Kiedy zaspany strażnik fortu w Bolszeriecku zobaczył przed bramą grupę zbrojnych, uznał, że to Kozacy, i opuścił zwodzony most. Dopiero potem zorientował się, że to nie żołnierze, lecz zbuntowani więźniowie. Już chciał krzyknąć na alarm, ale w tym momencie dostrzegł skierowaną w swoim kierunku lufę pistoletu. Kilkudziesięciu napastników rozbiegło się po forcie. Huknęły wystrzały, rozległ się szczęk szabel. Paru buntowników zaczęło zakładać ładunek wybuchowy. Przywódca atakujących hrabia Maurycy Beniowski wdrapał się przez okno do mieszkania wojewody Niłowa. Gdy wpadł do jego sypialni, Rosjanin chwycił pistolet i strzelił. Potem złapał rannego Beniowskiego za gardło. Wielka ucieczka z Kamczatki omal nie skończyła się już pierwszej nocy…
UCIECZKA DO POLSKI
Hrabia Maurycy Beniowski, a właściwie Móric Benyovszky, urodził się w 1746 r. w miejscowości Vrbové na Słowacji – wówczas części Węgier, wchodzących w skład cesarstwa Habsburgów. Jego ojcem był pułkownik huzarów, a matką węgierska szlachcianka. Kiedy po śmierci rodziców rozgorzał spór o spadek między Móricem i jego przyrodnimi siostrami, chłopak musiał opuścić dom. Poszukiwał swej drogi (zajmował się górnictwem, imał się alchemii), zmienił wyznanie (przeszedł z katolicyzmu na luteranizm), ale z czasem wrócił w rodzinne strony. Postanowił bowiem siłą zająć schedę po ojcu. Kiedy mu się to nie udało, musiał uciekać z kraju – ścigany nie tylko za najazd, ale i za apostazję! Wybrał na nową ojczyznę kraj, do którego granicy miał najbliżej: Rzeczpospolitą.
W 1768 r. w małopolskiej wsi Wielkanoc wziął ślub z panną Heńską. W tym samym roku przystąpił do konfederacji barskiej – szlacheckiej rebelii wymierzonej jednocześnie w panoszących się w kraju Rosjan i w oświeceniowe reformy króla Stanisława Augusta. Pewnie szukał przygody, choć sam podkreślał, że zapłonął miłością do nowej ojczyzny. W „Pamiętnikach” przedstawił się niemalże jako jeden z przywódców konfederackich. Historycy podkreślają jednak, że hrabia koloryzował swoje (i tak niesamowite) przygody.
Kiedy wokół konfederatów coraz mocniej zaciskała się pętla, Beniowski trafił do niewoli. Wraz z 5 tys. innych „panów barskich” wywieziono go do Rosji na zesłanie. W Polsce pozostawił żonę będącą wówczas w ciąży.
Najpierw trafił do Kazania, skąd wkrótce uciekł. Udało mu się dotrzeć do Petersburga. Tam nawiązał kontakt z kapitanem statku, na którego pokładzie chciał uciec do Holandii. Kapitan jednak go zdradził i hrabia został ponownie aresztowany. Rosyjskie władze zadecydowały, że ześlą go dalej, na same kresy imperium carycy Katarzyny II. We wrześniu 1770 r., po rocznej podróży, trafił na Kamczatkę.
Dalekowschodni półwysep dopiero od niedawna znajdował się w rękach Rosji. Ciężkie walki z miejscowymi ple-mionami Itelmenów (Kamczadalów) zakończyły się w 1756 r. Zdobywcy wciąż musieli jednak mieszkać w ufortyfikowanych osiedlach, obawiając się ataków tubylców. „Kamczatka była wówczas uznawana w Rosji nie za półwysep, tylko za wyspę, z której po prostu nie sposób uciec. Zresztą do dziś nie da się na nią normalnie przejechać drogą, o czym sam się przekonałem, podążając tropami Beniowskiego” – mówi „Focusowi Historia” Krzysztof Jabłonka, historyk, badacz dziejów Polaków na Syberii.
MIŁOŚĆ PIĘKNEJ ROSJANKI
Zesłaniec miał spędzić resztę żywota w kamczackiej stolicy – leżącej na wschodnim brzegu półwyspu, skutej lodem osadzie Bolszerieck. Zgodnie z poleceniem władz zamieszkał tymczasowo w chacie Piotra Chruszczowa, zesłańca przebywającego tam już od 8 lat. Tak opisywał Beniowski ponurą stolicę: „Miasto to jest złożone z pięciuset blisko domów, regularnie pobudowanych, które jedną tylko formują ulicę i są zamieszkane przez Kozaków. Na południe od miasta tego, o strzelenie armaty, widzieć się daje forteca”. Według niego w rejonie stacjonowało prawie tysiąc zbrojnych, źródła rosyjskie mówią o kilkudziesięcioosobowym garnizonie.
Wojewoda Niłow poinformował zesłańców, że każdy powinien zbudować sobie drewnianą chatę i podjąć pracę myśliwego. W ciągu roku musi też dostarczyć do fortu: 6 skór soboli, 50 popielic, 2 skóry lisów i 24 gronostajowe. Rozdano strzelby, proch i ołów do kul, noże i inne narzędzia. Beniowski szybko zaprzyjaźnił się z Chruszczowem. Uznali, że trzeba zorganizować ucieczkę. Zaczęli wciągać do sprzysiężenia kolejnych zesłańców, w tym m.in. Andrieja Gurcynina, uczestnika spisku w 1742 r. przeciw carowej Elżbiecie, któremu przed zesłaniem wyrwano nozdrza i obcięto język. Buntownikom sprzyjał fakt, że wojewoda lubił umilać sobie czas nie tylko piciem na umór, ale również pogawędkami ze szlachetnie urodzonymi „podopiecznymi”. Sprytny Beniowski wykorzystał to i zaczął czarować Niłowa. Zadeklarował, że chętnie pouczy jego dzieci (kształcił się w młodości w gimnazjum pijarów, gdzie wykazał się talentem do języków obcych). Podrzucił pomysł zorganizowania w miasteczku szkoły. Zaczął też podsuwać Rosjaninowi plan kolonizacji Wysp Aleuckich, na wschód od Kamczatki. Niłow był wprost zachwycony elokwentnym światowcem z Polski. Zaoferował mu nawet seksualną niewolnicę z plemienia Kamczadali, ale Beniowski grzecznie odmówił.
Podczas lekcji języków 24-letni hrabia wpadł natomiast w oko 16-letniej córce wojewody Afanasji. Tak przynajmniej pisze we wspomnieniach. Według innych autorów, np. biografa Janusza Roszko, Maurycy związał się w rzeczywistości z córką Kozaka Nazarowa, którą w pamiętnikach zamienił dla splendoru na córkę wojewody. Tak czy owak, dziewczyna z obozu wroga okazała się kluczową postacią w całej historii.
Jak twierdził sam Beniowski, gdy na prośbę młodziutkiej Rosjanki opowiedział jej o swoich losach, popłakała się ze wzruszenia. Potem podczas przyjęcia w forcie zesłaniec i dziewczyna przetańczyli razem cały wieczór.
Afanasja wyznała następnie ojcu, że zakochała się w zesłańcu. Niłow wpadł we wściekłość i zaczął obrzucać Polaka obelgami. Uspokoili go dopiero podwładni, przekonując, że przecież skazaniec nie może ponosić odpowiedzialności za uczucia córki oficjela. Poradzili też, by spojrzał na problem z innej strony: wybranek córki to całkiem atrakcyjna partia, więc dlaczego nie zgodzić się na… ślub? Oczywiście po ułaskawieniu hrabiego przez wojewodę, na co zezwala rosyjskie prawo. Pomysł spodobał się matce Afanasji. Wiedziała, że wojewoda szykował na męża dla córki brutalnego oficera Kuźmę, z którym łączyło go zamiłowanie do picia. Pojawienie się konkurencji w postaci kulturalnego szlachcica było w tej sytuacji darem niebios.
WRÓŻBA SZAMANA KAMCZADALI
Coraz większa zażyłość Maurycego z rodziną wojewody zaczęła budzić podejrzenia spiskowców. Jeden z nich postanowił nawet zabić Polaka, uznając, że ten pro-wadzi grę na dwa fronty. Na szczęście Beniowskiemu udało się wytłumaczyć towarzyszom, że nie zamierza ich zdradzić i jego jedynym celem pozostaje ucieczka z Kamczatki. Dzięki wsparciu wojewody zaczął organizować kolonię rolniczą, pionierską na półwyspie. Była to oczywiście przykrywka do przygotowywania rebelii. „Kolonistami” zostali członkowie sprzysiężenia, w którym działało już 59 osób, w większości Rosjan. Pod Bolszerieckiem zgromadzili zapasy uzbrojenia: muszkietów, pik, granatów. Analizowali różne warianty buntu i ucieczki, zasięgali informacji o statkach zawijających do Bolszeriecka i warunkach na morzu.
Według relacji hrabiego 1 kwietnia 1771 r. odwiedziła go Afanasja, niezwykle wstrząśnięta. Chlipiąc, wyznała Polakowi, że wie o jego planach ucieczki. Okazało się, że jeden z zesłańców romansował z pokojówką Afanasji i opowiedział jej o przygotowaniach do rebelii. A pokojówka wy-znała wszystko swojej pani. Beniowski zapewnił zapłakaną dziewczynę, że od początku planował zabrać ją ze sobą, ale bał się tego ujawnić, bo nie był pewien jej reakcji. Afanasja uwierzyła hrabiemu i zgodziła się uciec razem z nim.
Spiskowcy nawiązali tymczasem kontakt z kapitanem Czurinem, dowódcą statku „Św. Piotr i Paweł”. Przewidywali, że będzie można z nim ubić interes, bo sam popadł w kłopoty. Miał na głowie niespłacone długi, a w Ochocku toczył się przeciw niemu proces za spowodowanie wypadku na rzece. Czurin był początkowo niechętny, tłumaczył, że nie może zostawić na Kamczatce żony i kochanki. Zmienił zdanie, gdy usłyszał, że może zabrać obie kobiety ze sobą.
Także wróżby na przyszłość okazały się pomyślne. Podczas pobytu w tubylczej wiosce Beniowski dał się namówić na udział w rytuale „kamlania”. Odurzony naparem z purchawek szaman najpierw tarzał się i wył w ekstazie, a potem przystąpił do przepowiadania przyszłości. Obwieścił Polakowi, że jego zamierzenia się spełnią. „Będziesz oglądał krew twoich wrogów, będziesz szczęśliwy w twojej podróży” – wystękał, zanim zmorzył go narkotyczny sen.
KRWAWA BITWA W FORCIE
W połowie kwietnia po Bolszeriecku krążyło już tyle plotek o spodziewanej rebelii, że rosyjscy oficjele wreszcie zaczęli coś podejrzewać. Maurycy miał jednak mocny atut w postaci mieszkającej w forcie ukochanej. Umówili się, że w przypadku zagrożenia dziewczyna natychmiast go ostrzeże. Tak też się stało. 26 kwietnia zaalarmowała hrabiego, że w forcie „coś się szykuje”. Maurycy zaraz postawił ludzi w stan gotowości. Gdy wieczorem kilku Kozaków przybyło do domu Beniowskiego, by go aresztować, uzbrojeni zesłańcy obezwładni-li ich. Kości zostały rzucone – rebelia musiała się rozpocząć! Dowiedziawszy się, że od strony Bolszeriecka sunie kolejny oddziałek, spiskowcy wyszli mu naprzeciw. Zaatakowani znienacka Kozacy rozproszyli się, pozostawiając na polu armatkę. Zesłańcy zabrali ją, przebrali się w zdobyczne kozackie ubrania i ruszyli do fortu. Słusznie liczyli, że zajmą go, udając Kozaków wracających z pojmanymi spiskowcami.
Po wtargnięciu do fortu Beniowski ruszył do mieszkania wojewody, by chronić jego rodzinę. Niłow sięgnął po broń, a strzelając do Maurycego, zranił go w nogę. Gdy zaczął dusić hrabiego, rozległ się głośny huk. To wybuchł ładunek, który spiskowcy umocowali do bramy głównego budynku w forcie. Wojewoda odwrócił gwałtownie głowę, rozluźniając uścisk. Dzięki temu Beniowski zdołał zaczerpnąć powietrza. Chwilę później w korytarzu rozległo się dudnienie butów biegnących ludzi. Do sypialni wpadli zbrojni zesłańcy. Jeden z nich ciął wojewodę szablą w głowę, zabijając go na miejscu. Świadkami śmierci Niłowa były jego żona i córki. „Żadne słowa nie są w stanie opisać sceny nieszczęścia, jaka nastąpiła po tym wydarzeniu. Pani Niłow upadła do moich nóg, jej córki zemdlały, ja zaś nie byłem w stanie zebrać myśli, bo byłem bliski szoku” – pisał później Beniowski.
Na rozterki nie było jednak czasu; należało jak najpilniej zabezpieczyć zdobyty fort. W jednej z piwnic wciąż broniło się kilku żołnierzy. Wkrótce podniesiono też alarm, że do fortu zbliża się oddział Kozaków. Hrabia i jego towarzysze wbiegli na palisadę, obsadzając stanowiska ogniowe. Wybuchła strzelanina. Jedni i drudzy strzelali prawie na oślep, bo w ciemnościach trudno było dostrzec przeciwników. Zesłańcy wtoczyli wreszcie na palisadę dwie armaty. Po kilku salwach Kozacy wycofali się.
Według hrabiego w nocnych walkach zginęło 17 żołnierzy i Kozaków oraz 9 rebeliantów. Rosyjskie źródła rządowe podawały, że śmierć poniósł tylko Niłow. Wiadomo jednak, że Petersburg starał się pomniejszać rozmiary kompromi-tacji, jaką był dla niego bunt na Kamczatce.
Z fortecznego aresztu spiskowcy uwolnili osadzonych. Byli wśród nich tak zwani amanaci, czyli zakładnicy spośród starszyzny plemiennej Kamczadali, więzieni w celu zapobieżenia atakom plemion na Rosjan. Uwolnieni przy-łączyli się do wyzwolicieli. Po odparciu szturmu Kozaków trzej spiskowcy na czele z Chruszczowem wyszli na zwiady. Dowiedzieli się, że żołnierze i Kozacy gromadzą się na po-bliskim wzgórzu, szykując się do odbicia fortu. W samym Bolszeriecku nie zostawili natomiast żadnych oddziałów!
„SPALIMY WAM ŻONY I DZIECI”
Beniowski postanowił wykorzystać sytuację i wysłał do miasteczka grupę buntowników. Ci spędzili do cerkwi kobiety i dzieci. Następnie znieśli przed świątynię meble i inne łatwopalne przedmioty. Potem wybrano kilka kobiet i polecono im zanieść kozackim oficerom ultimatum. Jeśli do godziny 10 nie przyślą zakładników, w tym oficjeli z miasteczka, cerkiew zostanie podpalona. Spiskowcy wiedzieli, że uwięzione kobiety i dzieci pochodziły z rodzin Kozaków. Barbarzyńska groźba przyniosła skutek. Kozacy przyjęli ultimatum i przyprowadzili zakładników. Zamknięto ich w fortecznym areszcie, gdzie dołączyli do jeńców z załogi.
W cerkwi Beniowski i jego ludzie ogłosili mieszkańcom, że w Bolszeriecku dokonała się „rewolucja” i rządy przejęli zwolennicy „prawowitego cara Pawła”, syna Katarzyny. Popa zmuszono do odprawienia nabożeństwa w intencji nowych władz. Uczestnicy rebelii napisali też odezwę do Senatu, organu władzy wykonawczej w Petersburgu. Podkreślili w niej, że Katarzyna II objęła tron nielegalnie, a jej rządy są niezwykle szkodliwe. Szczególnie ostro skrytykowano ingerencję carycy w Polsce, służącą – jak stwierdzono – interesom nie Rosji, lecz kochanka Katarzyny króla Stanisława Augusta.
Gdy ranny hrabia dochodził do siebie, buntownicy pakowali wszystko, co mogło przydać się w podróży. Wywozili zapasy nad rzekę Bolszę, gdzie stał na kotwicy okręt. Cennym łupem okazał się znaleziony w magazynie fortu wielki ładunek futer. Stanowił podatek w naturze, który Kamczadale musieli płacić rosyjskim panom. Rebelianci zacierali ręce, wiedząc, że za gra-nicą dostaną za ten łup sowitą zapłatę.
Kapitan Czurin szykował okręt do rejsu. Na początku maja oznajmił, że kry na rzece wystarczająco się rozpuściły i za parę dni będzie można ruszać. 11 maja 1771 r. o godz. 17 podniósł kotwicę i popłynął w stronę ujścia rzeki. Na maszt wciągnięto biało-czerwoną flagę konfederacji barskiej. 96 osób płynęło ku wielkiej niewiadomej.
Kozacy mogli tylko patrzeć bezradnie, jak statek im umyka. Rebelianci wciąż mieli bowiem zakładników i uwalniali ich stopniowo. Ostatnią grupę wypuścili 12 maja, po czym „Św. Piotr i Paweł” rozwinął żagle i wy-płynął w morze. Na horyzoncie Kamczatka powoli malała w oczach. Statek pruł fale Morza Ochockiego, kierując się na południe. Niebawem uciekinierzy dojrzeli ośnieżone, spowite mgłą górskie szczyty Wysp Kurylskich. z mrozu w Skwar22 września 1771 roku, po 134 dniach żeglugi, statek Beniowskiego dotarł do portugalskiego Makao w południowych Chinach. Podróż przeżyło nieco ponad 70 osób; wiele z nich było ciężko chorych, m.in. na dżumę. Go-rączka trawiła też ukochaną Beniowskiego. Dziewczyna nie dopuszczała jednak myśli, że mogłaby się rozstać z hrabią. Nie zmieniła zdania, nawet gdy dowiedziała się, że Beniowski ma w Polsce żonę. Oznajmiła, że może wy-stępować jako jego… przybrana córka, byle tylko być przy nim. Ale temu wy-zwaniu hrabia nie musiał już stawiać czoła. Wkrótce po przybyciu do Makao wycieńczona dziewczyna umarła.
Uciekinierzy sprzedali statek oraz futra i podzielili się zyskami. Maurycy popłynął potem z częścią Rosjan do Francji, zatrzymując się po drodze m.in. na Madagaskarze. Dotarłszy do Paryża, wysłał kuriera do Polski po żonę. O jego epopei zrobiło się tymczasem w Paryżu głośno. Polakiem za-interesował się dwór, w tym król Ludwik XV, słuchający z zaciekawieniem docierających do niego relacji. „A w Petersburgu Katarzyna II potwornie się wściekła. Jeszcze nikt nie zagrał tak na nosie wielkiej imperatorowej – mówi Krzysztof Jabłonka. – Już wtedy Rosjanie zaczęli kampanię dyskredytacji wszystkiego, co mówił Beniowski, która trwała potem przez wieki. Legenda o udanym buncie utrzymała się jednak na Syberii przez całe XIX stulecie”.
Wykorzystując swą sławę, Beniowski zaproponował francuskim władzom zorganizowanie ekspedycji w celu założenia kolonii na Madagaskarze, który zachwycił go podczas rejsu. I tak w 1774 roku znalazł się z żoną i grupą kolonistów na afrykańskiej wyspie. Jednak szybko poróżnił się ze zwierzchnikami we Francji. Był przeciwnikiem niewolnictwa i próbował wprowadzać w kolonii własne porządki, nie oglądając się na Paryż. Zyskał uznanie wśród tubylców, 10 października 1776 r. część plemion malgaskich obwołała go nawet królem Madagaskaru. Niezadowoleni Francuzi odwołali awanturnika. Beniowski postanowił jednak wrócić na wyspę. 23 maja 1786 roku zginął w potyczce z francuskimi żołnierzami. Miał zaledwie 40 lat. Wraz z nim poległo ostatnich dwóch Rosjan, którzy towarzyszyli mu wiernie od czasu ucieczki z Kamczatki.