemożliwe, ale raczej nie ma sensu codziennie sprawdzać wyników losowania w nadziei na to, że padły wybrane przez nas liczby i przypadkiem zamieniliśmy się właśnie w multimilionerów.

Więcej:meteoryty