Mamy dla was kilka przykładów, gdzie naprawdę niebezpieczne substancje trafiały pod strzechy.
1. Woda
Na początku XX wieku dodawanie takich pierwiastków jak na przykład rad do napojów uznawane było za sposób na poprawę zdrowia.
W USA zaistniał na rynku napój o nazwie Radithor, sprzedawana jako lek woda z radem. Obiecywano, że będzie wzmagać energię, a nawet wyleczy impotencję.
Oczywiście był też efekt uboczny, o którym dowiedziano się potem: dostarczanie radu bezpośrednio do ludzkiego organizmu. Odkładający się w kościach pierwiastek potrafił doprowadzać do strasznych uszkodzeń kośćca, a nawet dziur w czaszce.
Potentat stalowy, Eben Byers był wielkim fanem napoju, dopóki nie zachorował i stracił szczęki. W 1932 roku usunięto mu żuchwę właśnie z powodu radu w napoju.
2. Pasta do zębów
Podczas II wojny światowej w Niemczech produkowano pastę do zębów o nazwie Doramad. Zawierała niewielkie ilości radioaktywnego toru. Producent przekonywał, że zapewni on siłę i ochronę zębów i dziąseł. Choć ilość pierwiastka nie była bardzo duża i ryzyko zagrożenia zdrowia niewielkie – nikomu nie polecalibyśmy mycia tym zębów.
3. Naczynia
W latach trzydziestych dwudziestego wieku mogłeś zjeść posiłek w radioaktywnych naczyniach Fiestaware. Ich czerwone zdobienia zawierały telenek uranu. Nie ma dowodów na to by ktokolwiek z nich jedzący zachorował, ale i tak nie kupilibyśmy takich naczyń na prezent nawet nielubianej ciotce. Przestano je produkować w 1944, gdy rząd USA przejął całe krajowe zapasy uranu na produkcję broni jądrowej.
4. Farba
W 2011 roku, niedługo po katastrofie Fukuszimy, odnaleziono punkt silnego promieniowania. Spodziewano się, że stamtąd rozsiewa się zagrożenie.
Odnaleziono dom, który wcale nie był pod działaniem zanieczyszczenia z elektrowni, sam był ogniskiem radiacji. Wszystko z powodu, którą składowano pod nim. O pojemnikach z farbą nic nie wiedziały dwie staruszki mieszkające na miejscu.
Farbę tego typu produkowano w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku ze węzgldu na ich zdolność do świecenia. Używano jej w zabawkach, zegarkach, kompasach by mogły świecić w ciemności. Wiele kobiet, które pracowały malując nią w fabrykach produkty cierpiało na starość w związku z wystawieniem się na promieniowanie.
5. Piłeczki do golfa
Piłeczki zawierające radioaktywny kobalt-40 produkowała Oak Ridge Atom Industries, zresztą nie będąc jedyąn na rynku. Wedle producentów miały być wytrzymalsze i lepiej latać. No i można było je łatwo znaleźć – licznikiem Geigera.
6. Kosmetyki
W latach trzydziestych XX wieku we Francji pojawił się produkt o nazwie Tho-Radia. Preparat na bazie toru i radu miał usuwać zmarszczki i poprawiać cerę. Jego autorem był dr Alfred Curie (nie miał powiązań z Marią Skłodowską Curie, ani jej mężem), który użył nazwiska do celów promocyjnych. W 1937 roku tor i rad zostały usunięte z produktu. Wcześniej jednak ludzie naprawdę wcierali sobie promieniotwórcze pierwiastki w twarze!
7. Czekolada
Nawet ona w pewnym momencie flirtowała z atomem. Burk & Braun od 1931 o 1936 produkowali radioaktywną czekoladę, nazywaną Radium Schokolade. Reklamowano ją jako odmładzającą dzięki wodzie z radem w składzie.
8. Zabawki
Firma o nazwie Gilbert w latach pięćdziesiątych XX wieku wypuściła serię dość dziwacznych atomowych zabawek. Wśród nich był także zestaw U-238 Laboratorium Energii Atomowej. W pudełku znajdowały się próbki czterech rodzajów rudy uranu, które można było przebadać. W zestawie znajdował się licznik Geigera i elektroskop. Reklama na pudełku zachęcała także do poszukiwania rudy uranu na własną rękę. “Rząd USA wypłaci temu kto je odnajdzie 10 tysięcy dolarów” – głosił napis. Nie ostrzegano, że takie poszukiwania mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Źródło: IFLS