Zespół naukowców z Instytutu SETI poinformował właśnie o odkryciu olbrzymiego wulkanu na powierzchni Czerwonej Planety. Do odkrycia doszło niejako przypadkowo, podczas badania śladów potężnego lodowca skrywającego się tuż pod powierzchnią planety w regionie okołorównikowym.
Naukowcy pracujący pod kierownictwem planetologa Pascala Lee analizując materię pokrywającą podpowierzchniowe pokłady lodu, odkryli, że struktura oraz skład chemiczny materiału przykrywającego lód ma pochodzenie wulkaniczne. To właśnie wtedy naukowcy zdali sobie sprawę, jaki obszar analizują.
Odkryty w tym momencie a dotąd niezauważony wulkan uległ już tak silnej erozji, że na pierwszy, ani na drugi rzut oka w żaden sposób nie przypomina wulkanu. Nie powinno zatem dziwić, że mimo licznych zdjęć tego obszaru wykonanych na przestrzeni dekad, nikt go tam nie zauważył.
Czytaj także: Tak wygląda Labirynt Nocy. Zobacz lot nad powierzchnią Marsa
Wulkan Noctis Mons — taką tymczasową nazwę nadali mu odkrywcy — ma wysokość aż 9000 metrów, a jego podstawa ma średnicę 450 kilometrów. Umieszczając te wartości w kontekście marsjańskim, można powiedzieć, że Noctis Mons jest siódmym najwyższym szczytem na Marsie. Dla porównania najwyższy wulkan na Ziemi ma wysokość 6890 metrów n.p.m.
Na zdjęciach obszaru, na którym znajduje się wulkan Noctis Mons, można dostrzec pozostałości krateru znajdującego się na szczycie wulkanu, tzw. kaldery oraz stożkowy kształt dawnego wulkanu. Na charakter tego obszaru wskazuje także wulkanicznie pochodzenie osadów na obszarze 5000 kilometrów kwadratowych wokół samego krateru.
Analiza dostępnych danych wskazuje na to, że wulkan był aktywny przez bardzo dużą część historii Marsa. U jego podstawy odkryto także charakterystyczne struktury, które zazwyczaj powstają, gdy lawa wchodzi w kontakt z powierzchnią bogatą w wodę oraz lód wodny. Informacja ta zdaje się zatem potwierdzać obecność podpowierzchniowego lodu w tym regionie, szczególnie jeżeli zwrócimy uwagę na fakt, że widoczne tam minerały mogły powstać w reakcjach chemicznych zachodzących między lawą a wodą tworzącą lodowiec. Co więcej, zastygnięta lawa z wulkanu tworząca obecnie powierzchnię tego regionu, może skutecznie chronić znajdujący się pod nią lodowiec przed sublimacją.
Czytaj także: Czy Perseverance znajdzie na Marsie formy życia? Planetolożka: jest na to szansa
Tutaj pojawia się istotne pytanie. Najnowsze odkrycia dokonywane za pomocą sond kosmicznych oraz lądowników wskazują, że wnętrze Marsa jest znacznie bardziej aktywne geologicznie, niż nam się wcześniej wydawało. Otwartą kwestią zatem pozostaje ustalenie, czy wulkan Noctis Mons jest wulkanem już wygasłym, czy też pod jego powierzchnią wciąż coś się dzieje i może w przyszłości dojść do jego kolejnej erupcji. To ważna kwestia, bowiem jeżeli tuż pod powierzchnią tego obszaru mielibyśmy środowisko, w którym z jednej strony mamy ciepło z procesów wulkanicznych i wodę z lodowca, to teoretycznie mogłoby to być miejsce sprzyjające powstaniu lub przetrwaniu życia.
Można zatem powiedzieć, że po sześćdziesięciu latach badania Marsa na każdy możliwy sposób, naukowcy właśnie odkryli kolejne miejsce na jego powierzchni, które powinno stać się celem przyszłych lądowników, łazików, dronów, a z czasem i misji załogowych.