Początkowo astronomowie odkrywali przede wszystkim planety gazowe, które krążą stosunkowo blisko swoich gwiazd. To one dzięki swoim rozmiarom odbijały najwięcej światła, dzięki czemu były najłatwiej dostrzegalne w blasku swoich gwiazd macierzystych. Z czasem jednak instrumenty obserwacyjne były coraz lepsze, dzięki czemu zaczęliśmy odkrywać także planety mniejsze, w tym także planety skaliste, rozmiarami i masą zbliżone do Ziemi, choć między gazowymi olbrzymami i planetami podobnymi do Ziemi znaleźliśmy także planety, które nie mają swoich odpowiedników w Układzie Słonecznym takie jak superziemie, podneptuny i wiele innych.
Czytaj także: Życie na Ziemi można zaobserwować z kosmosu. I to aż z 2 tysięcy gwiazd
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, najnowsze flagowe obserwatorium kosmiczne zostało ostatnio wykorzystane do zbadania planety K2-18 b odkrytej 8 lat temu za pomocą teleskopu kosmicznego Kepler. Do takiego kroku sprowokowały naukowców badania przeprowadzone za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. To on ustalił, że mamy tutaj do czynienia z podneptunem, który krąży w ekosferze swojej gwiazdy (czyli tam, gdzie teoretycznie na powierzchni planety może istnieć woda w stanie ciekłym), który ma całkiem obiecującą atmosferę.
Czym jest K2-18 b?
Według naszej aktualnej wiedzy jest to planeta pozasłoneczna o masie 8,6 razy większej od masy Ziemi i rozmiarach 2,6 razy większych od rozmiarów Ziemi, krążąca wokół chłodnego karła oddalonego od nas o 120 lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Lwa. Jest to planeta otoczona gęstą atmosferą bogatą w wodór. Według naukowców mamy tutaj do czynienia z planetą pokrytą globalnym oceanem.
Tak się dobrze składa, że planeta ta okrąża swoją gwiazdę macierzystą w takiej płaszczyźnie, że przy każdym okrążeniu z naszej perspektywy przechodzi na tle tarczy swojej gwiazdy. Dzięki temu naukowcy mogą zbadać skład chemiczny gwiazdy, kiedy gwiazdy na niej nie ma, a następnie ponownie zbadać podczas takiego tranzytu. Dodatkowe związki, które pojawią się w widmie gwiazdy, w tym drugim przypadku pochodzą według astronomów z atmosfery planety, przez którą przechodzi część promieniowania gwiazdy. W ten sposób skutecznie można poznać skład chemiczny atmosfery. Jeżeli do takich badań wykorzysta się taki instrument jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, to wyniki mogą nam naprawdę wiele powiedzieć o planecie, której nigdy bezpośrednio nie widzieliśmy.
James Webb dostrzegł w atmosferze K2-18 b…
W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Astrophysical Journal Letters zespół astronomów kierowany przez Nikku Madhusudhana z Uniwersytetu w Cambridge wskazuje, że Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba badając planetę hyceańską (hyceański to połączenie oznaczenia wodoru (H) oraz słowa ocean) K2-18 b odkrył w jej atmosferze metan oraz dwutlenek węgla. Mało tego, w tej samej atmosferze nie ma amoniaku. Taki skład chemiczny wskazuje teorię, według której pod bogatą w wodór atmosferą znajduje się globalny ocean.
Co więcej, prawdopodobne odkrycie siarczku dimetylu sprawia, że planeta staje się wyjątkowo ciekawa. Dlaczego? Otóż na Ziemi siarczek dimetylu produkowany jest tylko w procesach biologicznych. Co więcej, większość tego związku chemicznego w atmosferze naszej planety emitowana jest przez fitoplankton w oceanach.
Już teraz naukowcy planują dalsze obserwacje, które miałyby na celu potwierdzić obecność tego konkretnego związku chemicznego w atmosferze tej fascynującej planety. Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że wszystkich powyższych ustaleń udało się dokonać na podstawie zaledwie dwóch obserwacji K2-18 b. Dalsze obserwacje mogą pozwolić ustalić, czy faktycznie mamy do czynienia z najciekawszą spośród wszystkich dotychczas zbadanych egzoplanet.