Na pierwszy rzut oka Merkury powinien stanowić przeciwieństwo jakiejkolwiek komety. Te drugie jakby nie patrzeć stanowią potężne kule skał, gazów i pyłu zatopionych w lodzie wodnym. Obiekty te powstają zazwyczaj na najbardziej zewnętrznych rubieżach Układu Słonecznego, w Obłoku Oorta. To tam, w odległości nawet roku świetlnego od Słońca komety czują się najlepiej. W takiej odległości od Gwiazdy Dziennej nie ma ryzyka utraty warstwy lodowej. Czasami wskutek interakcji grawitacyjnej między kometami, lub wskutek przelotu w pobliżu jakiejś gwiazdy, komety wytrącane są ze swoich orbit i część z nich rozpoczyna trwającą setki i tysiące lat podróż do wnętrza Układu Słonecznego. Zbliżając się do Słońca, kometa jest stopniowo coraz bardziej ogrzewana, aż w końcu wierzchnia warstwa lodu ulega sublimacji. Woda zmieniona w gaz odrywa się od komety i pozostaje za nią jako charakterystyczny warkocz. Obok niego powstaje też warkocz stworzony z pyłu odrywającego się z powierzchni komety. Oba te warkocze skierowane są zawsze w tę samą stronę, w którą w pobliżu komety wieje wiatr słoneczny.
Czytaj także: Kometa dwa razy większa od Mount Everest minie Ziemię. To wyjątkowy gość z obłoku Oorta
Skąd Merkury ma warkocz?
Mimo tego, jak się okazało już w XXI wieku także Merkury, skalista planeta posiada swój własny warkocz. Składa się on jednak nie z wody, czy pyłu, a z jonów sodu wybitych z powierzchni planety przez uderzający bezpośrednio w nią silny strumień wiatru słonecznego. Obserwacje prowadzone przez ostatnie 21 lat pozwoliły ustalić, że warkocz zmienia swoją intensywność w zależności od tego, w którym miejscu swojej orbity znajduje się Merkury. Jak się można spodziewać, najwyraźniejszy warkocz widoczny jest, gdy odległość między planetą a Słońcem jest najmniejsza. Wtedy też sodowy ogon ciągnie się za planetą na długości 24 milionów kilometrów. Dla porównania odległość między Ziemią a Księżycem, czyli odległość, na jaką człowiek w ogóle kiedykolwiek oddalił się od Ziemi wynosi zaledwie 380 000 km.
Czytaj także: Merkury ma zaskakujące wnętrze. Naukowcy wskazują co za nie odpowiada
Precyzyjne pomiary wskazują, że ogon Merkurego najwyraźniej widoczny jest z Ziemi dokładnie 16 dni po jego przelocie przez peryhelium orbity. Ostatni przelot przez peryhelium miał miejsce 1 kwietnia. Choć maksimum powinno przyjść zatem w okolicach 17 kwietnia, najciekawsze zdjęcie warkocza zostało wykonane nieco wcześniej, bo 12 kwietnia.
Autorem fascynującego zdjęcia jest astrofotograf Sebastian Voltmer, który obserwował planetę z północnowschodniej Francji. Jak przekonuje autor, warkocz na zdjęciu nie byłby tak widoczny, gdyby nie specjalistyczny filtr podbijający pasmo żółte. To właśnie w tym pasmie najwyraźniej widoczne są wzbudzone jony sodu. Gołym okiem byłby on niedostrzegalny dla ludzkiego oka.