W filmie “Matrix” ludzkość została zniewolona przez maszyny. Po wojnie między ludźmi a sztuczną inteligencją niebo zostało przesłonięte przez chmury, co odcięło roboty od dostępu do energii słonecznej. W odpowiedzi na ten kryzys stworzyły one ogromne pola hodowlane, w których nowo narodzeni ludzie byli umieszczani w specjalnych kapsułach i podłączeni do systemu podtrzymującego życie. Ich ciała generowały ciepło i bioelektryczność, które były wykorzystywane jako źródło zasilania dla maszyn. Aby utrzymać ludzi w stanie nieświadomości i zapobiec buntom, ich umysły były podłączone do wirtualnej rzeczywistości – Matriksa – w której wiedli pozornie normalne życie, nie zdając sobie sprawy, że w rzeczywistości są jedynie biologicznymi bateriami.
Czytaj też: Nietypowe chemiczne “cegiełki” sprawią, że baterie litowo-jonowe będą bezpieczniejsze
Dla wielu to jedna z najbardziej ikonicznych i niepokojących wizji przyszłości w historii kina, a dla naukowców inspiracja. Z czasem zaczęli się oni zastanawiać, czy człowiek faktycznie może być “generatorem” energii elektrycznej. Youtuber Nick Zetta postanowił sprawdzić to na własnym ciele. Jego eksperyment, oparty na technologii termoelektrycznej, dał zaskakujące wnioski.
Ludzie to “żywe baterie”, a te trzeba ładować
Podstawą eksperymentu Zetty były generatory termoelektryczne, czyli urządzenia, które zamieniają różnicę temperatur na energię elektryczną. Zasada ich działania jest prosta: jeśli jedna strona urządzenia jest cieplejsza od drugiej, powstaje przepływ elektronów, co pozwala na wytworzenie prądu. W teorii oznacza to, że ciepło generowane przez ludzkie ciało – które jest nieustannie wydzielane wraz z potem – mogłoby zostać zamienione na energię elektryczną. Jednak kluczowym wyzwaniem jest utrzymanie odpowiedniej różnicy temperatur przez dłuższy czas.
Czytaj też: Elastyczne ogniwa słoneczne zachowujące 95% wydajności po 100 rozciągnięciach
Aby sprawdzić skuteczność tego rozwiązania, Zetta pokrył specjalny kombinezon setkami małych generatorów termoelektrycznych. Następnie rozpoczął intensywny trening na świeżym powietrzu, w zimnych warunkach. Jego strategia polegała na wykorzystaniu różnicy temperatur pomiędzy rozgrzanym ciałem a chłodnym otoczeniem.
Na początku eksperymentu wszystko przebiegało zgodnie z planem – generatory zaczęły produkować energię elektryczną, ale szybko pojawił się problem: ciepło emitowane przez skórę stopniowo wyrównywało temperaturę obu stron generatorów, co prowadziło do spadku wydajności i zmniejszenia produkcji prądu. Zetta nie poddał się i zaczął eksperymentować z nowym podejściem. Zamiast generować prąd w sposób ciągły, postanowił aplikować ciepło do urządzeń w krótkich, intensywnych “pulsach”.
![](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkonto.focus.pl%2Fuploads%2F2025%2F02%2Fzetta-bateria-1600x1103.png&w=1600&q=85)
Ta zmiana okazała się kluczowa – dzięki temu udało mu się utrzymać wyższy poziom produkcji energii, co pozwoliło na zasilenie małego robota, który poruszał się po stole. Po udanym eksperymencie Zetta ogłosił:
Jestem ludzką baterią. Zasilam tego robota ciepłem mojego ciała!
Podczas eksperymentu youtuber obliczył, że generuje ok. jednego wata energii na każdy impuls ciepła – to niewiele, ale wystarczająco dużo do zasilenia drobnych urządzeń (za mało, by naładować smartfona). Użytkownicy YouTube’a szybko podchwycili temat i zaczęli analizować jego metodę. Niektórzy sugerowali, że efektywność eksperymentu można by poprawić poprzez zmianę układu generatorów, aby działały połączone szeregowo, a nie równolegle. Inni zwracali uwagę na fakt, że najlepsze rezultaty można uzyskać, intensywnie biegając w zimnym otoczeniu, co dodatkowo wzmocniłoby różnicę temperatur.
Eksperyment Zetty pokazuje, że wykorzystanie ciepła ludzkiego ciała do produkcji energii nie jest fantazją. Choć obecnie efektywność tego rozwiązania jest ograniczona, w przyszłości może znaleźć praktyczne zastosowania.
Możliwości wykorzystania tej technologii są szerokie. Inteligentne ubrania mogłyby generować prąd do zasilania urządzeń mobilnych, eliminując konieczność korzystania z tradycyjnych baterii. Elektronika ubieralna, taka jak smartwatche, mogłaby działać bez potrzeby ładowania z gniazdka, czerpiąc energię bezpośrednio z ciepła ciała. Z kolei w medycynie tego typu rozwiązania mogłyby zasilać implanty monitorujące stan zdrowia, sprawiając, że pacjenci nie musieliby martwić się o wymianę baterii w swoich urządzeniach.