Downsizing, czyli zmniejszanie pojemności, to aktualnie obowiązujący trend w motoryzacji. Dzięki zastosowaniu turbosprężarek udaje się budować silniki, które przy pojemności 0,8–1,4 uzyskują 80–140 koni mocy. Ford chwali się, że wkrótce do seryjnego auta zamontuje silnik litrowy, który będzie mieć trzy cylindry i wygeneruje 180 KM. Włosi z Fiata sięgnęli po rozwiązanie z dawnych lat i budują motory z dwoma cylindrami. Osiemdziesięciopięciokonne jednostki z serii TwinAir służą do napędzania Fiatów 500 i najnowszych Pand. Dzięki użyciu turbosprężarki najnowsze dwucylindrowce palą mniej niż silniki o większej pojemności, a samochody w nie wyposażone lepiej przyspieszają i mniej szkodzą naturze. Toyota Yaris do tej pory była sprzedawana z silnikami spalinowymi, ale Japończycy uznali, że muszą mieć coś jeszcze bardziej eko. Niewielkie Toyoty wyposażono więc w hybrydowy zespół napędowy. Yarisa można podłączyć do zwykłego gniazdka w garażu i wstępnie naładować jego akumulatory. Dzięki temu, jeśli korzystamy z tańszej nocnej taryfy, Toyota będzie tańsza w eksploatacji. Okazuje się, że Yaris w warunkach miejskich jeździ głównie zasilany akumulatorami, a prąd kosztuje mniej niż benzyna.
Ford B-Max to mikrovan, który zbudowano na płycie podłogowej Fiesty. Za 58 ty-sięcy zł dostajemy samochód, który z przodu ma normalną parę drzwi, zaś na tylną kanapę wchodzi się przez drzwi suwane. Między przednimi i tylnymi drzwiami nie ma żadnego słupka. Dlatego ponad połowę karoserii Forda spawa się ze specjalnych blach o podwyższonej wytrzymałości. Wzmocniono również rygle, których zadaniem jest niedopuszczenie do zablokowania drzwi po wypadku.
Nie mniej bezpieczne, a za to o połowę tańsze są trojaczki: VW Up!, Skoda Citigo oraz Seat Mii. To w zasadzie identyczne samochody, różnią się jedynie detalami. Wszystkie trzy przeszły już badania zderzeniowe (5 gwiazdek w testach Euro NCAP), ale to nie tylko wytrzymałość nadwozia czyni z nich auta superbezpieczne. Up!, Citigo oraz Mii zostały wyposażone w system City Safe Drive eliminujący ryzyko zderzenia przy prędkości do 30 km/godz. Urządzenie wykorzystuje laser montowany na przedniej szybie, a gdy jego wiązka wykryje przeszkodę (i gdy nie zareaguje na nią kierowca), samoczynnie włącza hamowanie. System nie jest niczym nowym (od kilku lat podobny, choć w oparciu o radar wykorzystuje Volvo), ale jak dotąd laserów nie montowano w autach za 30 tysięcy złotych!